Gotham: sezon 2, odcinek 19 – recenzja
Gotham w drugim sezonie nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Można nie bez przesady powiedzieć, że w kategorii seriali opartych na komiksach DC prezentuje naprawdę dobrą jakość, ale przecież konkurencji wielkiej nie ma.
Gotham w drugim sezonie nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Można nie bez przesady powiedzieć, że w kategorii seriali opartych na komiksach DC prezentuje naprawdę dobrą jakość, ale przecież konkurencji wielkiej nie ma.
DC ma zdecydowanie problem. Cokolwiek z ich stajni nie trafi na duży bądź mały ekran, okazuje się klapą. Tak było choćby z filmem Batman vs. Superman, który nie zebrał zbyt wielu przychylnych recenzji, tak się dzieje też i w telewizji. Co istotne, te seriale, które początkowo trzymały niezły poziom (jak kiedyś Arrow), teraz diabelnie pikują. Nawet flagowa produkcja telewizyjna, jaką jest Flash, w drugim sezonie miała naprawdę gorąco i to bynajmniej nie z powodu wydarzeń na ekranie. Serial Gotham pokazuje na razie odwrotną tendencję, którą można przyrównać nawet do Agentów T.A.R.C.Z.Y. Pierwszy sezon to była prawdziwa tortura (w przypadku Agentów - część sezonu pierwszego), a potem wszystko zaczęło coraz lepiej wyglądać. I tak też Gotham dzięki temu, że skupiło się praktycznie na ciągłej fabule, bez „spraw tygodnia”, zaczęło robić o wiele lepsze wrażenie mimo momentami drętwej gry aktorów (bo nie łudźmy się, Ben McKenzie w roli Gordona chyba nigdy nie przeskoczy nawet przyzwoitego poziomu). A że serial zbliża się właśnie do finału, to można mieć nadzieję, że będzie o wiele lepszy niż rok temu.
Najnowszy odcinek skupia się przede wszystkim na Azraelu, czyli wskrzeszonym przez Hugo Strange’a Theo Galavanie. Powrót po tak długim czasie z zaświatów sprawił, że Galavan zwyczajnie oszalał (choć już wcześniej pokazywał, że do normalnych osobników zdecydowanie nie należy). By znaleźć ujście dla jego szaleństwa, Strange namawia go do tego, aby zabił Jima Gordona, który za bardzo zaczął się interesować jego eksperymentami.
Działalność szalonego doktorka będzie zapewne główną osią fabularną ostatnich odcinków tego sezonu z oczywistego powodu – młody Bruce „namaścił go” jako mordercę swoich rodziców, a że ma w rękawie takiego asa, jak Gordon, to wszystko będzie podporządkowane nawet temu. Najnowszy odcinek zresztą dobitnie to pokazał. Wszystko skupiało się już praktycznie na tym wątku. Darowano sobie niemal całkowicie wstawki ze smutnego obecnie żywotu Pingwina, odpuszczono całkowicie Selinę, marginalnie pokazując resztę pomniejszych bohaterów. Z jednym wyjątkiem – jeśli ktoś myślał, że Edward Nygma na jakiś czas (jeśli nie na zawsze) zniknie z serialu, to się pomylił. Najwyraźniej Człowiek Zagadka ma jeszcze do odegrania ważną rolę może nie w całym serialu, ale na pewno w tym sezonie.
Zagadką natomiast jest to, w jaką stronę ostatecznie zmierza Gotham. Pierwotne założenia mówiły o Gotham bez Batmana i pokazaniu, z czym musiało się borykać miasto oraz Jim Gordon do momentu pojawienia się Mrocznego Rycerza. Z czasem serial zaczął wyglądać jak mimo wszystko dość pokraczny origin Batmana, a obecnie… No właśnie - trudno nawet określić, czym aktualnie ma być serial, zwłaszcza że łotry, z którymi przecież mierzył się Bruce Wayne przebrany w pelerynkę, pojawili się dopiero za czasów Batmana. Fajnie jest pokazać narodzenie się tych postaci, ale bądźmy szczerzy, sam Azrael pojawia się zdecydowanie nie w czasie, podobnie jak wcześniej Mr. Freeze (o czymś przypominającym Jokera nawet nie wspomnę). Widać natomiast, że panteon wrogów Batmana to dla producentów serialu najlepszy sposób na to, by zatrzymać widza przy ekranie, a gdyby traktować to jako bardzo alternatywną historię Gotham, Batmana i całej reszty, to zdecydowanie można to kupić. Jeśli natomiast w pewnym momencie zbiegnie się to z historią Batmana, to raczej odczujemy dość dużą konsternację.
Obecnie Gotham ogląda się dobrze mimo wspomnianego wcześniej drętwego aktorstwa (ale tylko w niektórych przypadkach) i tak naprawdę braku jakiegokolwiek powiązania z oryginalną historią Człowieka Nietoperza. Cieniem na serialu pewnie jeszcze przez długi czas będzie się kładło jednak to, że wrogowie, z których pokonaniem ogromne problemy często miał sam Batman, tu powstrzymywani są przez nijakiego Jima Gordona. Mimo więc fajnego klimatu, jaki twórcy Gotham zdołali wypracować, ostatecznie serial może po prostu źle skończyć, bo choć panteon wrogów Batmana jest naprawdę spory, to twórcy tak szybko się z nich wystrzeliwują, że dorosły Bruce Wayne będzie walczył co najwyżej z hejterami w Sieci.
Źródło: zdjęcie główne: FOX
Poznaj recenzenta
Paweł SzałankiewiczDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat