Gotham: sezon 3, odcinek 12 – recenzja serialu
Gotham powróciło po kilkutygodniowej przerwie i… obyło się bez większych rewelacji. Twórcy nadal stawiają na spokojną kontynuację poszczególnych wątków, tym razem praktycznie bez fajerwerków.
Gotham powróciło po kilkutygodniowej przerwie i… obyło się bez większych rewelacji. Twórcy nadal stawiają na spokojną kontynuację poszczególnych wątków, tym razem praktycznie bez fajerwerków.
Na początek warto wspomnieć o jednym – cieszy mnie to, że serial trzyma równy poziom. W tym sezonie Gotham nie notowało wyraźnych spadków poziomu i tak też jest w odcinku Ghosts, który jak się okazuje, ma wieloznaczny wymiar.
Duchem przede wszystkim (i to przeszłości) jest powrót matki Seliny Kyle (w tej roli Ivana Miličević, gwiazda serialu Banshee), która porzuciła swoją córkę, kiedy ta miała pięć lat. Jej powrót naturalnie prowadzi do wątków obyczajowych i próby odbudowania relacji matka-córka, w czym niemałą rolę zaczął odgrywać Bruce Wayne na czele z Alfredem (wyraźnie zauroczonym matką Seliny). Problem w tym, że takie powroty (co nikogo pewnie nie zaskoczyło) mają swoje drugie dno i tak też jest w tym przypadku. Maria Kyle z jednej strony jest duchem przeszłości nawiedzającym swoją córkę, z drugiej – sama jeszcze nie uporała się z własną przeszłością, co zapewne będzie jednym z podstawowych wątków kolejnego odcinka (odcinków?).
Duchy, a właściwie jeden duch, nie opuszczał nas do końca tego odcinka. To za sprawą Pingwina, którego zaczął prześladować własny ojciec, a ten, jak wiemy, od dawna okupuje miejsce na cmentarzu. Już od dłuższego czasu zanosiło się na to, że Oswald Cobblepot długo nie będzie na szczycie (czytaj: nie będzie rządził Gotham), a jego upadek może być bolesny. W przypadku tego ostatniego stwierdzenia tak jednak nie było i jak na ironię, Pingwin będzie leciał na dno jeszcze bardzo długo, a przynajmniej tak ma przyrzeczone. Popadanie w obłęd szaleństwa w wykonaniu Robina Lorda Taylora nie różni się jednak niczym od tego, jak standardowo wypada w roli Pingwina. Trochę szkoda, ponieważ jego postać zwyczajnie powszednieje. Z drugiej strony to pozwala wybić się innym bohaterom tej produkcji.
Oczywiście nie jest tak w przypadku Jima Gordona. Tak, Ben McKenzie to nadal jedna z najsztywniejszych postaci w tej produkcji, ale do tego zdążyliśmy się już przyzwyczaić (dlatego cieszmy się, że jest jeszcze Harvey). Tak jak i do tego, że znów grozi mu niebezpieczeństwo, a mimo to przyszły komisarz policji w Gotham nadal dzielnie walczy z przestępstwami. I tak, w tym wszystkim też jest duch, a nawet duchy – przeszłości, teraźniejszości oraz zwyczajnej, ludzkiej zemsty za śmierć męża Lee –Mario. Bezpośrednio za sznurki w tej sprawie pociąga ojciec Mario – Falcone, a jego marionetką, mającą wykonać te niełatwe zadanie, jest Victor Zsasz – chyba jeden z bardziej lubianych złoczyńców w tym serialu, któremu momentami chce się nawet kibicować, by chociaż zranił Gordona. Tu jak się można domyśleć, wszystko i tak kończy się dla Jima dobrze, choć krzywd wyrządzonych tak Lee, jak i Falcone nikt mu raczej nie wybaczy.
Wątek Jima prowadzi do ostatniego ducha przeszłości, a zarazem ducha szaleństwa, jakie jakiś czas temu nawiedziło Gotham za sprawą byłego cyrkowca Jerome’a, którego wielu fanów podejrzewało, że w Gotham będzie pełnił rolę Jokera. Tak raczej się nie stanie, ale jego spuścizna jest żywa w tym mieście do dziś. Społeczność, zwłaszcza ta nie bez powodu określana mianem spod ciemnej gwiazdy, nie tylko doskonale go pamięta, ale traktuje jak wzór do naśladowania. Szybko też okazuje się, że początkowa nietypowa śmierć kobiety (umierała w sumie dwa razy) będzie prowadzić do podobnych eksperymentów, jakie przeprowadzano w Indian Hill – czyli ożywiania ludzi. A jak pokazują ostatnie sekwencje tego odcinka – panteon do wybudzenia jest całkiem interesujący.
Co może cieszyć jeszcze widza tego serialu? Edward Nygma, który w ostatnim czasie stał się naprawdę wyróżniającą się postacią tego serialu i nadaje bardzo ciekawy ton niektórym wydarzeniom. Co prawda na lichych podstawach wydaje się stać jego sojusz z Barbarą, ale ten duet może sprawić, że nawet w nudnym i przewidywalnym scenariuszu czasem zaświeci słońce.
Powrót Gotham cieszy. Ghosts nie jest może najlepszym odcinkiem, ale z jednej strony harmonijnie rozwija rozpoczęte wcześniej wątki, a z drugiej delikatnie sugeruje kolejne. Nauczeni doświadczeniem wiemy, że im bliżej finałowych odcinków, tym więcej (i ciekawiej) będzie działo się w Gotham, na co jednak musimy cierpliwie jeszcze poczekać.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Paweł SzałankiewiczDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat