„Gracze”: sezon 1, odcinek 9 – recenzja
Najnowszy odcinek serialu „Gracze” („Ballers”) skupia się przede wszystkim na przeszłości i psychice Spencera. Do zaproponowanego rozwiązania fabularnego można mieć jeden poważny zarzut, ale produkcja i tak wychodzi obronną ręką.
Najnowszy odcinek serialu „Gracze” („Ballers”) skupia się przede wszystkim na przeszłości i psychice Spencera. Do zaproponowanego rozwiązania fabularnego można mieć jeden poważny zarzut, ale produkcja i tak wychodzi obronną ręką.
Skazą nie tyle samego serialu „Ballers”, co po prostu przedstawionego w nim świata Spencera jest postać Reggiego. Odcinek zaczyna się źle, wracamy bowiem do przepychania się z nieodpowiedzialnym doradcą Vernona, który - jak się okazuje - miał jednak sporo wspólnego z kompromitującymi zdjęciami. Prowokacyjne zachowanie wobec Angie to dobry pomysł scenarzystów na oskarżenie Reggiego o zaistniałe kłopoty – w ten sposób nie przypisali mu wyrachowania i perfidności, ale potwierdzili jego niedojrzałość i głupotę. Oby incydent ten przepełnił czarę goryczy. Reakcja Vernona zdaje się to potwierdzać, choć lepiej, żeby on sam szybko się odnalazł i przyjął ofertę Dallas.
O ile sam Reggie jest dla widza irytujący, to jednak jego relacja z przyjacielem pokazana jest wiarygodnie. W środowisku profesjonalnego sportu młodzi zawodnicy, którzy błyskawicznie odnoszą gigantyczny sukces, często czują się podświadomie zobowiązani wobec swoich znajomych i rodziny. Chcą podzielić się z nimi pieniędzmi i wygodami, ale nie zawsze potrafią poradzić sobie z ich ewentualnym negatywnym wpływem. Taki obrazek obserwujemy w produkcji HBO, a od pozytywnej strony dylemat ten przybliżał ostatnio serial „Survivor's Remorse”.
Jeszcze ciekawiej wypadły w tym tygodniu perypetie Charlesa. Jego chęć powrotu do zawodowego sportu jest ogromna, podkręcana jeszcze przez motywacyjne wideo sprezentowane mu przez Ricky’ego, w którym to pojawia się m.in. Julian Edelman, zawodnik New England Patriots, i jeszcze parę innych znanych twarzy. Pierwszy testowy trening okazał się jednak bolesnym zderzeniem z rzeczywistością. Kondycja i sprawność już nie taka jak dawniej, a przy okazji ucierpiała też duma zawodnika. Niespodziewana wiadomość o ciąży żony zapewne przyczyni się do przewartościowania priorytetów.
Postać Charlesa uosabia w ten sposób kolejny ze sportowych dylematów – kiedy i na jakich warunkach zakończyć karierę. Można odejść w chwale, będąc u szczytu formy - jednocześnie fani ciągle żywo o tobie pamiętają, ale w głowie pozostaje nieustępliwe pytanie, czy rzeczywiście dałeś już z siebie wszystko. Możesz też grać do upadłego, ryzykując ośmieszenie w oczach widzów i zakończenie sportowej przygody niekoniecznie na własnych warunkach, ale za to ze świadomością, że to jest ten ostatecznie właściwy moment. Takie rozważania kłębią się zapewne w głowie Charlesa, ale życie rodzinne może być dla niego zupełnie nową motywacją.
[video-browser playlist="739152" suggest=""]
Spośród pozostałych drugoplanowych postaci w tle pozostali tym razem Ricky i Joe. Ten pierwszy kontynuuje starania o przebaczenie Belli, ale zdaje się, że powieszenie podarowanego mu niegdyś obrazu nie wystarczy. Kibicowanie jego kolejnym próbom przychodzi łatwo, nie tylko dlatego, że John David Washington kreuje - w gruncie rzeczy - sympatyczną i dobroduszną postać, ale także szkoda byłoby, gdyby miła dla oka dziewczyna miała zniknąć z ekranu. Odwrotnie prezentuje się tymczasem sytuacja Joe, do którego osobiście ciągle nie mogę się przekonać. Pokazał się z dobrej strony, kiedy szczerze i poważnie porozmawiał z Andersonem, ale już za chwilę dziecinnie – albo, jak ujął to Spencer, po babsku – narzekał w barze na swojego przyjaciela, niedowierzając jego słowu. Poniekąd jego zachowanie można usprawiedliwić, ale najlepsze, co mogę o nim powiedzieć, to że chociaż trudno go polubić, to jednak w swoich odchyłach jest niegroźny i pozostaje uczciwy oraz lojalny.
Wątek przewodni i najważniejsza historia „Head-On” to zasygnalizowane na wstępie rozprawienie się z przeszłością Spencera. Za reklamą warsztatu samochodowego z poprzedniego odcinka i pojawieniem się w niej Michaela Cudlitza kryła się jednak głębsza historia – to odgrywany przez niego Dan Balsamo jest zawodnikiem, któremu Strasmore brutalnym atakiem zakończył karierę. Rozprawienie się z wyrzutami sumienia Spencera wypadło przekonująco, znów w odpowiedni sposób wyważono bowiem proporcje komedii (uszkadzanie własnego samochodu, wychwalanie piosenki country) i dramatu (szczere próby wytłumaczenia, trudność w złapaniu kontaktu).
Do scenarzystów mam jednak jeden poważny zarzut: zupełnie niepotrzebne było tłumaczenie Balsamo, iż Spencer wyświadczył mu dzięki temu przysługę. W oczach widza usprawiedliwiono w ten sposób zachowanie protagonisty, a samo przebaczenie, po początkowych animozjach, przyszło nadspodziewanie łatwo. Nie było takiej konieczności; jako widzowie gotowi jesteśmy dziś na gorzkie i trudne w odbiorze rozwiązania. Z drugiej strony to jednak sytuacja przewrotna, ponieważ sztampowym efektem takich zdarzeń jest z reguły zakończenie obiecującej kariery wschodzącej gwiazdy – to uznać więc trzeba za plus, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że można było to ująć w dojrzalszy sposób.
I czyniłbym z tego główny zarzut wobec odcinka, gdyby nie kapitalna końcówka. Świetna jest cała sekwencja na stadionie Miami Marlins i gościnny występ baseballisty Giancarlo Stantona, ale to ostatnie sekundy sprawiają, że serial wychodzi na swoje. Komiczny nokaut fotoreportera, triumfalne zachowanie Dana, wiwat publiczności i reakcja na twarzy Spencera to esencja przyjętej konwencji, potwierdzająca, że zaproponowane pomysły idealnie pasują nie tylko do samej fabuły, ale także do rozrywkowego stylu produkcji.
Zestawiając to ponadto z okazjonalnym wplataniem w rozmowy prawdziwych osób - m.in. Leo Messiego czy Birdmana - można wręcz wysunąć wniosek, iż „Ballers” są godnym artystycznie, acz sportowym w duchu spadkobiercą kultowego już dzisiaj serialu „Ekipa”. Finał i ostateczny werdykt już za niecały tydzień.
Poznaj recenzenta
Piotr WosikDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat