Gwiezdne Wojny: Andor - sezon 2, odcinki 7-9 - recenzja spoilerowa
Data premiery w Polsce: 21 września 2022Ciemne chmury wreszcie zebrały się nad Ghorman i doprowadziły do wielkich zamieszek przeciwko Imperialnej ekspansji. Czy będzie to prawdziwy początek wojny z Palpatinem?
Ciemne chmury wreszcie zebrały się nad Ghorman i doprowadziły do wielkich zamieszek przeciwko Imperialnej ekspansji. Czy będzie to prawdziwy początek wojny z Palpatinem?

Kiedy kończyłem ostatnią recenzję, bardzo mocno zaznaczyłem, że odcinki 4–6 dają wrażenie wstępu czy podbudowy pod dalsze rozwinięcie motywu Ghorman. Wyróżniało się to na tle mimo wszystko skończonych aktów z tej produkcji. Cóż, tym razem dostaliśmy swego rodzaju finał. Nie jest to rzecz jasna koniec, ale domknięto wiele wątków obecnych wręcz od początku serii, a przed nami droga do finału. Ten rozdział można nazwać puentą sezonu – momentem, w którym mnóstwo postaci pali za sobą mosty i zmienia status swój oraz Rebelii.
Zacznę od bohaterów ściśle powiązanych z wątkiem eksploatowanej planety. Mojego ulubieńca, Syrila, spotyka smutny koniec. Niemalże przez wszystkie trzy odcinki jego rola opiera się na usilnej walce o to, co uważa za słuszne – i nie jest to już tylko dobro Imperium. Biedak rozerwany jest pomiędzy swoją niezłomną lojalnością wobec systemu połączoną z miłością do Dedry (symbolizującej bezwzględność i porządek) a wewnętrznym współczuciem i empatią wobec uciskanego ludu Ghorman. Ta postać jest idealnym przykładem, że w dystopii Imperium nie ma miejsca na ideały. Syril z jednej strony obrzucany jest obelgami przez swoich niedoszłych sojuszników z buntowniczego podziemia (i ma świadomość, że to oni mają rację). Z drugiej strony jego ukochana cały czas trzyma go w niewiedzy. Wszystko kulminuje w scenie mocno przypominającej moment z pierwszego sezonu, gdy błędy Syrila obracają się przeciwko niemu, a on zostaje sam w środku masakry. Tym razem jednak widzi on zło, jakie Imperialne wojska dokonują na niewinnych ludziach. Liczyłem na więcej motywu buntu przeciwko własnemu pracodawcy, ale to, co dostałem, jest wystarczająco dobre. Szybka śmierć tego bohatera z rąk osoby, którą nieświadomie oszukiwał, wydaje się właściwym finałem.
Podobnie jest z Dedrą, której wątek może nie wzbudza współczucia, ale niesamowicie szokuje. Widać, że nie jest to osoba, która z lekkością doprowadza do eksterminacji, ale samo Imperium pomaga jej w podjęciu tej decyzji. Choć jej samej nie ma tu tak wiele, historia pokazuje nam postacie wokół, np. wysłaną na Ghorman imperialną wersję Hansa Landy z Bękartów Wojny, która specjalizuje się w załatwianiu brudnych spraw Palpatine’a. Serial cały czas zachwyca mnie, pokazując sympatyczniejszą stronę Imperium. Kiedy zły oficer wysyła niedoświadczonych rekrutów jako przynętę dla protestujących, to nie widzimy siły opresji, a przerażonych młodzieńców.

Wątek, który wywołał u mnie mieszane uczucia, to historia romansu Andora i Bix. Szokujący finał mnie rozczarował. Po roku mieszkania w domku na księżycu Yavina IV para zaczyna wieść życie, które można by nazwać w miarę normalnym. Jednak po tym, jak Cassian doświadcza rzezi na Ghorman, zaczyna mieć wątpliwości co do dalszego zaangażowania w Rebelię. To sprawia, że Bix pakuje swoje manatki i ucieka. Zostawia bohatera z wiadomością, że będą razem, jeśli konflikt galaktyczny dobiegnie końca. Być może wątek ten zostanie jakoś podjęty w przyszłości, ale dla mnie wyglądało to na najbardziej chamską próbę pozbycia się postaci. Wszystko dlatego, że nie pojawia się ona w Łotrze 1. Nie powiem, sam motyw rozstania (zamiast uśmiercania biednej Bix) byłby ciekawy, gdyby nie to, że zrobiono to nagle, bez jakiejkolwiek podbudówki. W tym akcie nie widzieliśmy żadnej poważnej kłótni między nimi, a wszystko kończy się tragicznie. Boję się, że to koniec tego wątku, skoro czeka nas kolejny przeskok czasowy, a zakończenie historii samego Cassiana i tak znamy. Zresztą Andor w tym akcie odgrywa bardziej rolę okienka dla widza, przez które obserwujemy mord dokonywany na niewinnej ludności Ghorman.
Nieco dziwacznie, ale sympatycznie przedstawiono wątek Wilsoma i jego nowej miłości. Wilmon jawi się jako prawdziwy bohater – czy to organizując wypad Andora na Ghorman, czy wspierając biednych, zbuntowanych mieszkańców obleganej planety. Chociaż sam wątek nawet nie dotknął motywów z Sawem Gerrerą z poprzedniego aktu, nie przeszkadzało mi to. Jestem niezwykle ciekaw, czy postać zostanie uśmiercona na łóżku szpitalnym, czy jednak zobaczymy ją w finale.

Finał aktu wreszcie powrócił do historii senator Mon Mothmy. Nie wiem tylko, czy osoby, które wcześniej czuły niedosyt, zostaną usatysfakcjonowane, gdyż całość sprowadza się do ewakuowania jej z Senatu po płomiennym, uderzającym w Imperatora przemówieniu. Nie ma tu nawet wzmianki o jej rodzinie, ale dostajemy pełną napięcia ewakuację z budynku Senatu. Jej przemowa o mordzie na Ghormanach wydała mi się jednak dość stonowana w kontekście tego, jak dobre monologi przedstawiał nam serial dotychczas. W pamięć zapadło mi tylko finalne porównanie Palpatine’a do potwora. Nie jestem w stanie określić, czego dokładnie zabrakło, ale w porównaniu do niektórych wypowiedzi Luthena czy emocjonalnych wyrzutów Vel z poprzedniego odcinka, wielki sprzeciw Mon Mothmy wypada blado. Podobało mi się natomiast pierwsze zetknięcie senatorki z Cassianem, a co za tym idzie – z brutalną stroną Rebelii, w której nie ma miejsca na zastanowienie się nad odstrzeleniem wroga. Wspomniany Luthen miał znacznie mniej czasu w tych odcinkach, ale serial w ciekawy sposób podtrzymuje jego potężną pozycję w świecie szpiegostwa i polityki. Mocno zaznaczane jest, że ma on swoje wtyki wszędzie, nawet wśród współpracowników.
Niesamowicie przedstawiono zamieszki na Ghorman, po raz kolejny dając nam posmak kosmicznej dystopii w najlepszym wydaniu. Andor przedstawia prostych mieszkańców Galaktyki – i to oni decydują się wreszcie zbuntować. Na każdym kroku czujemy ich niezwykle smutną, a zarazem optymistyczną sytuację, gdyż wciąż wierzą, że są w stanie zmienić swoje życie na lepsze, tylko po to, aby spotkać się z publiczną egzekucją. Jak zwykle w tym przypadku serial lśni swoimi trzecioplanowymi postaciami. Mamy tu kontynuowany wątek lokaja, który stracił swoich rodziców, a teraz pomaga Andorowi w zamachu na Dedrę, czy nawet krótką historię odkupienia chłopaka, który postrzelił Cintę w poprzednim akcie. Z łzami w oczach ogląda się śmierć znanych bohaterów z buntowniczego podziemia planety.
W głowie pozostały mi jeszcze dwa elementy, które przewijają się w wątku Andora. Bardzo spodobało mi się to, jak postrzegani są użytkownicy Mocy w tym serialu. Nie są to potężni Jedi ani wielcy kapłani. Raczej patrzy się na nich jak na oszustów i szarlatanów. Jest to naprawdę dojmujące pokazanie tego, jak upadła religia praktykowana przez zakon kosmicznych rycerzy. Drugim motywem, który z kolei nie wypada tak pozytywnie, jest Draven. Postaci wielkiego dowódcy z Rebelii brakuje jakiejkolwiek sceny, która nie byłaby kliszą. Otóż mamy sobie szorstkiego i zdyscyplinowanego przywódcę i Andora, „kreatywnie” podchodzącego do zasad i rozkazów. Byłaby to ciekawa dynamika, gdyby każda scena między nimi nie sprowadzała się do łamania rozkazów przez Cassiana i wnerwionego Dravena. Być może finał zaoferuje mi coś lepszego, ale jak na razie bardziej to irytowało.
Wizualnie Andor wciąż trzyma poziom, choć podtrzymuję przytyki z poprzedniej recenzji. Ghorman wygląda jak Ferrix 2.0 i niestety podobnie jest z samą rewolucją na planecie. Miałem olbrzymie déjà vu. Nie mogę jednak odmówić twórcom, że zawsze wiedziałem, gdzie co jest, a plac, na którym rozgrywa się większość tego aktu, znam już jak własną kieszeń. Całą atmosferę tych wydarzeń przypieczętowuje to, jak dobrze serial przedstawia kosmiczne kultury. Miałem ciarki, gdy Ghormanie nagle zaczęli śpiewać swój hymn.
Jest to zdecydowanie mocny akt, domykający wydarzenia zapoczątkowane w poprzednim tygodniu. Nie mogłem jednak oprzeć się wrażeniu, że twórcy mieli za mało czasu. Szybko poprowadzony wątek Bix, jednowymiarowa postać Dravena czy kompletnie nieobecna historia rodziny Mon Mothmy – to jest mocno odczuwalne, a wątpię, by finał był w stanie to wszystko udźwignąć.
Poznaj recenzenta
Tomasz Hudyga


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1975, kończy 50 lat
ur. 1981, kończy 44 lat
ur. 1964, kończy 61 lat
ur. 1982, kończy 43 lat
ur. 1987, kończy 38 lat

