Emily Henry stała się jedną z najpopularniejszych autorek. To pisarka doceniana za styl literacki, kreowanie sympatycznych bohaterów oraz zręczne posługiwanie się znanymi motywami w powieściach romantycznych. Te zalety sprawiają, że mnóstwo oddanych czytelników czeka z niecierpliwością na kolejne tytuły, niezmiennie zachwycając się poprzednimi. Elementy, takie jak niesztampowość oraz unikanie prostych schematów, spowodowały, że chciałam sięgnąć do jej twórczości. W końcu nadszedł ten dzień i w moje ręce wpadła pozycja Happy Place, która przekonała mnie do siebie głównym, tytułowym wątkiem.  Nie należy oceniać książki po okładce, bo kolorystyka i rysunki recenzowanej pozycji mogą mylnie zasugerować, że będzie to komedia romantyczna. Tutaj romans staje się słodko-gorzki, bo los najprostsze rzeczy w życiu bohaterów przeobraża w te najbardziej skomplikowane. Plastrem na zranione serce staje się wizualizacja szczęśliwego miejsca, a realny powrót do niego jest ostatecznym lekarstwem. W ten sposób Harriet radzi sobie z trudną codziennością – powraca myślami do nadmorskiego domku w Maine, gdzie corocznie spędzała czas ze swoimi najlepszymi przyjaciółmi. To miejsce, w którym umocniła więzi z bliskimi, a także stworzyła wiele radosnych, beztroskich wspomnień. Niestety, kiedyś kres idyllicznej scenerii musi nadejść. Bohaterka po zakończeniu wieloletniego związku (o czym przyjaciele nie mają bladego pojęcia) przyjeżdża do Maine i dowiaduje się, że domek został wystawiony na sprzedaż. Ekipa zbiera się po raz ostatni w swoim szczęśliwym miejscu, by wrócić pamięcią do starych, dobrych czasów. Tytułowy wątek zostaje ukazany za pomocą licznych retrospekcji, w których z perspektywy Harriet patrzymy na chwile spędzone z przyjaciółmi, pełne śmiechu i bezgranicznego szczęścia. Obserwujemy także jej rosnącą miłość do Wyna Connora, kolejne etapy ich związku, a także gorsze momenty oraz bolesne rozstanie. Bardzo cenię ten motyw w literaturze, ponieważ dodaje on dynamiki do akcji oraz pomaga lepiej zrozumieć motywacje bohaterów. Jednak czasem przez zaburzenie chronologicznego biegu wydarzeń łatwo się pogubić. Niestety mimo podziału rozdziałów na przeszłość i teraźniejszość można się zamotać w historii. Dzieje się tak, bo narratorka nawet w częściach poświęconych aktualnym sprawom potrafi wracać do dawnych chwil. 
Styl autorki jest lekki i przyjemny, więc książkę chłonie się w zaskakująco szybkim tempie, a niektóre złote cytaty pozostają w głowie na dłużej. Pisarka w poprawny sposób posłużyła się schematami romantycznymi, takimi jak druga szansa dla byłego narzeczonego i fake dating, czyli udawany związek. Jednak w moim odczuciu nie były to rozwiązania wyjątkowo zaskakujące czy świeże. Od początku wiadomo, w jakim kierunku pójdzie fabuła. Lepiej wyszła natomiast charakterystyka bohaterów, szczególnie tych pierwszoplanowych. 
Źródło: Kobiece
Harriet zdobyła moją sympatię już w scenie, gdy była o krok od spotkania z wieloletnimi przyjaciółmi. To młoda dziewczyna, której rozterki z pewnością przeżyło większość czytelniczek. Oprócz skrywanej tęsknoty za byłym narzeczonym, bohaterka wewnętrznie chowa swoją niechęć do wykonywanego zawodu. Nieraz dusi w sobie najskrytsze pragnienia, w obawie przed krytycznym spojrzeniem swoich wymagających rodziców. Tymczasem Wyn z pewnością stanie się dla wielu osób kolejnym książkowym crushem. Nie jest jednak wyłącznie obiektem westchnień Harriet, bo ma więcej do zaoferowania. Bohater zmaga się z problemami natury psychologicznej. Musi poradzić sobie po śmierci ukochanego rodzica. Udało mi się zżyć z głównym duetem, czego nie mogę powiedzieć o ich grupie przyjaciół. Drugoplanowi bohaterowie do połowy książki byli dla mnie obojętni, mimo największych chęci i wysiłku autorki. Mają oni swoje charakterystyczne cechy, więc są rozpoznawalni, ale wciąż nie udało mi się poczuć do nich tak ogromnej sympatii, jak do Harry i Wyna. Dopiero pod koniec Sabrina, Kimmy, Cleo oraz Parth otrzymują więcej scen i odgrywają nieco większą rolę. Happy Place to romans nieperfekcyjny, choć z pewnością jeden z ciekawszych. Dlaczego? Bo ma do zaoferowania coś więcej niż tylko historię miłosną Harriet i Wyna. Przekazuje cenne lekcje o poświęceniu życia dla mało satysfakcjonującego zawodu. Pokazuje, że jeżeli przyjaźń jest pielęgnowana, to może przetrwać wieki. Daje również nadzieję na romantyczną miłość, która może pokonać wszelkie przeszkody. Z jednej strony nie czuję dużego przywiązania do tej powieści, z drugiej mogłabym sięgnąć po kolejną książkę Emily Henry. Być może na tym polega sztuczka tej autorki?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj