Hellbound: sezon 1, odcinki 1-3 - recenzja [Toronto 2021]
Hellbound to koreański serial Netflixa, który miał światową premierę podczas festiwalu filmowego w Toronto. Czy produkcja twórcy Zombie Express oferuje dobry czas?
Hellbound to koreański serial Netflixa, który miał światową premierę podczas festiwalu filmowego w Toronto. Czy produkcja twórcy Zombie Express oferuje dobry czas?
Hellbound to serial Netflixa, którego reżyserem jest Yeon Sang-ho, doskonale znany z hitu Zombie express. Zwiastun streszcza punkt wyjścia oscylujący w klimacie fantasy. Anioł pojawia się i zapowiada grzesznikowi, że jest skazany na piekło i kiedy dokładnie zginie. Wówczas egzekutorzy z piekła pojawiają się i go masakrują. Dosłownie. To jest ten element, który w tym serialu definitywnie ma przerażać, bo sposób, w jaki rozprawiają się z winowajcą, jest ekstremalnie brutalny i okrutny. Ma to wręcz wprowadzać w obrzydzenie, ale jednocześnie ma to cel fabularny, bo nie przypadkowo nazywane jest to demonstracją. W pewnym sensie pokazuje to, co czeka każdego, kto zgrzeszy i ma siać boski strach. Tylko że to jest zaledwie punkt wyjścia do historii opowiadającej o czymś zupełnie innym. Element nadnaturalny to fundament, na bazie którego jest snuta ta opowieść, ale – bazując na trailerze – muszę przestrzec, że nie jest to widowiskowa rozrywka dla każdego. Efekciarskich scen z egzekutorami jest zaledwie kilka – są one dobrze nakręcone i mają duży ładunek emocjonalny, ale one nie są sednem i esencją historii.
Reżyser traktuje kwestię egzekucji przez wysłanników z piekła jako punkt wyjścia do poruszenia uniwersalnych kwestii ludzkich lęków i niepokojów, które są obrazowane w podkręconym przez wydarzenia stylu. Czy ktoś, kto nie wierzy w Boga, uwierzy w egzekutorów z piekła? Czy wiara w tym aspekcie ma jakieś znaczenie, gdy widzimy, co się dzieje? Twórca pokazuje, jak współczesny świat pełny fake newsów z wątpliwych źródeł może podejść do takiego wydarzenia, które – jak widzimy w trailerze – odbywa się w środku wielkiego miasta w ciągu dnia. Stawia przerażające diagnozy o tym, jak społeczeństwo krótko koncentruje uwagę, a chwilę później przechodzi do wszystkiego na porządku dziennym. W związku z pokazaniem w telewizji transmisji na żywo z krwawej demonstracji świat, w którym rozgrywa się akcja, powinien zostać wywrócony do góry nogami na zawsze. Pomimo wszystkich okoliczności i setek świadków kult, który w jednym momencie stał się najpotężniejszą organizacją religijną świata, chwilę później jest zgrają dziwaków. Hellbound stara się dać do zrozumienia, jaka jest różnica pomiędzy wiarą a zobaczeniem czegoś na własne oczy, pomimo braku wiary. To przejmująca wiwisekcja społeczeństwa wykraczająca daleko poza Koreę Południową i zarazem dająca po puencie filmu do myślenia o tym, jak media społecznościowe, technologia i codzienność w pędzie zabiera ludziom jakiś pierwiastek człowieczeństwa. Reżyser dolewa do tego też brak autorytetów u młodych ludzi, co stawia ich w roli łatwego narzędzia dla osób charyzmatycznych i wyznaczających cel. To takie osoby tutaj są najbardziej potworne i brutalne, bez oznak empatii. Puenta więc nie pozostawia niedopowiedzeń i ostatnia scena serialu staje się kropką nad i. Pokazuje, do czego ta historia prowadziła i że pomimo wszystkich wydarzeń, świat nie jest w stanie się zmienić.
W tym wszystkim nie brak też zastanowienia się nad konceptem kary i sprawiedliwości. Służy do tego osobista historia detektywa, którego żona została wiele lat wcześniej zamordowana, a sprawca będący wtedy pod wpływem narkotyków uniknął surowej kary. Idąc nawet krok dalej, film pokazuje, że fanatycy popełniają gorsze grzechy niż osoby skazane na piekło, ale kara ich unika. Co trzeba zrobić, by anioł oznajmił śmierć i piekło? Nie ma tutaj jednoznacznej odpowiedzi, bo ten aspekt pozostaje w kontekście niedopowiedzenia. Jednak wydarzenia sugerują, że sytuacja nie jest tak prosta i zerojedynkowa, jakby każdy chciał. Czy działanie piekła i egzekutorów to w ogóle decyzja Boga? Serial pokazuje, że to tylko interpretacja sprzedawana dalej, ale tak naprawdę może chodzić o coś zupełnie innego i nawet być może nie jest to w ogóle związane z Bogiem. Stawiam wręcz, że wraz z kolejnym seansem inne interpretacje widzów mogą nabrać większego znaczenia. Słowa anioła traktowane dosłownie przez przywódcę kultu stworzyły jedną narrację, ale patrząc na sam motyw śmierci, piekłem może być sama egzekucja. To buduje duży potencjał na 2. sezon, gdy jakieś odpowiedzi mogą się pojawić, ale jednocześnie nie jest to w ogóle konieczne z uwagi na to, o czym jest ta historia i jak kwestia nadnaturalna jest narzędziem jej opowiadania, a nie nią samą.
Yeon Sang-ho doskonale prowadzi tę historię, utrzymując przez te kilka odcinków dobre tempo. Akcenty są tak rozłożone, że trudno się oderwać. Czuć w tym pewne podobieństwa do charakteru Zombie Ekspress, gdyż całości towarzyszy dość specyficzna, gęsta atmosfera i zarazem budowane jest gigantyczne napięcie. Towarzyszy nam takie uczucie, które non stop angażuje w opowieść, która wydaje się nie mieć dłużyzn jako takich. Takim mankamentem są świadomie popadające w skrajność wystąpienia fanatyka w mediach społecznościowych, które są zbyt długie i choć dobrze pokazują problem i manipulację ludźmi, którzy „włączyli myślenie”, niepotrzebnie jest to przedłużane. Całokształt jednak pozwala na to przymknąć oko, bo serial staje się wyśmienitą i niegłupią rozrywką na uniwersalnym poziomie, czyli nie ma tutaj specyficzności kulturowych, które wybijałyby z rytmu. A raczej historia, która może w taki sam sposób trafić do widza bez względu na szerokość geograficzną. Wszystko okraszono emocjami, które sprawiają, że po seansie pozostanie jedynie jeden wniosek: warto było. Bardzo nietuzinkowa rzecz, która w mądry sposób porusza wiele problemów, ubierając to w dość rozrywkowe i emocjonujące szaty.
Recenzja została pierwotnie opublikowana 11 września 2021 roku podczas festiwalu w Toronto.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat