How I Met Your Father - sezon 1, odcinek 4 - recenzja
Data premiery w Polsce: 14 czerwca 2022How I met your father wciąż męczy słabym humorem i przewidywalnością poszczególnych wątków. Coraz wyraźniej widać słabości obsady, która nie nadaje się do komediowego gatunku. Oceniam.
How I met your father wciąż męczy słabym humorem i przewidywalnością poszczególnych wątków. Coraz wyraźniej widać słabości obsady, która nie nadaje się do komediowego gatunku. Oceniam.
W czwartym odcinku Jak poznałam twojego ojca nadal poznajemy historię Sophie, która umówiła się na randkę z Drew, czyli potencjalnym tytułowym ojcem. Bohaterowie w swoim towarzystwie czuli się tak dobrze, że kobieta zaprosiła wybranka na swoją imprezę urodzinową. Zdała sobie sprawę, że szalone plany na przyjęcie muszą zostać zmienione, żeby zaimponować partnerowi z wyrafinowanym gustem.
Właściwie od samego początku odcinka, gdy starsza wersja Sophie oznajmiła, że w wieku trzydziestu lat nie uważała się za dojrzałą, kierunek tego wątku fabularnego był łatwy do przewidzenia. To nic złego przy sitcomach, a w szczególności w tym konkretnym przypadku, który czerpie inspiracje z Jak poznałem waszą matkę. W tych okolicznościach cała uwaga spadała na żarty i gagi, które musiały wybronić tę przewidywalność historii i dać widzom nieco rozrywki. Jednak dowcipy nie bawiły, choć kilka z nich miało potencjał na choćby wymuszony chichot. Naśmiewanie się z pierścienia zaręczynowego Sida nie było takie złe, ale Suraj Sharma chyba nie czuje swojej postaci. Ten bohater jest nudny, nie bawi. I niestety, podobną sytuację oglądamy z Sophie. Ona, podobnie jak Sid, jest sympatyczną kobietą, którą się lubi, a nawet kibicuje w znalezieniu miłości. Ale Hilary Duff nie ma talentu do komedii. Widać, że usilnie się stara, żeby te słabej jakości żarty działały. Jednak śnieżnobiały uśmiech, uroda i ekspozycja kobiecych kształtów nie są wyznacznikami dobrego aktorstwa. To nie wystarczy, żeby kogokolwiek rozbawić. Natomiast jej historia wciąż ciekawi, ale chyba nie o to do końca chodzi w sitcomach…
Wątek Sophie i Drew zakończył się oczywiście wyjawieniem prawdy i szczerą rozmową na dachu (fajne nawiązanie do Jak poznałem waszą matkę). Poświęcono też nieco czasu związkowi Charliego z Valentiną. Nie ma w nim żadnej chemii ani romantyzmu (jak to było u Lily i Marshalla), a sztucznie wykreowany pociąg seksualny zupełnie nie przekonuje. Problemem wydaje się tu Francia Raisa grająca Valentinę, która jest nijaka i podobnie jak Duff nie ma komediowego talentu. Jedynie od czasu do czasu ma przebłyski humoru, ale wynikające bardziej z gierek słownych. I do tego bardzo blado wypada przy Tomie Ainsleyu, który jest najbardziej wyrazisty z całej obsady. Owszem, gra w sposób przerysowany, ale nadaje swojej postaci charakter, przez co jest ciekawszy. Dzięki swojej charyzmie jest w stanie rozbawiać widzów nawet słabym żartem. W każdym razie wątek romansowy między Charliem i Valentiną jest tak koślawo napisany, że odechciewa się patrzeć na tę parę.
Na małą pochwałę zasługuje wątek Jessego i Ellen, ponieważ pozwolił rozwinąć obie postacie. Dowiedzieliśmy się, w jaki sposób stali się rodzeństwem. Wyjawiono też, dlaczego zostali rozdzieleni. Ta historia miała zabawniejsze momenty, ale raczej nastawiona była na dramat bohaterów. Kryzys został błyskawicznie rozwiązany, ale przynajmniej w optymistyczny sposób i w stylu Jak poznałem waszą matkę. Oczywiście można się doczepić do trywialności dialogów, które w ustach aktorów brzmią nieprzekonująco, ale doceniam, że poświęcono im czas. Może będziemy na nich patrzeć pozytywniej w kolejnych epizodach, a ich relacja będzie napędzać coraz lepsze żarty.
Dodam jeszcze, że z każdym kolejnym odcinkiem upewniam się, że Kim Cattrall w tej roli to całkowicie chybiony casting. Aktorka po prostu irytuje, nie wzbudza sympatii ani nie rozśmiesza. Nie wspominając, że jej kwestie też są wyjątkowo słabe.
Nowy odcinek How I Met Your Father dalej prezentuje ten sam ubogi poziom humoru, korzysta z utartych, oklepanych motywów. Przynajmniej historia nie stoi w miejscu, więc można skupić uwagę na poszczególnych wątkach, choć nie są one przesadnie interesujące. Serial jest męczący, schematyczny, a z tak słabą obsadą i żartami nie jest w stanie odnaleźć własnej tożsamości. Szkoda.
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat