„Imigrantka” DVD – recenzja
Data premiery w Polsce: 25 kwietnia 2014Ewa Cybulska próbuje spełnić swój amerykański sen. Niestety, jej historia jest pełna schematów i banalnych klisz, co sprawia, że „Imigrantka” Jamesa Graya to film, który trudno jest obejrzeć do końca.
Ewa Cybulska próbuje spełnić swój amerykański sen. Niestety, jej historia jest pełna schematów i banalnych klisz, co sprawia, że „Imigrantka” Jamesa Graya to film, który trudno jest obejrzeć do końca.
"Imigrantka" („The Immigrant”) opowiada historię Ewy Cybulskiej (w tej roli Marion Cotillard), która w 1921 roku wraz z siostrą Magdą (Angela Sarafyan) przybywa do Nowego Jorku, aby rozpocząć nowe życie. Podczas kontroli okazuje się, że Magda jest chora, więc siostry zostają rozdzielone. Ewa trafia pod skrzydła Brunona Weissa (Joaquin Phoenix), którego intencje wobec kobiety nie są dyktowane jedynie troską o jej dobro; Ewa zostaje wciągnięta w nowojorski świat burleski i nie do końca czystych interesów.
James Gray, reżyser „Kochanków”, po raz kolejny bierze na warsztat melodramat. Jest to gatunek na tyle niewdzięczny, że trzeba mieć naprawdę bardzo dobry, oryginalny pomysł na fabułę, jeżeli aspiruje się do stworzenia filmu, który będzie w stanie zainteresować nie tylko miłośników romansów. Nadmiar kiczu i banalności sprawia, że o takiej produkcji szybko się zapomina. Niestety „Imigrantka” należy do tej właśnie kategorii. Postacie są zamknięte w swoich archetypowych pudełkach i nie potrafią się z nich wydostać. Ewa to bardzo naiwna Polka, stanowiąca wzór cnót katoliczka, na którą spadają wszystkie nieszczęścia świata. Bezwzględny alfons Bruno przeżywa wewnętrzne rozterki, ponieważ zakochał się w pięknej imigrantce. Po jakimś czasie pojawia się jeszcze rywal w walce o serce Ewy, magik Orlando (Jeremy Renner), który jest zupełnym przeciwieństwem Brunona - jest porywczy, lecz dobry i pragnie uwolnić kobietę ze szponów przedsiębiorczego Weissa. Schemat jest tak oklepany, że nietrudno przewidzieć, jak potoczą się losy tej trójki. Jeżeli na każdym kroku trzeba powtarzać widzowi, jak bardzo główna bohaterka jest pokrzywdzona przez los, to znaczy, że samemu nie jest się pewnym, czy postać została przekonująco wykreowana. Nie została. Czające się tu i ówdzie porównywania Ewy do Maryi tylko to potwierdzają.
[video-browser playlist="648413" suggest=""]
Być może oceniłabym „Imigrantkę” trochę lepiej, gdybym nie była Polką. Skąd pomysł, aby Polkę grała Francuzka? Choć Marion Cotillard bardzo się stara, męczy się z naszym językiem. I ja męczę się razem z nią, słuchając, jak próbuje mówić. Wiem, że Cotillard jest dobrą oraz uznaną aktorką i Gray być może bardzo chciał, aby zagrała w jego filmie, jednak kompletnie to nie wyszło. Gdy Ewa mówi po polsku, traci resztki autentyczności. Równie dobrze francuska aktorka mogłaby grać imigrantkę z Francji, jednak być może wtedy bohaterka nie pasowałaby do koncepcji reżysera zakładającej maksymalne uciśnienie i biedę? Swoją drogą, jak na polską biedotę i osobę, która nigdy w życiu nie widziała banana, Ewa wprost idealnie posługuje się językiem angielskim.
"Imigrantka" nie jest filmem kompletnie nieudanym. Niektóre sceny są tak dobrze nakręcone, że niemal nie pasują do tej przeciętnej produkcji. Jedną z nich jest ostatni fragment, który w liryczny i subtelny sposób przekazuje to, co wcześniej reżyser mówił aż za bardzo dosłownie i w maksymalnie wyolbrzymiony sposób. Gdyby w „Imigrantce” znalazło się więcej takich niedopowiedzeń, film zmuszałby widza do rozmyślań. W istniejącej formie mamy wszystko podane jak na tacy i seans najzwyczajniej w świecie nudzi.
Zobacz również: Spot filmu „Pięćdziesiąt twarzy Greya”
Na pochwały zasługuje kreacja świata przedstawionego oraz strona techniczna – „Imigrantka” aż tchnie Nowym Jorkiem lat 20. ubiegłego wieku. Zachwycają kostiumy i scenografia, wybrane lokalizacje pasują do opowieści, zdjęcia, za które odpowiada Darius Khondji ("Siedem", „O północy w Paryżu” czy „Miłość”), czarują, zaś piękna muzyka choć na trochę pozwala zapomnieć o tym, że tak naprawdę jest to przeciętny film ubrany w piękne szaty. „Imigrantce” nie pomaga nawet utalentowana obsada, która niknie w banalności filmu Graya. Filmu, który miał opowiadać o brutalnej rzeczywistości spotykającej ludzi śniących swój amerykański sen, jednak tego ciężaru nie udźwignął i przez swoją dosłowność oraz przesadę skazał się na szybkie zapomnienie.
Poznaj recenzenta
Kamila HladiszKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1961, kończy 63 lat
ur. 1959, kończy 65 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1962, kończy 62 lat