Impersonalni: sezon 5, odcinek 6, 7 i 8 – recenzja
Emisja kolejnych odcinków Impersonlanych mocno przyspieszyła. Odnosi się wrażenie, że gdyby stacja CBS tylko mogła, to wyświetliłaby wszystkie odcinki naraz niczym Netflix. Szkoda tylko, że twórcy nie potrafią utrzymać podobnego poziomu i zbyt mocno trzymają się proceduralnej formy całego serialu.
Emisja kolejnych odcinków Impersonlanych mocno przyspieszyła. Odnosi się wrażenie, że gdyby stacja CBS tylko mogła, to wyświetliłaby wszystkie odcinki naraz niczym Netflix. Szkoda tylko, że twórcy nie potrafią utrzymać podobnego poziomu i zbyt mocno trzymają się proceduralnej formy całego serialu.
Proceduralność, czyli skupienie na historiach pojedynczych odcinków, to właściwie znak firmowy Person of Interest. Przez wszystkie dotychczasowe sezony bardzo rzadko zdarzało się, aby w każdym odcinku nie było sprawy tygodnia. Wyjątkami (choć nie zawsze) były finałowe odcinki. W ostatnim sezonie początkowo wydawało się, że będzie kompletnie inaczej, od kilku odcinków dostajemy jednak to samo co zawsze. Z jednej strony to cieszy, ponieważ nikt na siłę nie kombinuje, by uatrakcyjnić całość, dając przy tym często silne nawiązania do wątku głównego, ale z drugiej nie wszystkie pomysły są trafione.
Tak było przede wszystkim w A More Perfect Union - po raz pierwszy niemal całkowicie odsunięto się od wątku Samarytanina, serwując w zamian historię rodem z końskiej stajni. Odcinek opowiadał o pewnej rodzinie, która majątek zbiła na wyścigach konnych. Dojść miało do nie przez wszystkich pożądanego (a przynajmniej tak sugerowano) ślubu jego córki, a całość rozbijała się oczywiście o rodzinną fortunę i spadek w postaci stajni z najlepszymi końmi w kraju. Nie zagłębiając się w detale - wypadło to blado. Cała intryga irytowała swoją specyficzną naiwnością, jaką znamy z produkowanego z wielkim przepychem w latach 80. serialu Dynastia. Jedynym pocieszeniem była kontynuacja wątku Shaw, wciąż przetrzymywanej przez Samarytanina i jego ludzi. Twórcy zresztą w tym i w kolejnych odcinkach dają do zrozumienia, że Shaw będzie kluczową postacią w ostatecznym starciu Team Machine z Samarytaninem.
Dalej na szczęście było już lepiej. Odcinki QSQ oraz Reassortment były powrotem na przynajmniej poprawny poziom serialu. Zwłaszcza ten pierwszy zaprezentował nam bardzo skrzętnie rozpisaną historię, w której w całości intryga była związana z wrogiem Maszyny. Minusem w tym przypadku było to, że taki odcinek... powinien właściwie pojawić się w pierwszych sezonach, bo choć całościowo wszystko wyglądało naprawdę nieźle, to trochę trąciło myszką to, że po tylu sezonach (i serialowych latach) facet zawodowo zajmujący się niemal międzygalaktycznymi spiskami dopiero teraz wpada na trop tak wysoce rozwiniętej sztucznej inteligencji.
W Ressortment już tak dobrze natomiast nie było - głównie przez ograny i średnio rozpisany wątek epidemii, którą ustawił w całości Samarytatnin tylko po to, by pozbyć się dwóch lekarek. Nie brzmiało to zbyt wiarygodnie (zwłaszcza supergrypa powstająca z dwóch różnych wirusów grypy) i posłużyło prawdopodobnie tylko temu, by pokazać to, co każdy widz już wie – że Samarytatnin to niebezpieczne SI coraz mocniej ingerujące w życie społeczeństwa, a w tym przypadku chcące zająć się kontrolą populacji na świecie. Wydaje się, że z odcinka na odcinek twórcy chcą jeszcze mocniej pokazać, że Samarytanina trzeba się pozbyć, umacniając przy okazji w poczuciu beznadziejności tego zadania. Dlatego też można się obawiać, że jeśli faktycznie dojdzie do finału, w którym Samarytanin "zginie", to sposób jego "zabicia" może się wydać wręcz absurdalny.
Jeśli o absurdach mowa, to wątek Shaw momentami zaczął się już o to ocierać. Cieszy, że jest jej zdecydowanie więcej niż poprzednio, a twórcy konsekwentnie pokazują, że wszystko prowadzi do jej powrotu do Reese'a, Fincha i Root. Starają się przy tym zainteresować jej historią, od kuchni pokazując, co dokładnie się z nią działo, kiedy była pod pręgierzem Samarytanina. I coraz bardziej zaczęli kombinować. Jeśli jeszcze w QSQ zabawa w co jest prawdziwe, a co nie, była sensownym zagraniem, całkiem nieźle zresztą przedstawionym, to jej ucieczka w Ressortment wyglądała niestety absurdalnie. Łatwość, z jaką udało się jej to zrobić, właściwie nie pasowała do tego, co oglądaliśmy w poprzednich odcinkach. Owszem, zapewne jest to chytry plan Greera i Samarytanina, który ma ich doprowadzić do Maszyny, niestety mało przekonujący.
Interesujący i bardziej przekonujący jest nieoczekiwanie wątek Fusco, który zaskakująco zaczął się kompletnie odwracać od Reese'a i reszty. Do tej pory lojalność Lionela mimo tego, że często był traktowany z buta przez wszystkich, nigdy nie podlegała dyskusji. Tym razem, odsunięty na margines najważniejszych spraw, zaczął się mocno buntować. Jego odwrót można zrozumieć, bo praktycznie przez wszystkie sezony dawano do zrozumienia, że choć bywał momentami mocno zaangażowany w wiele spraw, to tak naprawdę cały czas był obok, jako rezerwa potrzebna do tego, by czasem przechylić szalę na korzyść Maszyny. Takie traktowanie Fusco mimo wszystko było zrozumiałe zwłaszcza w kontekście ostatnich wydarzeń - Reese i Finch nie chcą, by trafił na celownik Samarytanina, ponieważ wiedzą, że mogą mu nie zapewnić odpowiedniej ochrony. Dlatego też odcięcie się Fusco od nich może mieć różne i bardzo nieprzewidywalne konsekwencje dla wydarzeń w kolejnych odcinkach Impersonalnych.
Gdyby oceniać osobno każdy z tych trzech odcinków, to trzeba by narysować sporą sinusoidę. Do szóstego twórcom udawało się utrzymywać naprawdę wysoki poziom, by nagle zaliczyć dość wyraźny spadek. Co prawda Impersonalni dość szybko się podnieśli, jednak poprzez niektóre zabiegi fabularne serial nadszarpnął nasze zaufanie, zwłaszcza w kontekście tego, czy zagwarantuje nam dobre i godne zakończenie całej serii. Prawdę mówiąc, przykro byłoby patrzeć, gdyby na sam koniec twórcy zaserwowali widzom finał à la „odczep się”, a takie coś w świecie seriali już nie raz się niestety zdarzało.
Poznaj recenzenta
Paweł SzałankiewiczDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat