„Jak dogonić szczęście”: Podróż banalnie szczęśliwa – recenzja
Data premiery w Polsce: 14 listopada 2014Jak dogonić szczęście zabiera nas w podróż w daleki świat. Niestety jest ona tak mało ekscytująca, że drzemka w trakcie może być wskazana.
Jak dogonić szczęście zabiera nas w podróż w daleki świat. Niestety jest ona tak mało ekscytująca, że drzemka w trakcie może być wskazana.
Jak dogonić szczęście ("Hector and the Search for Happiness") to z założenia miał być film lekki i przyjemny, ciepły i motywujący. Wszystko byłoby jak trzeba, gdyby nie fakt, że momentami oglądało się go po prostu topornie i z coraz wyżej uniesionymi brwiami. Bywało też tak, że nadmiar słodyczy mdlił i zgrzytał między zębami. Największym problemem tego filmu są bowiem proporcje - fabularnie wszystko albo niepowstrzymanie spada w dół, nie patrząc, co zmiażdży po drodze, albo wspina się pod górę tak mozolnie i ciężko, że ostateczne grozi twardym lądowaniem. Brakuje tu złotego środka, czegoś, co utrzymałoby film w ryzach. W obecnej formie hasa on sobie po narracyjnych ścieżkach bez ładu i składu.
Hector jest psychiatrą, któremu praca powoli daje się we znaki. Przestał się nią cieszyć, bo gdzieś niespostrzeżenie ulotniło się poczucie, że realnie zmienia ludzkie życia na lepsze. Nie najlepiej dzieje się też w jego związku, który popadł w rutynę i monotonię, a dziewczyna coraz częściej traktuje go jako małe dziecko, a nie równorzędnego partnera. Dla Hectora lekiem na wszystko ma być porzucenie na jakiś czas dotychczasowego życia i wyruszenie w podróż w poszukiwaniu szczęścia. Pakuje plecak, zostawia pacjentów, żegna się z partnerką, do portfela wkłada pewne wyjątkowe zdjęcie i rozpoczyna przygodę.
[video-browser playlist="630337" suggest=""]
Niestety jednak jest to przygoda usłana banałami i niewychodząca poza prosty schemat pozytywnego filmu, który ma wzbudzać uśmiech i motywować do działania. Każdy chwyt zastosowany przez reżysera już kiedyś widzieliśmy, film nie zaskakuje niczym świeżym. Są oczywiście momenty, gdy można się szczerze uśmiechnąć, ale częściej niż uśmiech grozi nam nuda. Oglądanie Jak dogonić szczęście nie wymaga myślenia, to całkowicie bezrefleksyjny obrazek, na który miło się patrzy. Nie wymaga od nas żadnego wysiłku i skupienia, dlatego może okazać się idealnym wyborem na leniwy wieczór, gdy potrzebujemy relaksu i nie mamy ochoty zagłębiać się w skomplikowaną fabułę.
Czytaj również: Recenzja filmu "Wolny strzelec"
Jak dogonić szczęście jest dobrze zrealizowane; to film bardzo przyjemny estetycznie, wprawdzie nie aż tak jak Sekretne życie Waltera Mitty, do którego jest porównywany, ale wizualnie to ładna, kolorowa bajka. Jest też świetnie zagrany, bo Simon Pegg i Rosamund Pike to gwiazdy, które świecą nad podziw jasno. Zrobili, co mogli, by uratować naiwny scenariusz przepełniony radami wyciętymi wprost z kolorowych magazynów. To nie jest dobry wybór dla osób, które nie lubią pustych frazesów głoszonych jako niesamowite objawienie. Trochę szkoda, że twórcy zapomnieli, iż szczęścia nie da się ująć w górnolotne słowa i może być ono prawdziwie niebanalne.
Za możliwość obejrzenia filmu dziękuję Cinema City.
Poznaj recenzenta
Katarzyna KoczułapDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1979, kończy 45 lat