Knack 2: Relikt przeszłości – recenzja gry
Data premiery w Polsce: 6 września 2017Gdybym miał 7 lat to Knack 2 by mi się podobał. Lat mam znacznie więcej, więc też i nowa gra na wyłączność PlayStation 4 nie do końca spełnia oczekiwania.
Gdybym miał 7 lat to Knack 2 by mi się podobał. Lat mam znacznie więcej, więc też i nowa gra na wyłączność PlayStation 4 nie do końca spełnia oczekiwania.
Knack 2 z założenia naprawiać miał błędy „jedynki”. Z doświadczenia wiemy jednak, że założenia często nie chodzą w parze z efektem. Już sama cena wyjściowa gry (sugerowane 149,99 zł) jasno pokazuje, że nawet Sony nie wierzy w dobry wynik tej produkcji, która jest przecież grą AAA. Z reguły te dostępne są w standardowej cenie 249 zł. Ja wierzyłem, do czasu aż nie spędziłem z nią więcej czasu. Nie powiem, że kilkugodzinna przygoda z Knackiem 2 była jakimś strasznym przeżyciem, ale nie takich gier wymaga się na wyłączność danej platformy sprzętowej. To ma być prawdziwy killer, system seller, który będzie ciągnął sprzedaż konsoli. Cóż, Knack 2 taką grą nie jest i z pewnością nie będzie. Zresztą każdy z posiadaczy PlayStation 4 może się o tym przekonać na własnej skórze, wystarczy jedynie pobrać demo z PlayStation Store.
Mały jest fajny, ale duży może więcej
W kwestii prowadzenia rozgrywki nie zmieniło się nic od czasu wydania gry Knack, która miała obok Killzone: Shadow Fall być system sellerem dla wchodzącej wówczas na rynek PlayStation 4. Zasadniczo w grze sterujemy większym Knackiem, czyli zbudowanym z reliktów stworkiem umiejącym w razie konieczności zmieniać swoje rozmiary. Mały Knack przeciska się przez szczeliny i wąskie przesmyki, za to duży sprawdza się lepiej w boju. Zasada jest prosta: tam, gdzie duży nie może, poślij małego i odwrotnie.
Konstrukcyjnie gra to prosty platformer, w którym lwią część stanowi walka czy to na otwartej przestrzeni, czy to w zamkniętych pomieszczeniach. Bitka to trzon rozgrywki przeplatany sporadycznymi fragmentami, gdzie trzeba użyć głowy i przesunąć to i owo, aby odblokować sobie dalszą część lokacji. Nic specjalnie wyszukanego, ale młodemu graczowi może sprawić trudność. Szczególnie te elementy zręcznościowe, w których liczy się czas i precyzja. Sporadycznie występujące kłopoty z kamerą i perspektywą nie ułatwiają tych momentów.
Bycie małym ma swoje zalety, ale to większym Knackiem przejdziemy znaczą część gry. Oczywiście nie będzie to olbrzym. Nie łudźcie się. Gra tylko w ściśle określonych momentach pozwala graczom rozrosnąć Knacka do naprawdę pokaźnych rozmiarów. Wtedy wrogowie, którzy jeszcze kilka chwil wcześniej potrafili napsuć nam krwi, padają jak muchy.
Powracają też lokacje, w których nasz bohater przyjmuje inne formy np. z lodu czy metalu. Wtedy też nieznacznie zmienia się gameplay, gdyż możemy zadawać nieco inne obrażenia. Przykładowo będąc z lodu, możemy mroźnym oddechem zatrzymać przeciwników i ich okładać, podczas gdy oni stoją nieruchomo. Są też kryształki, dzięki którym lasery nie widzą Knacka, ale… no właśnie. To wszystko już było i nie wypadło wtedy najlepiej.
Dodatkową atrakcją, która przypadnie do gustu poszukiwaczom znajdźek, są skrzętnie poukrywane części urządzeń i kolorowe rubiny. Nie wiemy gdzie, ale wiemy ile – w menu pauzy mamy informację ile takich skrzynek na levelu się znajduje. Po skompletowaniu artefaktów potrzebnych do budowy danego gadżetu, możemy na różne sposoby zwiększyć potencjał naszego bohatera - zarówno defensywny, jak i ofensywny. Podobnie jest z rubinami. Po zabraniu wszystkich Knack przybiera postać np. szafirowego bohatera.
Fabularny twist
Wątek fabularny do powalających na kolana nie należy, ale zaskoczył mnie swoim zwrotem gdzieś pod koniec rozgrywki. Oczywiście są ci dobrzy, czyli Lucas, Ryder, Ava i Doktorek oraz naturalnie Knack. Są też ci źli, którymi są Wyższe Gobliny i Gobliny, albo przynajmniej tak sądzimy przez znaczą część gry. Zaskoczenie fabularne jak najbardziej uznaję za pozytyw, ale już przedłużanie w ten sposób dość monotonnej rozgrywki, to jakaś kpina. Kidy już sądzimy, że mamy za sobą koniec, gra serwuje nam dodatkowe kilka poziomów, które nie wnoszą niczego nowego do gry. Wręcz przeciwnie, każą nam raz jeszcze powielać znajome już schematy, żeby ujrzeć upragniony koniec.
We dwójkę lepiej
Knack 2 jest za to świętą grą do kanapowego coopa. Produkcja idealna dla rodziców, których dzieci ogarniają posługiwanie się padem. Zresztą w Knacku nie jest to jakoś szczególnie skomplikowane, więc gra się łatwo i przyjemnie. We wspólnej rozgrywce pomaga pełen polski dubbing, dzięki któremu nasza latorośl nie pyta się co chwilę „a co on powiedział”, tylko jest sama w stanie zrozumieć, co się dzieje na ekranie i jaki kolejny ruch zastosować. Zresztą rozgrywka w pojedynkę też nie powinna nastręczać większych problemów dziecku. No może poziom trudności jest stosunkowo wysoki i nawet mnie zdarzało się ginąc przy pojedynkach z większą liczbą przeciwników na ekranie, ale system checkpointów został dobrze rozmieszczony, więc długiej wędrówki do miejsca zgonu postaci nie mamy.
Knackiem 2 twórcy chcieli odkupić swoje winy za część pierwszą. Słabo im to wyszło. Owszem jest odrobinkę lepiej, bo scenografia jest dość zróżnicowana i wprowadzono kilka urozmaiceń rozgrywki (np. jazda czołgiem), ale w dużej mierze to w dalszym ciągu ta sama gra co przed laty, tylko z inną historią i podobną oprawą graficzną (zresztą nie najlepszą). Pamiętając, jak grało mi się w „jedynkę” miałem nadzieję, że w „dwójkę” zagra mi się lepiej. Ale już kilka godzin sprawiło, że czar prysł. Knack 2 dorosłego gracza rozczaruje, ale dla dziecka to znakomita pozycja, z którą powinien poradzić sobie bez większej pomocy dorosłego. W dodatku dostępna jest w przystępnej cenie, która zbytnio nie uszczupli domowego budżetu. Zatem jeśli chcecie sprawić dziecku przyjemność, sięgnijcie po Knacka 2, zagrajcie z nim kilka poziomów czy to „po życiu” czy w kooperacji. Będziecie fajnie się bawić, a dziecko będzie mega zadowolone. W przeciwnym wypadku zapomnijcie o tej grze i czekajcie na solidną obniżkę ceny albo na inny znacznie lepszy tytuł. Wszak sezon na gry dopiero przed nami, więc przydać się mogą zaoszczędzone pieniądze.
PLUSY:
+ udana polska wersja językowa,
+ dobra do kooperacji,
+ dosyć wymagająca,
+ przystępna cena dla gry AAA,
+ zróżnicowane lokacje.
MINUSY:
– nużąca,
– kiepska fabuła,
– nierówna oprawa graficzna.
Źródło: fot. SIE
Poznaj recenzenta
Michał CzubakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat