Kroniki Gwiezdnej Klingi – recenzja trylogii Delaneya
Data premiery w Polsce: 5 lipca 2017Oceniamy trzytomowy cykl Josepha Delaneya pod tytułem Kroniki Gwiezdnej Klingi. Jest to kontynuacja przygód Toma Warda znanego z Kronik Wardstone.
Oceniamy trzytomowy cykl Josepha Delaneya pod tytułem Kroniki Gwiezdnej Klingi. Jest to kontynuacja przygód Toma Warda znanego z Kronik Wardstone.
Cykl Joseph Delaney Kroniki Gwiezdnej Klingi jest kontynuacją słynnych, 13-częściowych Kronik Wardstone o siódmym synu siódmego syna, młodziutkim stracharzu walczącym z istotami z Mroku. Można rzec, że kontynuacją godną – bezpretensjonalną, młodzieżową fantasy, niepozbawioną oryginalności, choć z ową oryginalnością aż tak nie przesadzającą. Standardowo, zarówno w Kronikach Wardstone, jak i Kronikach Gwiezdnej Klingi mamy do czynienia z młodymi, obdarzonymi specyficznymi mocami bohaterami, wyprawą w nieznane, walką ze złymi magami i jeszcze gorszymi bóstwami. Dodatkowo w tle Kronik Gwiezdnej Klingi przewija się wątek niezwykłego, niezwyciężonego miecza. Wydawałoby się – stereotypowo, a jednak…
Jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach, a szczegóły u Delaneya bywają całkiem interesujące. Młodzi bohaterowie są niezwykli nie tylko z uwagi na urodzenie, ale przede wszystkim na zajęcie, którym się parają. Są stracharzami, czyli ludźmi zajmującymi się zwalczaniem zagubionych duchów, podłych wiedźm różnego autoramentu i stworami z Mroku, prześladującymi spokojne wioski, na usługach których pozostają (bowiem nie są wolnymi strzelcami jak wiedźmini, lecz rzemieślnikami z godnością wykonywującymi swoją profesję). Pojawiające się na kartach powieści stworzenia Mroku są różnorodne (ujmuje zwłaszcza rozmaitość wiedźm), bogowie starzy i zupełnie nowi, a Gwiezdna Klinga niezbyt nachalna (przynajmniej mniej niż jedyny pierścień władzy).
W A New Darkness młody, 18-letni stracharz Tom Ward, który sam dopiero co ukończył terminy nie bez oporów przyjmuje na naukę pierwszą w dziejach dziewczynę stracharza, siódmą córkę siódmej córki, Jenny. Jakby okolicznych stworów Mroku było mało, okazuje się, że królestwo nawiedzają Kobolosi, wrogie plemię w przeważającej części magicznych na pół zwierząt na pół ludzi, które planuje eksterminację wszystkich ludzi. Cóż, może nie wszystkich – kobiety planują uwięzić i zniewolić, jako że swoje unicestwili. Zaczynają niespiesznie od pojedynczego maga zwiadowcy i jego nikczemnych eksperymentów. Bohaterowie i towarzysząca im wiedźma zabójczyni będą mieli do czynienia z potworami straszniejszymi niż dotychczas, a z czasem zagrożenie zawiedzie ich daleko od znajomych okolic (walczącym na pograniczu książę Stanislaw z Polyzni był miłym zaskoczeniem). Wiedźma zabójczyni Grimalkin rozgrywa własną grę, Tom Ward przyjmuje wyzwanie Kobolosa, Gwiezdna Klinga wkracza do gry i… nie przydaje się na nic.
W The Dark Army poznajemy nieco więcej z przeszłości głównego bohatera, który dochodzi do siebie po śmiertelnej porażce tylko po to, by wziąć udział w prawdziwej wojnie między ludźmi a Kobolasami i ich nowym bogiem (który miał wskrzesić koboloskie kobiety, a zamiast tego zapragnął unicestwić ludzkość). Przy jego boku trwa uczennica Jenny, wiedźma zabójczyni Grimalkin i jego dawna ukochana Alice, która została wiedźmą, ale nadal pomaga w walce z Kobolosami. Tym razem Gwiezdna Klinga sprawuje się znakomicie i pozwala przetrwać niejedno, zapewniając +10 do mistrzostwa w walce. Po czym w połowie powieści dokonuje się niewdzięczna wolta scenariusza i bohaterowie znienacka i bez większego sensu porzucają epickie bitwy i ostatni szaniec ludzkości, by wrócić do swojego królestwa i zająć się zwykłymi, stracharskimi sprawami. Spotkanie z kolejnym, obowiązkowo złym bogiem Golgothem kończy się paktem z nieco przyjaźniejszym bóstwem oraz tradycyjnie czyjąś niespodziewaną śmiercią.
Nawiasem mówiąc, sądząc po zakończeniach wszystkich przełożonych części cyklu, Joseph Delaney lubi pod koniec każdej z nich uśmiercać jednego ze swych bohaterów w ramach deseru lub wisienki na torcie, by w następnej części wskrzesić go cudownym sposobem i nie do końca w tej postaci, w jakiej odszedł.
W Mrocznej zemście wiedźma zabójczyni trafia do krainy Mroku, ale próbuje się z niej wydostać, zabijając nieprzyjazną Hekate i przejmując jej moce, dzięki którym może nocami wracać na ziemię, by zabijać nieprzyjaciół (czego więcej może pragnąć wiedźma zabójczyni?). Tymczasem Tom Ward i jego uczennica Jenny, nadal nie przejmując się inwazją Kobolosów, jakby nie dotyczyła ich królestwa, zajmują się wiedźmami wodnymi i skeltami, by wreszcie stanąć oko w oko z koboloską magią tworzącą tulpy (tak, drodzy bohaterowie Deleneya, jeśli porzucacie wojnę ze Złymi, nie oznacza to, że Źli o was zapomną). Gwiezdna Klinga ponownie ujawni swoją moc, tak potrzebną w walce z bogiem Kobolosów i złym magiem, by zniknąć jak sen złoty. Cykl Kronik Gwiezdnej Klingi wyjątkowo lubuje się w podłych bogach i jeszcze gorszych magach - co prawda opis Tulkusa, jak i plastyczna scena wywlekania jego duszy zawartej w oślizgłym, cielesnym worku były bardzo plastyczne. A jeśli czytelnik tęsknił za uśmiercaniem jednego z bohaterów na koniec każdej części Delanay’a, nie zawiedzie się i tym razem, a nawet zostanie usatysfakcjonowany podwójnie (mimo że druga natura Toma Warda po raz wtóry uratuje mu życie).
W The Dark Assassin nie wszystko kończy się szczęśliwie, co wydaje się… dużym zaskoczeniem. Jak wspominałam – diabeł tkwi w szczegółach, a powieści Josepha Delaney’a, mimo wielu podobieństw do standardowej fantasy dla młodzieży, różnią się smakowitymi szczegółami. Poza tym zawsze można mieć nadzieję, że to nie koniec opowieści i ci, którzy zginęli, powrócą, by znowu walczyć ze złem. W razie czego, pamiętajcie, że sól, żelazo i jarzębina są dobre na wszystko. A jeśli ich zabraknie – sięgnijcie po Gwiezdną Klingę, nawet jeśli rozsypała się w proch i pył. Ona także może powrócić.
Wydawnictwo Jaguar zleciło tłumaczenie trzech części Kronik Gwiezdnej Klingi Paulinie Braiter, więc – jak wszystkie jej przekłady, jest znakomite. Okładki (Two Dots) bez zarzutu, choć powalają, dobry skład, właściwe proporcje tekstu. Trochę szkoda, że chociaż zachowano typografię Magdaleny Zawadzkiej, w Mrocznej zemście zabrakło niewielkich, czarno-białych grafik autorstwa Davida Wyatta towarzyszących tytułom rozdziałów w poprzednich częściach, które dodawały tekstom uroku.
Źródło: fot. Jaguar
Poznaj recenzenta
Monika KubiakKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1960, kończy 64 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1967, kończy 57 lat