Legendy Polskie: Operacja Bazyliszek – recenzja
Data premiery w Polsce: 9 listopada 2016Za siedmioma marketami, za pięcioma parkingami biegnie dziurawa i wyboista droga polskiej fantastyki dużego i małego ekranu. Ze stanu infantylnego wyprowadzić próbuje ją inicjatywa Legend Polskich i przyznać trzeba, że zaiste radzi sobie przednio. Operacja Bazyliszek to kolejny krok w dobrą stronę.
Za siedmioma marketami, za pięcioma parkingami biegnie dziurawa i wyboista droga polskiej fantastyki dużego i małego ekranu. Ze stanu infantylnego wyprowadzić próbuje ją inicjatywa Legend Polskich i przyznać trzeba, że zaiste radzi sobie przednio. Operacja Bazyliszek to kolejny krok w dobrą stronę.
W porównaniu z poprzednimi odsłonami Legend Polskich, Operacja Bazyliszek posiada najskromniejszą fabułę i najsłabiej zarysowany kontekst. Przebywając na biwaku, Boguś Kołodziej i Eugeniusz Bardacha są świadkami tajemniczego zdarzenia. Zaintrygowani postanawiają rozpoznać sytuację, a na miejscu szybko zmuszeni są zmierzyć się ze złowrogim potworem nie z tego świata. Nawet jak na krótki metraż to niewiele, ale tyle wystarczy – najnowsza produkcja Tomasza Bagińskiego i Allegro silniej stawia bowiem na dynamiczną zabawę.
W obranej konwencji dobrze radzą sobie główni aktorzy – Paweł Domagała gra oszczędnie, ale do twarzy mu z postacią pokroju ciekawskiego i beztroskiego awanturnika. Udanie sekunduje mu pociesznie rubaszny Olaf Lubaszenko i razem panowie stanowią klasycznie komponujący się duet rodem z buddy cop movies. Niewiele do zagrania otrzymała zaś Michalina Olszańska – trochę obiekt westchnień, trochę kompetentna agentka, ale nie na tyle, żeby dać się zapamiętać z którejkolwiek strony.
Tak jak wspomniałem, film poprowadzony jest z biglem i bez nadęcia. Z werwą przeznaczoną dla dojrzalszego odbiorcy, ponieważ zaproponowany humor bywa wulgarny. Nie każdemu może takie podejście odpowiadać, ale na ekranie wypada ono naturalnie – żarty nie są ani obsceniczne, ani forsowane, a w ten ton trafiają też zgrabne one-linery („szybki i wściekły”, „zamurowało go”) czy komiczny żart sytuacyjny związany z biciem i zbiciem lustra.
Niekwestionowaną zaletą jest zaś kapitalna warstwa realizacyjna. Skoro rzecz dzieje się na naszym rodzimym podwórku, to z takiej właśnie perspektywy trzeba też ją oceniać. Ustępuje nieco dyptykowi Twardowskiego, zazgrzytać można podczas sceny upadku Bogusia, ale całość wciąż jest niezwykle elegancka i stylowa. Świetna jest kolorystyka i gra oświetleniem, co razem wzięte potwierdza po raz kolejny, że Bagiński ma talent do nadzorowania efektów specjalnych i przekuwania ich w narrację służącą historii. Udana jest także kreacja Bazyliszka, być może w pamięci się nie wyryje i specjalnie grozy nie wzbudzi, ale zdecydowanie jest oryginalna i nie odrzuca sztucznością. Z miejsca staje się też koronnym polskim stworem wygenerowanym komputerowo i o wstydzie mowy być nie może.
Operacja Bazyliszek wygląda więc dobrze i podobnie brzmi. Znów dobrano piosenki wpadające w ucho, zadbano nawet żeby ich słowa korespondowały subtelnie z fabułą. Kontynuowany jest więc świetny klimat raczkującego uniwersum i unikalny feeling – zderzanie swojskości z zaawansowaną technologią. Ostatnio ujęto go w obrazku krowy na skrzydle kosmicznego statku, tym razem magia i runy przeplatają się z wódką, słowiańską zadziornością i meczem Legii Warszawa, a polonez skontrastowany jest futurystycznym telefonem.
Wspomniany gadżet służy także do załatwienia potwora zgodnie z wytycznymi legendy, a przyglądając się pokrewnemu mu radiu dostrzec można logo Twardowsky, które zaś – razem z marvelowską sceną po napisach – udanie buduje odrębną mitologię nowego, spójnego świata. Jest w tym wszystkim pomysł i uczucie. Prostota, ale nie banalność i taką właśnie polskość w wersji 2.0 da się lubić i chce oglądać.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Piotr WosikKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat