Loch Ness: sezon 1, odcinek 3 – recenzja
Jesteśmy już na półmetku sezonu serialu, tymczasem policja nie jest choćby odrobinę bliżej rozwiązania całej zagadki. I o ile w zeszłym tygodniu było to zrozumiałe, teraz wywołuje już lekką irytację.
Jesteśmy już na półmetku sezonu serialu, tymczasem policja nie jest choćby odrobinę bliżej rozwiązania całej zagadki. I o ile w zeszłym tygodniu było to zrozumiałe, teraz wywołuje już lekką irytację.
Po zeszłotygodniowym zaginięciu Jonjo policji prowadzącej śledztwo przybyło jeszcze jedno zmartwienie na głowie. Poza identyfikacją serca, mózgu i szukaniem podejrzanego w sprawie zabójstwa nauczyciela, muszą teraz także odnaleźć chłopaka, co w bieżącym odcinku na szczęście im się udaje – odwlekanie tego w czasie mogłoby zaszkodzić serialowi, zwłaszcza że do końca pozostały tylko trzy odcinki. Fakt, że Jonjo się znajduje, nie jest jednak efektem śledztwa, a zupełnego przypadku, w związku z czym nie można tu mówić o pełnej satysfakcji. Ani o postawieniu kolejnego kroku naprzód w rozwiązywaniu zagadki – na tej płaszczyźnie nie zmieniło się nic.
Mam wrażenie, że kolejny odcinek serialu zamiast zagęszczać atmosferę, nieco ją rozrzedza. Nie jestem pewna, czy to dobry zabieg, bo może sprawić, że uwaga widza nieco się w tym wszystkim rozproszy. Policja wciąż siedzi w tych samych dowodach, błądząc wśród znaków jak dziecko we mgle, w związku z czym czujemy, że musi wydarzyć się coś, co stanie się przełomem w całej sprawie. Jednak mimo to, że to już połowa sezonu, nic takiego jeszcze się nie wydarza. Twórcy postanawiają wprowadzić nam dodatkowe postaci, które teraz jedynie zasygnalizowano – mowa o anonimowym czarnoskórym mężczyźnie, który dojrzał w telewizorze Leightona i który prawdopodobnie przyciągnie za sobą kolejny duży wątek. Być może to jest właśnie nadchodzący przełom. Jednak – czy naprawdę trzeba na niego aż tyle czekać?
Najgorsze jest samo poczucie, że policja mija się z odkryciem prawdy dosłownie o milimetry. Scena, w której kamera bada dno jeziora, a jej operator odwraca głowę akurat w momencie, gdy widzimy na ekranie dryfujące od początku trwania serialu ciało, sprawia, że wzniosłam ręce do nieba w geście niedowierzania. Twórcy serialu doskonale wiedzą, jak zajść widzowi za skórę, pogrywając z jego cierpliwością. Jednocześnie jestem przekonana, że nie jest to efekt przypadkowy – mamy tu do czynienia ze świadomą zabawą z widzem, tak, by doprowadzić go do wielkiego finału jak najbardziej okrężną drogą. Mam nadzieję, że w całej tej zawiłości, finał rzeczywiście okaże się satysfakcjonujący.
W dalszym ciągu nieco irytuje mnie postać Evie. Nie wiem, co ta dziewczyna ma w głowie, skoro nie potrafi ustalić najprostszych priorytetów – zamiast powiedzieć matce o tym, co może pomóc w śledztwie, decyduje się siedzieć cicho tylko dlatego, by ukryć fakt pożyczenia samochodu. Mimo negatywnych emocji, jakie czasem bohaterka we mnie wzbudza, nie mogę odmówić jej wyrazistości – Evie błyszczy w serialu, stając się jedną z najważniejszych postaci. Dlaczego? Tego jeszcze nie wiadomo, ale kamera z pewnością nie towarzyszy jej bez powodu. W scenie, w której Evie włamuje się do cudzego mieszkania rzeczywiście odczułam pewne napięcie, a serce zabiło odrobinę szybciej. Wątek bohaterki ma pewien potencjał i mimo wszystko jestem ciekawa jakie znajdzie rozwiązanie. A gdyby Evie zmądrzała i przestała zachowywać się jak rozkapryszona nastolatka, to w ogóle byłoby cudownie.
Mam również problem z Annie, która wciąż trzyma się ubocza za wszelką cenę. Pojawia się w poszczególnych scenach jak szara myszka, dając się stłamsić silniejszym osobowościom. Pozwala nawet, by na głowę wchodziła jej własna córka, co stawia ją w pozycji osoby kompletnie biernej i wycofanej. Jednak to właśnie ona dziwnym trafem odkrywa kolejne małe dowody i wreszcie – to ona okazała się osobą, która odnalazła ciało Jonjo. Całą swoją przezroczystość, jaką prezentowała w bieżącym epizodzie, rekompensuje napiętą końcówką. Odcinek zamyka się cliffhangerem – policja odnajduje zaginionego, rodzina popada w rozpacz, a mieszkańcy otrzymują ostateczne potwierdzenie, że w miasteczku grasuje seryjny morderca.
Serial z pewnością zyskałby na tym, gdyby śledztwo posuwało się do przodu nieco dynamiczniej. Pomysł na takie, a nie inne prowadzenie akcji może momentami usypiać czujność, ale z drugiej strony są tu również momenty niespodziewanie angażujące. Nowe wątki wciąż się otwierają, a żaden z nich nie znalazł jeszcze swojego rozwiązania. Czuć jednak, że dąży to do wspólnego zamknięcia i jak już policji uda się trafić na właściwy trop, wszystkie zagadki rozwiążą się same. Byle tylko trop odnalazł się jak najszybciej.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Michalina ŁawickaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat