„Love, Rosie”: Miłość oczekiwana – recenzja
Data premiery w Polsce: 5 grudnia 2014Love, Rosie to film, który nie ma w sobie niczego odkrywczego, ale jednocześnie to produkcja ciepła i przyjemna. W sam raz do obejrzenia, gdy za oknem zimno i wietrznie.
Love, Rosie to film, który nie ma w sobie niczego odkrywczego, ale jednocześnie to produkcja ciepła i przyjemna. W sam raz do obejrzenia, gdy za oknem zimno i wietrznie.
Love, Rosie opowiada historię pewnej przyjaźni. Alex i Rosie znają się od przedszkola i od zawsze są najlepszymi przyjaciółmi. Damsko-męska przyjaźń na całe życie. Oboje dojrzewają obok siebie, ale nie są w stanie dojrzeć do uczuć, które poza przyjaźń wykraczają. To sprawia, że w pewnym momencie ich życia zaczynają toczyć się innym tempem i innymi ścieżkami, a oni zderzają się na nich tylko od czas do czasu. Los jest jednak cierpliwy i nie daje za wygraną - koniec końców Rosie i Alex muszą ostatecznie rozliczyć się z własnymi emocjami.
Po raz kolejny muszę przyznać, że Brytyjczycy są mistrzami w robieniu ciepłych komedii romantycznych, które pozbawione są patosu i nadmiernej intelektualizacji. Christian Ditter zgrabnie unika wszystkich pułapek gatunku, sprawiając, że jego film ogląda się lekko i przyjemnie, na przemian uśmiechając się i wzruszając. Love, Rosie nie udaje, że jest filmem innym, niż rzeczywiście jest; nie sili się na głębokie, górnolotne przemyślenia, które w ustach bohaterów brzmiałyby po prostu głupio. To film opowiadający historię, która jest jak życie: ma swoje wzloty i upadki, momenty bolesne i te pełne niesamowitej radości.
[video-browser playlist="629545" suggest=""]
Niesamowitą chemię między sobą ma para głównych aktorów, Lily Collins i Sam Clafin. Gdy na siebie patrzą, ciary na plecach ma cała widownia. Między nimi prawdziwie iskrzy, napięcie jest wyczuwalne i dzięki temu w ich uczucie się faktycznie wierzy. Można im szczerze kibicować. Zastanawiam się, czy umiejętność wytwarzania takiej chemii z partnerem nie jest charakterystyczną cechą Lily Collins, którą chwaliłam dokładnie za to samo w filmie Dary Anioła: Miasto kości. Tam partnerował jej Jamie Campbell Bower, a występująca pomiędzy nimi chemia była największym i być może jedynym plusem tego filmu.
Love, Rosie jest doskonale zbilansowane. Ma w sobie sporo uroczego humoru i zabawnych żartów, które zgrywają się z bardziej wzruszającymi, emocjonalnymi scenami. Ma też bardzo udany drugi plan, który skutecznie rozładowuje atmosferę wtedy, kiedy trzeba. Film przełamuje też trochę typowy schemat komedii romantycznych - nie wszystko jest w nim łatwe i przyjemne. Oczywiście musimy nastawić się na happy end, bo to podstawowe założenie gatunku, ale nie jest on oczywisty i bohaterowie trochę muszą na niego poczekać.
Czytaj również: Najpopularniejsze seriale i filmy na Facebooku w 2014 roku
Obraz Dittera zyskałby, gdyby go odrobinę skrócić, bo wydaje się, że nie ma w nim treści aż na te prawie dwie godziny. Lekka kondensacja sprawiałby, że pozbyto by się kilku scen, które do filmu nic nie wnosiły. W dzisiejszych czasach, gdy zalewani jesteśmy romantycznymi filmami, których po prostu nie da się oglądać, Love, Rosie to miła odmiana. Jego przesłaniem jest cierpliwość i umiejętność odraczania spełnienia i przyjemności, co teraz jest podejściem bardzo niepopularnym. To się jednak opłaciło, bo film dzięki temu ma w sobie coś wyróżniającego. Polecam. Każdy z nas musi czasem wierzyć w happy end.
Poznaj recenzenta
Katarzyna KoczułapKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat