Początek opowieści przypomina „To” Stephena Kinga – lata 60., w niewielkim miasteczku giną dzieci, a pewien starszy (tym razem starszy) brat znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Po latach syn ocalałego brata, który wciąż przeżywa dawną traumę i boi się własnego cienia, styka się z pierwszą młodzieńczą miłością, sztuką Szekspira, Mostem Trolli i samymi trollami. Z niesamowitych istot, z którymi przyjdzie mu się zetknąć w "Łowcach trolli", najdziwaczniejsi są: obdarzony wieloma mackami i gałkami ocznymi Mrugaś o nienagannym brytyjskim akcencie, wielki, kudłaty, czarny jak atrament Arrrgh!!!, który okazuje się waleczną trollicą, oraz Metalowy Człowiek, obudowany metalowym śmieciem - kapslami, resorakami, drucikami i mieczami, który pod swoją zbroją okazuje się… zaginionym bratem ojca głównego bohatera. A dwa towarzyszące mu trolle wcale nie są złe (choć Arrgh!!! zbytnio lubi dania z kotów), jako że razem z nim walczą z wielkim, złym trollem Gunmarem Czarnym. Niegdyś trolle podzieliły się bowiem na dwa odłamy – tradycyjnie pożerających ludzi (jak Gunmar i jemu podobni) oraz zrewolucjonizowanych, podobnie jak Cullenowie ze „Zmierzchu” żywiących się innymi ssakami, prawie że wegetarian (podobno było kilka trolli, które podjęły heroiczną próbę żywienia się jedynie pokarmem roślinnym, ale z niewiadomych powodów po kilku tygodniach odeszły z tego świata).
Źródło: Galeria Książki
Jim Sturges przekonuje się, że czasem nie warto pochodzić z rodziny wielkich wojowników od zamierzchłych czasów walczących z trollami. Po drodze razem z nim natkniemy się na Nullhullerów - trolle pozbywające się na chwilę własnych wnętrzności, by być zwinniejszymi, i podrzucające swoje dzieci, które później w ludzkiej skórze terroryzują świat (przyjrzyjcie się niektórym politykom); słynące z niezwykłego węchu rdzawe trolle (prawdziwej nazwy na G nie da się wymówić), bytujące w pobliżu porzuconych marzeń (sierocińce i domy starców); Wormbeardów, we śnie namawiających dzieci do ucieczki; Yarbloody, mniejsze od komarów i wywołujące choroby; Zunnów i samego obrzydliwego Gunmara Czarnego. Ostateczna bitwa rozegra się na stadionie małego miasteczka, a ogłupiająca siła telewizji okaże się całkiem przydatna w walce z trollami, podobnie jak zabójcza kosiarka i sprzymierzona siła przyjaciół. „Trollhunters” to powieść rozbuchana wizualnie, oparta na starych wierzeniach o trollach czuwających przy mostach i o świcie zmieniających się w kamień, choć nadająca trollom o wiele więcej różnorodności, wydawałoby się przewidywalna – o potworach, młodziutkich bohaterach pochodzący z rodu łowców i przezwyciężaniu własnych słabości, ale nie sztampowa. Napisana lekkim, zgrabnym językiem, niegłupia, podkreślająca, że nie wszystko, co brzydkie, jest złe, a nie wszystko, co piękne – dobre. Oko cieszy niezłe opracowanie edytorskie Wydawnictwa Galeria Książki, bardzo dobre tłumaczenie Piotra W. Cholewy, dodatkowo wzbogacone ilustracjami Seana Murraya – dosyć przerażającymi w wymowie, ale jak najbardziej adekwatnymi do treści. Dla kogoś ceniącego sobie dobrą literaturę młodzieżową, a przy okazji stęsknionego za dreszczykiem emocji i plastycznymi opisami potworów – pozycja niemal obowiązkowa.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj