Mafia: Dawne strony - recenzja gry
Mafia: Dawne strony to powrót do korzeni serii i wycieczka do czasów "honorowych bandytów". Czy tym razem fani będą zadowoleni po średnio udanej trójce? Oceniam.
Mafia: Dawne strony to powrót do korzeni serii i wycieczka do czasów "honorowych bandytów". Czy tym razem fani będą zadowoleni po średnio udanej trójce? Oceniam.

Od lat czekałem na nową część Mafii. Pierwsze doniesienia o kolejnej odsłonie napawały mnie optymizmem, a na początku roku postanowiłem ponownie zagrać we wszystkie poprzednie części serii. Pierwsza z nich jest niewątpliwym klasykiem, swoistym Ojcem chrzestnym wśród gier komputerowych. To idealna, nawet jeśli momentami kliszowa historia, która została świetnie zmodyfikowana do współczesnych standardów dzięki remake'owi. Dwójka to nadal bardzo dobra gra, ale tam zaczynały mi już przeszkadzać motywy powtarzane z innych gier i filmów, jak na przykład Chłopców z ferajny. Z kolei trójka była ciekawym eksperymentem. Miała przyzwoite mechaniki, świetne przerywniki filmowe i dość ciekawą historię. Szkoda, że poległa w aspekcie wykreowania żyjącego, otwartego świata.
Mafia: Dawne strony chciała nas przenieść w przeszłość. Akcja umiejscowiona na Sycylii na początku XX wieku miała przedstawić początki mafii we Włoszech. Hangar 13 zrezygnował z flirtowania z otwartym światem i postanowił dać fanom gangsterską opowieść o krótkim formacie. Tytuł miał skupić się na historii, a nie odszukiwaniu znajdźek na mapie. Jak się udał powrót do sprawdzonej formuły?
Powrót do korzeni to zaleta i wada. Historia jest krótka – całość udało mi się przejść na normalnym poziomie trudności w ciągu dwóch dni, a na liczniku miałem ostatecznie niecałe 12 godzin. Nie oznacza to, że jest zła. Przez skupienie na niej nie ma poczucia, że się o czymś zapomniało. Opowieść mknie przed siebie i występują mniejsze oraz większe przeskoki czasowe. Na pewno nie sposób się nudzić.
Niestety mam pewien problem z historią nowej Mafii. Uważam, że jest zbyt podobna do pierwszej części. Powielonych zostało wiele schematów, rozwiązań fabularnych. Są subtelniejsze nawiązania i puszczanie oczka do fanów (jeden z mechaników uderza głową o maskę samochodu niczym Ralphie), ale i takie, od których można westchnąć i pomyśleć: "Znowu to samo?". Na dwanaście rozdziałów aż dwukrotnie uczestniczymy w fabularnym, obowiązkowym wyścigu – raz konnym, a raz samochodowym. Osoby mające traumę po wyścigu z Mafii 1 mogą jednak odetchnąć z ulgą, bo tym razem nie jest tak trudno. Oba z nich udało mi się przejść za pierwszym razem.

Uważam jednak, że opowieść jest przewidywalna. Szczególnie dla fanów serii. Od samego początku można się domyślić tego, jak potoczy się historia Enza i Isabelli. To właśnie ich wątek jest największą nowością. W przeszłości nie położono aż takiego nacisku na relację romantyczną dwóch postaci. Tu znajduje się w centrum i uważam to za znakomite rozwiązanie (duża w tym zasługa aktorów głosowych). Ich relację ogląda się z przyjemnością. Gracz przejmuje się ich losami i chce dla nich dobrze. Pozostałe postaci też są niezłe, choć jednowymiarowe. Jest szarmancki mentor, zazdrosny kumpel, który marzy o zostaniu donem w przyszłości, czy sam honorowy, ale łatwo wpadający w gniew don Torisi, który ponad wszystko stawia dobro swojej rodziny, a przede wszystkim Isabelli. Klasyka gatunku.
Enzo sam w sobie jest ciekawym protagonistą. Kompletnie inny od swoich poprzedników, choć ma coś i z Tommy'ego, i Vito. To młody chłopak, który większość życia spędził w kopalni i nie miał nikogo. Znajduje schronienie w posiadłości dona Torisiego i poznaje tam Isabellę, która wpada mu w oko. Enzo jest charyzmatycznym i poczciwym chłopakiem, którego da się polubić i mu kibicować, ale jego historia w pewnym momencie zaczyna za bardzo przypominać losy Angelo z 1. odsłony.
Twórcy – próbując zmazać grzechy za eksperymentalną Mafię 3, która nie przypadła do gustu hardkorowym fanom serii – postanowili wrócić do korzeni, ale w mojej ocenie przesadzili. Historia jest powtarzalna, przewidywalna i chwilami nudna. Ratują ją postacie, które mają ze sobą świetną chemię, a także przepiękne przerywniki filmowe, które nakręcono z większą pieczołowitością niż niejeden z hollywoodzkich filmów.

Po wyjściu gameplayów z gry wielu fanów było niezadowolonych z poziomu grafiki, który przypominał im o produkcjach z poprzednich generacji konsol. Po ograniu nie mogę się z tym zgodzić. Na wysokich ustawieniach graficznych Sycylia prezentuje się fantastycznie. To zupełnie inne otoczenie od miejskiego klimatu, do którego przywykliśmy w tej serii. Rozległe pola, winnice, ziemia skąpana słońcem o pięknych zachodach i górskich widokach, z majaczącym w tle wulkanem, z którego niejednokrotnie się dymi. Widoki robią ogromne wrażenie. Twórcy zadbali też o drobne detale. Świat sprawia wrażenie żywego, pełnego NPC-tów. Sycylia żyje i to się czuję podczas przechadzania uliczkami niewielkich miasteczek i wsi. Nie jest to najwyższa półka, jeśli chodzi o detale graficzne i efekty, ale jest na pewno bardzo dobrze, szczególnie zważywszy na nieco mniejszy budżet produkcji. Sycylia nie tylko ładnie wygląda, ale i dobrze brzmi. Na ulicach można usłyszeć radiowe utwory z dawnych lat, włoskie piosenki i przyśpiewki, a także akustyczne wykonania przypominające ikoniczny motyw przewodni Ojca chrzestnego. Oryginalna ścieżka dźwiękowa też jest niezła, a muzyka podbudowuje niektóre sceny. Jednak nie jest to półka ikonicznych dźwięków z choćby Mafii 2.
Mafia: Dawne strony nie ma otwartego świata. Jest tu sporo znajdziek i dokumentów do zbierania. W niektórych sekwencjach świat staje przed nami otworem, ale w większości jesteśmy ograniczeni do dość wąskiego terenu misji, więc zwiedzania nie ma tu zbyt wiele. Jednym się to spodoba, drugim niekoniecznie. Nie przeszkadzało mi to, ponieważ byłem w pełni skupiony na historii Enza.

Rozgrywka jest standardowa i mało rewolucyjna. Większość misji polega na jeździe konno lub samochodem do jakiegoś punktu, a potem stoczenia walki na noże lub broń palną. Zatem po kolei. Jazda na koniu została wykonana poprawnie i sprawia sporo przyjemności. Z kolei prowadzenie auta jest przyjemnie siermiężne, co mogę też powiedzieć o strzelaniu z broni palnej. Nie zrozumcie mnie źle - to nie jest "zła toporność". To pasuje do czasów, w których dzieje się akcja gry. W końcu automobile dopiero raczkowały, a samopowtarzalna broń palna nie była jeszcze chlebem powszednim wśród gangsterów. To nie Call of Duty, w którym broń nie ma prawie odrzutu i łatwo się nią manewruje. Czuć ciężar każdego pocisku, odrzut broni. Strzelanie jest "soczyste", potężne i siermiężne w przyjemny sposób. Osobiście sprawiło mi to wiele frajdy i bardzo dobrze się bawiłem.
Urozmaiceniem jest walka na noże. Niektórzy fabularni przeciwnicy wyzwą nas – lub my ich – na pojedynek. Wówczas przypomina to trochę finałową sekwencję z Uncharted 4. Opcji jest sporo. Ciosów można unikać lub je parować - poza potężnymi atakami, przed którymi należy się uchylić i uskoczyć w bok. Są lekkie ataki, ciężkie łamiące blok rywala oraz pchnięcia. To przyjemne, ale nie rewolucyjne urozmaicenie, które pasuje do czasów przedstawionych i pokazania "honorowych" kryminalistów, którzy woleli udowodnić swoją wyższość na noże, niż po prostu do siebie strzelać.

Jest też system osłon, który dobrze działa. Można się przesuwać wzdłuż nich i zmieniać pozycje przytrzymaniem odpowiedniego przycisku na klawiaturze, a potem wychylać i razić wrogów ołowiem. Kontrowersyjny może być "x-ray", czyli tryb, w którym Enzo zaczyna widzieć podświetlone sylwetki przeciwników przez ściany. To nieznacznie psuje realizm i immersję świata przedstawionego, ale nie musimy z tego wcale korzystać. Nie widziałem też ku temu wielkiej potrzeby, ponieważ AI przeciwników jest dość głupiutkie. Bardzo często wychodzą falami na Enza i nie trzeba się starać, żeby wszystkich pokonać. Od czasu do czasu ktoś rzuci granatem, ale urozmaiceń większych na tym polu brak.
Mafia: Dawne strony momentami stawia nacisk na skradanie. Niektóre z sekwencji trzeba przejść w ten sposób - dla innych jest to opcjonalne. Z powodu słabej sztucznej inteligencji jest to banalnie proste. Przeciwnicy mają ustalone ścieżki patrolowania i rzadko je zmieniają. Poruszają się powoli, nie rozglądają na boki. Wówczas trzeba wbić im nóż w szyję albo naciskać szybko jeden przycisk, żeby pozbawić ich przytomności. Pojawia się też system zbierania przedmiotów po nich. Nożem otwiera się niektóre drzwi i skrzynki z zapasami, ale ostrze może się stępić i trzeba znaleźć osełkę. Są też bandaże, granaty oraz amulety i pieniądze do zbierania. Te przedostatnie są umieszczane w medaliku, który Enzo nosi na szyi, dzięki czemu nasz religijny chłopak otrzymuje wzmocnienia. Amulety przynoszą różne zdolności, które można ze sobą łączyć –wybranie odpowiedniego sprawia, że przeciwnicy nie słyszą naszych kroków. To ciekawe rozwiązanie, które upraszcza jednak i tak już prostą grę.

Pod kątem błędów natknąłem się tylko raz na moment, w którym cały świat wykręciło i pojawiło się całe mnóstwo psujących obraz artefaktów. Wystarczyło przejechanie poza feralny fragment lokacji i problem zniknął. Pojawiła się też sytuacja, gdzie podczas jazdy autem trafiłem w inny pojazd, a mój automobil od razu wyskoczył w powietrze i spadł na dach. Na szczęście istniała opcja "przewrócenia" pojazdu na odpowiednią stronę i dalszej jazdy bez konieczności wczytywania. Gra działa też stabilnie. Na dobrym sprzęcie przy wysokich ustawieniach nie miałem problemu z zachowaniem stałych 60 klatek na sekundę. Okazjonalnie zdarzały się bardziej wybuchowe sekwencje, gdy spadało to do 45-50 klatek.
Mafia: Dawne strony to dobra gra, która powinna trafić do gustu fanów serii i zadowolić ich po trójce. Osobiście spodziewałem się czegoś więcej i miałem nadzieję, że uda się pogodzić dotarcie do starszych entuzjastów serii z nowymi rozwiązaniami. Tych było niewiele, ale historia Enza i Isabelli i tak jest godna opowiedzenia i doświadczenia. Pobyt na Sycylii uważam za udany!
Poznaj recenzenta
Wiktor Stochmal


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1992, kończy 33 lat
ur. 1980, kończy 45 lat
ur. 1965, kończy 60 lat
ur. 1983, kończy 42 lat
ur. 1980, kończy 45 lat

