Trudno nie zwrócić uwagi na film Moje Stare. Przy przeglądaniu tegorocznej oferty Tofifestu, ten tytuł niemal natychmiast przykuł moją uwagę. To nowoczesne, pewnie niemal prowokacyjne dla niektórych widzów określenie spełnia swoje zadanie idealnie, bo właśnie dzięki niemu postanowiłam zapoznać się bliżej z produkcją. I nie żałuję tego flirtu. Moje Stare jest powiewem świeżego powietrza w zatęchłym pomieszczeniu, w którym składuje się polskie filmy romantyczne ostatnich lat.  Tak, Moje Stare to historia miłosna, jednak nie w klasycznym wydaniu. Właściwie niemal każdy element filmu może zaskoczyć widza przyzwyczajonego do komedii romantycznych, w których młodzi i piękni bohaterowie przesiadują w warszawskich mieszkaniach, otoczeni meblami rodem z katalogu Ikei. Co tak wyróżnia produkcję? Cóż, po pierwsze Moje Stare, jak podpowiada tytuł, opowiada o dwóch starszych kobietach. W dodatku jedna z nich ma Alzheimera i mieszka w domu opieki. Już na pierwszy rzut oka widać więc, co jest w tym filmie tak wyjątkowego. Natasza Parzymies opowiada o starszych kobietach, czyli grupie, której reprezentacja w mediach jest niemal znikoma, jeśli nie grają czyichś babć na drugim planie. W dodatku bohaterki darzą się nie tylko przyjacielskim, ale i romantycznym uczuciem, a niewiele powstaje rodzimych produkcji o parach tej samej płci. Fakt, że reżyserka wybrała sobie właśnie taki, a nie inny zarys akcji, od razu zdobył więc moją sympatię. Bo to wreszcie coś nowego.  W filmie najważniejsze są dwa wątki. Jeden opowiada o miłości pomiędzy Zofią i Anią, która po wielu latach nie zgasła, choć kobiety nie utrzymywały ze sobą kontaktu. Drugi dotyczy postępującego Alzheimera, który w pewnym sensie popchnął jedną z bohaterek do tego, by udać się w ostatnią podróż z ukochaną, póki jeszcze może. Jak można się domyślić, przed seansem warto zaopatrzyć się w chusteczki i wodoodporny tusz do rzęs, ponieważ jest kilka naprawdę wzruszających momentów. Reżyserka inspirowała się swoją babcią i dziadkiem, co widać po tym, z jaką czułością opowiedziała tę historię. Pomagają jej w tym także Dorota Stalińska i Dorota Pomykała, które wcielają się w główne bohaterki. Są subtelne, ale może właśnie dzięki temu realistycznie oddają uczucie pomiędzy Zosią i Anią.  Jest coś uniwersalnego w nostalgii, z jaką myślimy o naszej młodości, w strachu, który czujemy przed chorobą, w niezwykłej miłości, która spotyka zwykłych ludzi. Dlatego sądzę, że Moje Stare trafi do każdego, kto lubi romantyczne i sentymentalne historie. Bo choć wiele osób sprzedaje produkcje LGBTQ+ jako prowokujące i wstrząsające, to ten film to właściwie bardzo prosta, a przez to przyjemna opowieść. Tak, o niezwykłych, bo starszych bohaterkach, nietypowa, bo o parze jednopłciowej, w dodatku o dwóch kobietach, a nie mężczyznach, których związki są częściej reprezentowane w popkulturze: te elementy rzeczywiście wyróżniają film i wprowadzają coś nowego. Jednak sama fabuła przedstawia bardzo klasyczną historię, co razem ze wspomnianymi rzeczami stanowi bardzo wdzięczne połączenie. Dla mnie jako romantyczki to był strzał w dziesiątkę. Oczywiście, tak jak wspomniałam, jestem fanką romansów wszelkiej maści. Gdy myślę o szerszej widowni, być może niektórzy uznają tę historię za trochę zbyt powolną, bądź mało zaskakującą. Bo sam film nie skupia się na zwrotach akcji, nie próbuje zaskoczyć widza, wstrząsnąć nim, tylko uchwycić emocje, być wręcz kroniką uczucia pomiędzy Anią i Zofią. Myślę jednak, że warto poświęcić te pół godziny, by przekonać się na własnej skórze, czy to coś dla Was. Właściwie jedynym minusem, który przychodzi mi na myśl, to właśnie fakt, że Moje Stare jest tylko krótkometrażówką, ponieważ film jest właściwie zaledwie okienkiem na świat Ani i Zofii, zostawia nas z wieloma pytaniami i nieprzyjemnym niedosytem, ponieważ wiemy, że za tą szybą kryje się o wiele więcej. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj