Mrok nad Tokyoramą - recenzja książki
Data premiery w Polsce: 28 października 2020Krew i pot gladiatorów nowego świata: oto co otrzymacie w książce Roberta J. Szmidta pt. Mrok nad Tokyoramą.
Krew i pot gladiatorów nowego świata: oto co otrzymacie w książce Roberta J. Szmidta pt. Mrok nad Tokyoramą.
Czy chcielibyście żyć w przyszłości, w której to na porządku dziennym są szybkie hyperloopy? Będące nowoczesnymi środki transportu, łączące rozległe metropolie, okalające miasto swoimi licznymi mackami? Wizja świata, którą stworzył Robert J. Szmidt w tytułowej książce Mrok nad Tokyoramą jest oszałamiająca. Czytając książkę, możemy pogubić się w tej nowoczesnej metropolii, opanowanej przez różnorodne kasty posiadające własne reguły. Z jednej strony mamy biedotę opanowaną przez liczne gangi, a po drugiej stronie lustra możemy dostrzec chełpiące się swoim przepychem bogate rodziny. Pierwszy rozdział książki bogaty jest w nową kulturę, która rzuca nas w wir negatywnych emocji, a strata, której doświadcza nasz protagonista, zmienia go całkowicie. Śmierć ukochanej żony oraz nienarodzonego dziecka głęboko odciska swoje piętno na jego duszy. Cel, który stawia sobie główny bohater książki, nosi imię zemsty, która zaczyna pączkować w jego zagubionym umyśle.
Kolejne kartki książki opowiadają nam ciekawą i interesującą historię jego czynów, stając się dla ludzi żyjących w nowoczesnym Wrocławiu wzorem do naśladowania, a zbrojne walki, w których uczestniczył, wynoszą go na piedestał legendarności. Rafał, główny bohater książki, żyje w świecie opanowanym przez różne dziwne kasty, ich imiona noszą nazwę „subów”, i „plusytów”. Te przedziwne i ciekawe zarazem w swojej naturze kasty zajmują najniższe peryferia w tym miejskim łańcuchu pokarmowym, w którym próbują za wszelką cenę przetrwać. Druga strona lustra obfita jest w nowe kasty zwane „kadrytami” i „nobilami”, które rozkoszują się swoim bogactwem. Świat widziany oczami wybrańców unosi się bardzo wysoko tuż nad chmurami, gdzie apartamenty stają się codziennością, a życie przyjemnością.
Książka od samego początku trzyma nas w napięciu. Świat, który przedstawił nam Robert J. Szmidt, jest żywy i ciekawy, jest również pełen barw, po którym spacerują różne ciekawe osoby wspierające Rafała. Cel, który żyje w ciele bohatera, staje się żywą obsesją. Protagonista poświęca wszystko i wszystkich, po to tylko, aby osiągnąć upragnioną zemstę. Swoją długą i niebezpieczną przygodę rozpoczyna od najniższego szczebla społeczeństwa, w której króluje jedynie śmierć oraz głód. Nasz główny bohater przyodziewa nowe imię Ryuichi Koda i podąża w głąb mrocznego świata, w którym to panuje jedynie smutek oraz walka o lepsze jutro.
Aby awansować ku przestworzom i stać się niedoścignioną legendą, rozpoczyna swoja przygodę z walkami che-do, które stały się dla wielu osób wręcz religią. Wśród wielu ciekawych wątków zawartych w książce możemy również wyróżnić historię związaną z tajemniczą osobą, dla której żadne zabezpieczenie nie stanowi problemu, tą owianą nutą tajemniczości osobą jest „motherhacker”.
Tytułowa arena Tokyorama gości współczesnych gladiatorów, krew i piach łączy się tu z potem przegranych wojowników, walczących jedynie o względy cesarza. Przyglądając się książce, możemy dostrzec i odnaleźć szczyptę miłości, która przesiąknięta jest zemstą, a liczne walki ukazane w książce odbywające się na krwawej arenie umilają nam czas. Wśród zgliszczy kartek możemy dostrzec zawiłą i zaskakującą historię, która nie pozwala nam oderwać się od książki. Mimo długiej historii owiniętej wokół protagonisty rzeczoną książkę czyta się szybko i przyjemnie, pozostawia czytelnika z licznymi pytaniami kłębiącymi się w jego głowie. Polecam szczerze tę pozycję książkową każdemu czytelnikowi lubiącemu fantastykę i nie tylko.
Poznaj recenzenta
Łukasz PoździkDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat