Naga broń - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 1 sierpnia 2025To jeden z tych powrotów, których chyba nikt się nie spodziewał. Po 31 latach przerwy na ekrany wkracza Frank Drebin Jr. Czy ma w sobie tyle charyzmy, co jego ojciec? Sprawdzamy.
To jeden z tych powrotów, których chyba nikt się nie spodziewał. Po 31 latach przerwy na ekrany wkracza Frank Drebin Jr. Czy ma w sobie tyle charyzmy, co jego ojciec? Sprawdzamy.

Parodia to praktycznie nieistniejący gatunek w obecnym kinie. Mam wrażenie, że moda na takie dzieła przeminęła. Dostaliśmy oczywiście Straszny film, Wielki film, Komedię romantyczną czy Totalny kataklizm, ale to już obrastające kurzem wyjątki. I nagle pojawia się Seth MacFarlane, który postanawia wskrzesić Nagą broń, czyli pełnometrażową wersję serialu Police Squad! z 1982 roku. Twórca Głowy rodziny i producent filmu nie bierze jeńców. Od początku wiedział, w jaki humor celuje, bo sam się w nim specjalizuje. Zależało mu, by dominowały bezpośrednie żarty – głównie słowne i sytuacyjne. I to mu się udało. Do napisania scenariusza zatrudnił Dana Grega i Douga Manda, którzy wcześniej przygotowali Chipa i Dale’a: Brygadę RR dla Disney+. Panowie zachowali ducha oryginału, bez prób unowocześniania czy dostosowywania go do współczesnych norm. Oglądając nową wersję Nagiej broni, czułem się tak, jakbym przeniósł się w czasie. Nikt nie kalkulował, z czego można się śmiać, a z czego nie.
Historia jest dość prosta. Frank Drebin Jr. (Liam Neeson), podobnie jak jego ojciec, jest niepokornym gliną. Osiąga zamierzony cel, nie patrząc na destrukcję, jaką przy tym niesie. Liczy się efekt. Nie podoba się to jego przełożonej, która ma dość piętrzących się skarg na stosowane przez niego nieprzepisowe zagrania. Miarka przebiera się, gdy Drebin sam rozbraja terrorystów w banku i dostaje w „nagrodę” pozwy od poturbowanych przestępców. Za karę zostaje przypisany do niewinnego wypadku samochodowego, w którym zginął pewien informatyk. Sprawa zaczyna się komplikować, gdy policjanta odwiedza siostra denata – Beth (Pamela Anderson). Drebin rozpoczyna śledztwo, które prowadzi go do potentata technologicznego.
Przyznam, że świetnie bawiłem się podczas seansu. Naga broń spełnia wszystkie obietnice zawarte w materiałach promocyjnych. Humor opiera się w dużej mierze na żartach słownych i pewnej dwuznaczności. Nie wszystkie dowcipy udało się dobrze przetłumaczyć. Dlatego uważam, że osoby znające język angielski będą miały więcej powodów do śmiechu niż te, które wspomagają się napisami. Do tego dochodzi zwariowany humor sytuacyjny. Oczywiście niektóre żarty pochodzą z recyklingu i są przerobioną wersją tych, które już widzieliśmy w oryginalnej trylogii (choćby scena z podglądaniem randki głównych bohaterów; kamera termowizyjna przedstawia ich w dwuznacznych pozycjach, co w rzeczywistości nie ma miejsca). Nie uważam, że to brak inwencji twórczej, ale raczej puszczenie oka do wiernych fanów. Nie będę Was też czarować – niektóre dowcipy spowodują grymas na twarzy. Na szczęście nie jest ich dużo.
Największym problemem nowej Nagiej broni jest śledztwo, sprawiające wrażenie niedopracowanego i leniwie poprowadzonego. Od początku wiemy „kto, po co i dlaczego”, więc wraz z bohaterami odhaczamy kolejne elementy fabuły. Nie było to dla mnie zaskoczeniem, bo większość produkcji, za które w jakimś stopniu odpowiada Seth MacFarlane, to zgrabnie poukładany ciąg gagów udający pełen metraż. Nie mam o to pretensji – taki ma styl i widz powinien być tego świadomy.
Liam Neeson świetnie odnajduje się w komediowym gatunku. Mam wrażenie, że wszystkie filmy sensacyjne, w których taśmowo brał udział w ostatnich latach, idealnie przygotowały go do tej roli. Gra tu twardziela przekonanego o swojej nieomylności, którego świat nie bierze na serio. Tym występem Neeson potwierdza, że jest utalentowanym aktorem. Jestem też pod dużym wrażeniem, jak bardzo rozwinęła się Pamela Anderson. Gwiazda Słonecznego patrolu oczarowała mnie ostatnio w The Last Showgirl, a teraz pokazała, że bez problemu potrafi odnaleźć się w parodii. Wiem, że mogliśmy ją oglądać już w Strasznym Filmie 3, ale tam miała tylko seksownie wyglądać i przyciągać uwagę widzów głębokim dekoltem. Tutaj faktycznie gra i robi to znakomicie.
Nowa Naga broń w reżyserii Akiva Schaffera to hołd dla dawnego kina, które obecnie możemy tylko wspominać z nostalgią. Została ona przygotowana z miłością i szacunkiem do gatunku parodii – i to czuć od pierwszej do ostatniej sceny. Jeśli jesteście fanami oryginalnej trylogii, to będziecie się bardzo dobrze bawić. Jeśli jednak nie czujecie tego klimatu, to moim zdaniem podczas seansu możecie się nudzić. To nie jest produkcja dla każdego.
Poznaj recenzenta
Dawid Muszyński



naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1990, kończy 35 lat
ur. 1962, kończy 63 lat
ur. 1966, kończy 59 lat
ur. 1956, kończy 69 lat
ur. 1971, kończy 54 lat

