New Avengers #03. Inne światy: Dokąd to zmierza? – recenzja
Data premiery w Polsce: 19 kwietnia 2017Coraz bardziej irytującym staje się fakt, że kolejne tomy o Avengers z serii Marvel NOW nie posuwają fabuły do przodu, drepczą w miejscu w opowieści o możliwej zagładzie całego Mulitwersum. Trzeba podważać sens wydawania tych historii w osobnych albumach
Coraz bardziej irytującym staje się fakt, że kolejne tomy o Avengers z serii Marvel NOW nie posuwają fabuły do przodu, drepczą w miejscu w opowieści o możliwej zagładzie całego Mulitwersum. Trzeba podważać sens wydawania tych historii w osobnych albumach
Inkursja – wokół niej wszystko się teraz kręci. Cóż to takiego? To zjawisko mające związek z faktem, że istnieje wiele rzeczywistości, a równowaga między nimi została zachwiana, w efekcie czego kolejne wersje Ziemi próbują „połączyć się” z naszą. Co się dzieje, gdy dwie planety, dwa wszechświaty próbują zająć to samo miejsce – nie trzeba tłumaczyć.
Rzecz jasna do walki o przetrwanie naszego świata stają najwięksi ziemscy herosi, czyli Avengers na czele z Iron Manem, Reedem Richardsem, Czarną Panterą, Doktorem Strange’em, Black Boltem czy Bestią. Stają i są… bezsilni. To znaczy, odnoszą sukcesy i odwlekają koniec. Nasza Ziemia wciąż istnieje, nie są jednak w stanie zatrzymać całego zjawiska. Nieuchronnym wydaje się więc, że w końcu wszystko po prostu zniknie.
Sęk w tym, że Avengers działają tak od dobrych kilkuset stron komiksu, a New Avengers vol. 3: Other Worlds nie przynoszą nam w tej kwestii absolutnie żadnych rozwiązań, bo zamiast rozwijać fabułę, John Hickman bawi się w pokazywanie nam tytułowych, innych rzeczywistości. Sporo miejsca poświęca choćby superbohaterom z alternatywnej Ziemi. Przez to po przewróceniu ostatniej kartki tego tomu czytelnik tak naprawdę nie wie niczego więcej, może poza tym, że Doktor Strange sprzedał swoją duszę – z czego również nic nie wynika, bo wątek ten się po prostu urywa.
Dziwny to pomysł, by takie fragmenty fabuł wydawać w samodzielnych, cienkich tomach, skoro w zasadzie nie widać tu żadnego uzasadnienia dla wyodrębnienia akurat tego wycinka opowieści. Ot – Avengers wciąż mają problemy z inkursją, ale tym razem widzą, jak walczą z nią inni. Co w niczym im nie pomaga.
Marvel, Hickam i Egmont wyraźnie testują tu cierpliwość czytelników, bo też ile razy można sięgać do nowego komiksu i kończyć jego lekturę z poczuciem, że w zasadzie nic nie posunęło się do przodu? Jasne, można docenić ciekawą kreskę Simone'a Bianchiego, a i ci herosi z alternatywnej Ziemi wydają się naprawdę interesujący. Jeżeli jednak ktoś sprzedaje nam odrębny album komiksowej serii, uzasadnionym wydaje się oczekiwanie jakiejkolwiek fabularnej samodzielności; jakoś udaje się to w innych cyklach od Marvela, w historiach o Thorze, Deadpoolu, Strażnikach Galaktyki czy X-Menach.
Przez to w ogóle trudno oceniać te komiksy, bo to trochę tak, jakby przy kolejnych wizytach w kinie prezentowano nam następne 15-20 minut filmu i oczekiwano, że niedługo wrócimy po następną „dawkę”. Osobiście wolałbym już jednorazowo zapłacić więcej, ale tez dostać więcej i móc przeczytać jakąś opowieść z początkiem i chociaż częściowym zamknięciem wątków, a nie dostać kolejne pourywane scenki.
Źródło: fot. Egmont
Poznaj recenzenta
Marcin ZwierzchowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat