Nie z tego świata, sezon 12, odcinek 17 – recenzja
The British Invasion odpowiedziało na pytanie, kim jest starszyzna brytyjskich Ludzi Pisma, a w konsekwencji cały ich odłam. I nie była to odpowiedź napawająca nadzieją. Jeśli do tej pory mieliśmy jakiekolwiek wątpliwości podsycane przez nie-aż-takiego-złego Micka Daviesa i chwilowo trzymającego się w karbach (choć niewątpliwie psychopatycznego) Arthura Ketcha, te rozwiały się z hukiem.
The British Invasion odpowiedziało na pytanie, kim jest starszyzna brytyjskich Ludzi Pisma, a w konsekwencji cały ich odłam. I nie była to odpowiedź napawająca nadzieją. Jeśli do tej pory mieliśmy jakiekolwiek wątpliwości podsycane przez nie-aż-takiego-złego Micka Daviesa i chwilowo trzymającego się w karbach (choć niewątpliwie psychopatycznego) Arthura Ketcha, te rozwiały się z hukiem.
Okazało się, że ludzie pozostający u steru BMoL to przekonani o swojej wyższości panowie (i panie) tego świata, stosujący metody wychowawcze godne hitlerowców, wymagający absolutnego posłuszeństwa i skorzy do ferowania wyroków śmierci na lewo i prawo.
Retrospekcje z życia Micka (świetnie zagranego przez Adama Fergusa) osadzone w szkole w Kendrick, choć nawiązujące muzyką i strojami do Hogwartu, przeraziły, a nieśmiało rodzące się w nim buntownicze myśli o niedzieleniu świata na czarno-biały i dawaniu innym drugiej szansy, na koniec kosztowały go życie. Końcówka odcinka była prawdziwym wstrząsem, mimo długoletniego doświadczenia z Nie z tego świata, dzięki któremu można być niemal pewnym, że jeśli zaczynamy kogoś lubić, ten prędzej czy później zginie.
Drugim wstrząsem były igraszki miłosne Mary Winchester i Mr Ketcha, których co prawda można się było spodziewać po ścisłej współpracy tych dwojga i dwuznacznych spojrzeniach, jakie sobie rzucali, ale mimo wszystko – zaskoczyły. Przy okazji słowa uznania należą się temu, kto tak perfekcyjnie ułożył fałdy okrycia na Arthurze Ketchu (David Haydn-Jones), by ukazać jak najwięcej ciała, a jednocześnie zadośćuczynić zasadom przyzwoitości.
W obliczu końcowych postanowień starszyzny (co do eliminacji wszystkich amerykańskich łowców, począwszy od rodziny Winchesterów) pozostaje pytanie, czy Mr Ketchowi zadrży ręka, gdy przyjdzie mu zabić Mary (w przypadku Deana i Sama ręka nie zadrży mu z całą pewnością). Tak czy inaczej, zbliża się nieuchronne starcie Winchesterów z brytyjskimi Ludźmi Pisma, chociaż scenarzyści zapewne smakowicie pozostawią je na finał.
Nie licząc dwóch wspomnianych wstrząsów fabularnych, odcinek rozdzielał się na dwa wątki, ziemski i piekielny.
Pierwszym były zakończone pewnym sukcesem (m.in. dzięki powracającej głuchoniemej łowczyni Eileen Leahy) poszukiwania Kelly Kline i nienarodzonego dziecka Lucyfera, strzeżonych przez Księżniczkę Piekieł, Dagon. Swoja drogą, jakież urocze maleństwo ze skrzydełkami pojawiło się na USG; abstrahując od faktu, że najwyraźniej niechcący zabija własną matkę. Niestety, gdy Kelly już prawie zdecydowała się oddać pod opiekę Winchesterów i szczęśliwie uniknęła zabicia przez BMoL, z powrotem trafiła pod „opiekę” Dagon, która – jak się okazało – potrafi znienacka pojawiać się i znikać, co może doprowadzić do nieszczęścia.
Drugi wątek koncentrował się na królu Piekieł, przekonanym, że ujarzmił Lucyfera i bardzo nierozsądnie chwalącym się tym przed całym swoim dworem. Gdy tymczasem Lucyfer za jego plecami urządził spektakularny teatr jednego aktora i zyskał sprzymierzeńców. Trzymanie Upadłego w niewoli od początku nie było zbyt mądrym pomysłem Crowleya.
Poważny ton British Invasion przełamywał jedynie uroczy poranny kac Winchesterów, pokonanych w piciu przez Micka Daviesa i ich przekomarzanie się braci w Impali. Miło było zobaczyć ciepłe porozumienie między Samem Winchesterem a Eileen Leahy (podobnie jak jej bohaterka głuchoniemą Shoshannah Stern), chociaż tym samym zaczynamy obawiać się o los tej ostatniej, tym bardziej, że brytyjscy Ludzie Pisma wydali na nią wyrok.
Trzeba przyznać, że po drodze mieliśmy w Nie z tego świata wielu złych, ale starszyzna BMoL, z debiutującą w tym odcinku dr Hess (cóż można powiedzieć o kimś, kto dostał nazwisko po komendancie obozu w Auschitz), przyprawia o dreszcze. Pewnie dlatego, że to − teoretycznie − ludzie. W walce z nimi nie pomoże nawet odzyskany przez Winchesterów Colt.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Monika KubiakKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1969, kończy 55 lat