Nowa konstelacja: sezon 1, odcinki 1-3 – recenzja
Nowa konstelacja to jedna z głośniejszych serialowych premier lutego. Trzy pierwsze odcinki serialu są już dostępne na AppleTV+.
Nowa konstelacja to jedna z głośniejszych serialowych premier lutego. Trzy pierwsze odcinki serialu są już dostępne na AppleTV+.
Nowa konstelacja to nowy serial AppleTV+, którego główna akcja rozpoczyna się od poważnej awarii na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Astronauci robią wszystko, by naprawić usterkę, jednak nie obywa się bez ofiar w ludziach i zniszczeń w sprzęcie, co prowokuje ich do zorganizowania awaryjnego powrotu na Ziemię. Jako ostatnia stację opuszcza Jo Ericsson (Noomi Rapace), która jest główną bohaterką całej produkcji – to właśnie z jej perspektywy będziemy obserwować kolejne wydarzenia, zarówno w kosmosie jak i już na Ziemi. Gdy Jo ostatecznie powraca do domu i spotyka się z najbliższymi, odkrywa, że coś jest nie tak, a świat, który pozostawiła na rzecz misji, różni się od tego, który przywitał ją po powrocie. Zdezorientowana kobieta zaczyna na własną rękę zgłębiać tajemnice, by dojść do prawdy i pojąć, co się tak właściwie stało.
Serial będzie składał się łącznie z ośmiu odcinków – na ten moment na platformie AppleTV+ dostępne są trzy, które mają wprowadzić widza w całą historię. To, co warto zastrzec już na samym początku, to fakt, że nie jest to serial o kosmosie – pomijając początkowe wydarzenia na stacji kosmicznej, widać wyraźnie, że największa część akcji rozgrywać się będzie już na Ziemi. Tym samym głównym zagrożeniem i wyzwaniem dla bohaterów nie będzie ryzyko związane z przebywaniem na orbicie, a raczej to, co dzieje się w ich własnych głowach. Brzmi zawile? Dokładnie tak jest w praktyce – trzy pierwsze odcinki serialu wyłącznie zagęszczają tajemnice, nie oferując jednak widzowi żadnych wskazówek i odpowiedzi.
Samą Jo obserwujemy niejako na dwóch płaszczyznach czasowych – w pierwszej z nich walczy o przetrwanie na stacji i próbuje odnaleźć się na Ziemi po swoim powrocie. Druga natomiast rozgrywa się w zaśnieżonych lasach, przez które kobieta ucieka w panice wraz ze swoją córką Alice (Rosie Coleman). Na ten moment obie te płaszczyzny nie łączą się – trudno nawet ustawić je w sensownej chronologii, bo nie widać między nimi jeszcze żadnego punktu zaczepienia. Jako widzowie musimy ufać, że cała ta historia dokądś prowadzi – dynamiczne ujęcia i szybko zmieniające się perspektywy sprawiają co prawda, że całość angażuje, ale jednocześnie brak wyraźnych odpowiedzi na kluczowe pytania po pewnym czasie zaczyna trochę irytować. Widz jest w pewnym sensie w dokładnie takim samym położeniu jak sama Jo – zdezorientowany, podążający fałszywymi tropami, wyprowadzany w maliny przez tych, którzy wiedzą trochę więcej. Taka pozycja startowa generuje pewien dyskomfort – serial wymaga dużo cierpliwości od publiczności, co już na starcie czyni go propozycją raczej nie dla każdego.
Poza astronautką, ważnymi bohaterami w tej opowieści są też przedstawiciele świata fizyki, na czele z noblistą, Henrym Calderą (Jonathan Banks). Podczas gdy Jo w toku wydarzeń jest przede wszystkim matką, chcącą odzyskać swoje dawne życie z ukochaną córką, Caldera i jego determinacja do odzyskania wyników kosmicznego eksperymentu wyraźnie sugeruje nam, że rozwiązanie zagadki będzie ściśle powiązane z prawami fizyki kwantowej. Wydawać by się mogło, że naukowiec zna już pewne odpowiedzi na dręczące innych pytania – zupełnie tak, jakby już kiedyś sam znalazł się w takiej samej sytuacji (na co z resztą wskazują liczne sugestie w tym serialu). To jednak wciąż tylko domysły, bowiem po trzyodcinkowej premierze w powietrzu nadal mamy więcej pytań niż odpowiedzi. Biorąc pod uwagę stopień zawiłości całej fabuły, można oczekiwać, że serial zabłyśnie i zaproponuje światu nieoczywiste rozwiązania. Z drugiej jednak strony, już teraz widać, że ryzyko przekombinowania jest bardzo duże, a to z kolei może zakończyć całą tę przygodę nieprzyjemnym uczuciem przerostu formy nad treścią. Czas pokaże, w którym kierunku podąży cała historia – mam szczerą nadzieję, że jednak w tym pierwszym, bo potencjał jest tutaj naprawdę duży.
Nowa konstelacja to seans nieoczywisty i na tym etapie dość trudny – wymaga od widza pełnego skupienia i samodzielnej analizy, co mniej cierpliwych może zniechęcić. Twórcy dość odważnie posługują się twistami fabularnymi, jednocześnie odsuwając główną kulminację w czasie tak daleko, jak to tylko możliwe, mocno ryzykując tym samym utratą zainteresowania przez widza – bo, umówmy się, trzy godzinne odcinki na wprowadzenie do historii i robienie uników przed udzielaniem odpowiedzi to trochę za długo. Co prawda w trzecim epizodzie widać już pewnego rodzaju wskazówki i punkty wspólne z tym, od czego cała historia się zaczęła, co daje nadzieję na zagęszczenie akcji w kolejnym – i oby rzeczywiście tak było, bo to już najwyższy czas na coś innego niż tylko generowanie pytań. Na ten moment ode mnie 6.5/10. Następne odcinki będą emitowane co środę.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Michalina ŁawickaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat