Obcy: Ziemia - sezon 1, odcinki 1-2 - recenzja spoilerowa
Data premiery w Polsce: 12 sierpnia 2025Obcy: Ziemia zadebiutował w końcu na Hulu (w Polsce na Disney+). Jak się udało przeniesienie ksenomorfa nie tylko na Ziemię, ale i na mały ekran? Szykuje się gratka dla fanów serii.
Obcy: Ziemia zadebiutował w końcu na Hulu (w Polsce na Disney+). Jak się udało przeniesienie ksenomorfa nie tylko na Ziemię, ale i na mały ekran? Szykuje się gratka dla fanów serii.

Ksenomorf w końcu doleciał na Ziemię. Dziś na platformie Disney+ zadebiutowały dwa pierwsze odcinki serialu osadzonego w świecie Obcego. To pierwsza produkcja z tego świata skierowana na mały ekran, która była wyczekiwana przez fanów. Jak udał się debiut perfekcyjnego organizmu w streamingu?
Od razu rozwieję obawy, które być może mieliście. W ogóle nie czuć, iż jest to serial. Tytuł Obcy: Ziemia ogląda się jak produkcję kinową i to z wyższej półki. Od pierwszych minut wsiąka się w pieczołowicie wykreowany świat przedstawiony. Byłem zbyt młody, by zobaczyć premierowego Obcego w kinie, ale już od sceny otwierającej miałem wrażenie, że właśnie tak musieli się czuć szczęśliwcy, którym dane było tego doświadczyć. Scenografia jest wprost fantastyczna, wierna oryginałowi, wykonana z przywiązaniem do najmniejszych detali. Retrofuturyzm pełną gębą. Wszystkie urządzenia są namacalne, pikają i się świecą. Widzimy między innymi starusieńkie komputery i małe ekrany o mocy przerobowej pewnie większej od obecnych komputerów NASA. Efekty specjalne w większości dorównują scenografii. Scena rozbicia się statku kosmicznego na Ziemi robi piorunujące wrażenie. Ani przez chwilę nie czuć taniości. To wrażenie ma się dopiero później – ale to jedyny zgrzyt w dwóch pierwszych odcinkach. Sekwencja z kotem (jeśli kochacie te zwierzątka, to radziłbym na chwilę odwrócić wzrok) czy długie ujęcia, w których śledzimy wydarzenia z perspektywy ksenomorfa, trącają nieco sztucznością, ale cała reszta warstwy audiowizualnej w pełni to wynagradza.

Pierwsze minuty ogląda się jak klasyczny film z Obcym w roli głównej. Jest statek kosmiczny, android, specyficzna załoga i poczucie niepokoju – takie wrażenie, że za moment coś się stanie. Przeplata się to z przedstawieniem postaci Wendy, a raczej Marcy. To nieuleczalnie chora dziewczynka, która została wzięta pod skrzydła korporacji Prodigy i ma być pionierką eksperymentu polegającego na wgraniu ludzkiej świadomości do syntetycznego ciała. Udaje się to, a wkrótce do Wendy dołączają inne dzieciaki z podobnymi problemami. Otrzymują dorosłe ciała, których funkcjonowania kompletnie nie rozumieją. To naprawdę świetny pomysł na postaci.
Nie udałoby się to jednak bez doskonałego aktorstwa. Obsada wcielająca się w syntetyków jest fantastyczna w graniu dzieci. Bawienie się dywanem, siedzenie gdzie popadnie, głupie żarty, ciągłe pytania, strach przed najmniejszym ruchem w ciemności czy wołanie dorosłych – to wszystko zostało świetnie odegrane. Najlepiej wypada Sydney Chandler, fenomenalna w roli Wendy. Od razu da się ją polubić i chce się jej kibicować w poszukiwaniach brata. Alex Lawther również bardzo dobrze sprawdza się jako Joe, w swoim oddziale znany jako Hermit. To nie żaden heros kina akcji, lecz zwykły medyk, zagubiony człowiek, który chciałby opuścić szeregi ochrony korporacji Prodigy i wrócić na studia. To właśnie z jego perspektywy obserwujemy horrorowy aspekt serialu. Ciekawie zapowiada się też cyborg Morrow, którego gra Babou Ceesay. Nie był wcale przerażony widokiem ksenomorfa i zachował spokój do ostatnich chwil. Potem bez większego trudu go złapał! Widać, że to kompetentna postać, która zrobi wszystko dla Weyland-Yutani. Bardzo mi się podobała scena, gdy schwytał na statku dwóch członków Prodigy. Przez moment można było się poczuć jak na seansie slashera, ale z nim w roli głównej, a nie ksenomorfem.

Obcy: Ziemia to – na szczęście! – horror pełną gębą. Każdy na świecie zna już ksenomorfa, ale Noah Hawley potrafi tak umiejętnie skrywać go w cieniu i pokazywać tylko fragmenty charakterystycznej sylwetki, że budzi grozę. Akcja z jego udziałem prezentuje się świetnie – szczególnie w 2. odcinku, gdzie dokonuje masakry na imprezie dla przebierańców. Jest krwawo i brutalnie. Nie trzeba długo czekać, by zobaczyć ksenomorfa w akcji. On sam prezentuje się znakomicie nawet w ruchu. Czasem bawi się ze swoimi ofiarami, a my otrzymujemy długie ujęcia ukazujące jego przerażające ciało. Innym razem wszystko migocze i drży, a widzimy jedynie efekty pracy jego szczęk. To zdecydowanie nie jest serial dla osób, które brzydzą się krwią.
Podoba mi się wszystko, co dzieje się w tle. Wojny korporacji o władzę są ciekawe. Do tego dochodzi wymiana wpływów, wyścig technologiczny i informacyjny, spór o to, do kogo należy statek kosmiczny. Noah Hawley stawia też pytania natury filozoficznej – co naprawdę czyni nas ludźmi? Czy osoba w syntetycznym ciele, ale z ludzką świadomością jest człowiekiem? A może nie różni się wcale od androida? Czy cyborg też może się uważać za pełnoprawnego człowieka, skoro tak trudno go zabić i ma nadludzkie zdolności? Czy osoby o umyśle dziecka, lecz w ciele dorosłego, powinny być traktowane jak dorośli? Wszystkie te pytania, pozostawione widzowi, uzupełniają seans, który przestaje być jedynie festiwalem mordu i krwi. Staje się czymś więcej – czymś, co zostaje w głowie jeszcze długo po wyłączeniu odcinka.

Pierwsze dwa epizody to świetne wprowadzenie do serialowego Obcego. Jestem pewien, że wraz z kolejnymi jeszcze lepiej poznamy obsadę poboczną, która na razie nie dostała wiele do zagrania i zlewa się w jedną całość. Spośród nich wyróżnia się Kirsch grany przez charyzmatycznego Timothy'ego Olyphanta. Podoba mi się też Samuel Blenkin w roli specyficznego Boya Kavaliera, właściciela korporacji Prodigy – aktor świetnie oddaje znudzenie niedoścignionego geniusza technologicznego. Jego bohater pragnie po prostu porozmawiać z kimś na swoim poziomie. Jak na razie nie wykazał się okrucieństwem, jakiego można by się spodziewać po postaci tego typu, ale zobaczymy, co przyniosą kolejne odcinki.
Jeśli jesteście fanami ksenomorfa, to szykujcie się na wielką gratkę. Obcy: Ziemia to fantastyczna produkcja science fiction, która doskonale balansuje wątki filozoficzne dotyczące człowieczeństwa z brutalnością, krwią, grozą i czystym horrorem. Świetnym zabiegiem jest też wprowadzenie nowych gatunków obcych. Noah Hawley słusznie uznał, że ksenomorfa zna już każdy – wiemy, jak przebiega proces jego ewolucji oraz zachowania. Z tego powodu dostaliśmy też całą gamę innych stworzeń z kosmosu, o których nie wiemy kompletnie nic. A chcielibyśmy dowiedzieć się więcej i liczę, że tak się stanie w kolejnych odcinkach.
Poznaj recenzenta
Wiktor Stochmal


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 29 lat
ur. 1983, kończy 42 lat
ur. 1968, kończy 57 lat
ur. 1966, kończy 59 lat
ur. 1951, kończy 74 lat

