Odcinki: sezon 5, odcinek 2 i 3 – recenzja
Odcinki wykorzystują swój potencjał, dając kawał dobrej zabawy. Są już pierwsze oznaki, w jakim kierunku może to wszystko zmierzać do wielkiego finału.
Odcinki wykorzystują swój potencjał, dając kawał dobrej zabawy. Są już pierwsze oznaki, w jakim kierunku może to wszystko zmierzać do wielkiego finału.
Pokłosie publicznej masturbacji Matta na oczach milionów telewidzów zaowocowało burzą na skalę krajową. Jest w tym wiele aspektów serialu Episodes, za które ten serial uwielbiam. Dystans do pokazania czegoś karygodnie łamiącego wszelkie zasady oraz cała otoczka branży telewizyjnej pokazana w typowym dla tego tytułu stylu. Doskonale to widać w scenie rozmowy Matta z szefem stacji, który opowiada mu swoją historię, która ma niby być "podobna", ale jest jeszcze gorsza i w zasadzie zahacza o przestępstwo. Scena jest o tyle zabawna, że Matt daje z siebie wiele reagując w komiczny sposób. A wisienką na torcie, która doskonale podkreśla ukazanie branży w tym serialu, jest finał, czyli decyzja szefa o tym, żeby go zwolnić i podkreślenie jego oburzenia. To samo w sobie staje się ironicznie śmiesznie, gdy słyszymy to tuż po jego dziwacznej opowieści.
Wiemy, że twórcy serialu ukazują branżę telewizyjną w krzywym zwierciadle, opierając się na skrajnościach. Nie mogę się pozbyć wrażenia, że jednak korzystają dość mocno z własnych doświadczeń. Mogą temu zaprzeczyć, ale najpewniej spotkali się z tego typu podejściami. Nikt nie będzie generalizować, że to jest normalność branży, ale raczej przeniesienie na ekrany jej skrajności, które zawsze są obecne. To jest cudownie uroczo podkreślone w momencie, gdy pojawiają się wyniki oglądalności nowego odcinka po felernej wpadce Matta. Fakt, że oglądalność skoczyła do góry w kosmicznym tempie jest oczywisty, naturalny i oczekiwany. To wspaniale podkreśla nie tylko współczesną telewizję, ale piętnuje widza, który oczekuje skandali, afer i obrazoburczych sytuacji. Takiego, który może i będzie krzyczeć głośno, ale telewizor włączy i obejrzy. Takim sposobem udaje się zabawnie poruszyć dość istotne problemy współczesności. Brawa.
Nie do końca jestem przekonany do wątku Lapidusa i Carol, który wraca do punktu wyjścia z początków serialu. Z jednej strony jest w tym trochę humoru, bo widzimy Carol z zupełnie innej strony. Niepewną siebie, zamkniętą i przerażoną rzeczywistością. Z drugiej strony jej przypadkowo odnowiony romans z Lapidusem wydaje się dziwnie niepotrzebny. Zważywszy na wszystko, co miało miejsce w ich związku, nawet w konwencji tego serialu nie ma to wiele sensu. Jeśli celem na happy end Carol i Lapidusa miałby być ich związek, nie jestem przekonany. Niby czuć, że Merc dojrzał, zrozumiał, kim była dla niego Carol, ale jednocześnie widzimy jego zabawną i wręcz dziecinną zemstę na Matcie. Zbyt dużo skrajność i mało wiarygodności.
U Beverly i Seana jest wałkowany cały czas ten sam gag. Ich kolega po fachu robi wszystko tak, by irytować i działać na nerwy. Nie powiem, ta dziwność bardzo często bawi, bo jest tak skrajnie przerysowana, że aż śmieszna. Czasem jednak można odnieść wrażenie, że po trzech odcinkach brakuje tutaj urozmaicenia. Humor ciągle oparty jest na jednym schemacie, który choć bawi, w trzecim odcinku zaczynał powoli męczyć. Dlatego dobrze, że zdecydowano się zakończyć ten motyw i to w cudowny sposób. Tyrada Seana z podpowiedziami Beverly wyszła przezabawnie. Za takie momenty ten serial można chwalić, bo pokazuje coś z klasą i pomysłem.
Nakreślenie celu fabularnego w postaci wspólnego serialu Matta, Seana i Beverly wydaje się dobrym pomysłem, który godnie mógłby zakończyć ten serial. Wszystko rozpoczęło się od tego, że niechętnie zaczęli współpracować, potem się zaprzyjaźnili, więc gdyby razem zrobili coś udanego, to mogłoby się udać. Nie obraziłbym się za szczęśliwe zakończenie z nutką humoru. Nie zawsze seriale muszą kończyć się smutno i przygnębiająco, nawet jeśli mówimy o komediodramacie.
A relacja tej trójki stała się najjaśniejszym punktem serialu. Dobrze wypada choćby lunch Seana z Mattem, gdzie dostają darmowe obrzydliwe jedzenie i gadają o serialach. W tym miejscu twórcy bawią różnymi gagami, z których najlepiej wypada wyśmianie schematów współczesnej amerykańskiej telewizji. Finał tej rozmowy to perełka utrzymana w uroczym stylu tego serialu.
Cieszy mnie, że Episodes pomimo prawie 2 lat oczekiwania na 5. sezon nie straciły swoje uroku, pazura i humoru. Nadal jest wysoka jakość, dobre pomysły i dużo dobrej zabawy.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat