Ogień wśród nocy – recenzja książki
Data premiery w Polsce: 14 września 2017Zabierając się za czytanie Ognia wśród nocy, spodziewałam się typowego romansu z wojną ledwo zarysowaną na drugim planie, a tymczasem dostałam solidnie napisaną opowieść wojenną z delikatnie zaznaczonym romansem (romansami) w tle. Zadziwiająco dobrą, napisaną z nerwem i pasją.
Zabierając się za czytanie Ognia wśród nocy, spodziewałam się typowego romansu z wojną ledwo zarysowaną na drugim planie, a tymczasem dostałam solidnie napisaną opowieść wojenną z delikatnie zaznaczonym romansem (romansami) w tle. Zadziwiająco dobrą, napisaną z nerwem i pasją.
The Fire by Night to przeplatające się historie dwóch pielęgniarek, które służyły w szpitalach polowych podczas II wojny światowej – jedna na froncie zachodnim, we Włoszech i Francji, a druga na wyspach Pacyfiku. Jako pierwszą, w dramatycznych okolicznościach poznajemy Jo - spóźniła się na ewakuację szpitala, Niemcy ostrzeliwują konwój medyczny, a ona zostaje z szóstką ciężko rannych pacjentów pośród wojennego piekła. Z kolei druga z pielęgniarek, Kay, początkowo żyje jakby we śnie - piękna pogoda, plaża, imprezy, flirtujący żołnierze. Żyć nie umierać! Przynajmniej dopóki Japończycy nie atakują Pearl Harbor i nie ruszają na wyspy Pacyfiku.
Zdawałoby się, że o II wojnie światowej napisano już wszystko, ale dzięki Ogniowi wśród nocy poznajemy jej koszmary z punktu widzenia pielęgniarek, starających się ratować żołnierzy na dwóch całkiem odmiennych frontach. Jesteśmy świadkami ich walki o przetrwanie w naprawdę trudnych warunkach. Wojna w Europie była okrutna – dobrze o tym wiemy - ale nie mniej okrutna zdaje się na wyspach Pacyfiku i w obozach dla internowanych, takich jak w Sam Tomas, do którego w końcu trafia Kay. Kiedy czytamy jej przeżycia, siłą rzeczy przypomina się Król szczurów Clavella w jego najboleśniejszych fragmentach.
Teresa Messineo nie tylko doskonale radzi sobie z nakreśleniem okropnej codzienności czasów wojny (zmieniającej ludzi, łamiącej im serca, wypalającej i pozostawiającej puste skorupy), ale także z naszkicowaniem sytuacji powojennej, do której powracali ocaleni i tym, w jaki sposób próbowali radzić sobie z okropieństwami, których byli świadkami. Bohaterki powieści dokonują różnych wyborów. Jo po wojennej traumie nie potrafi przemóc się, by wrócić do pielęgniarstwa, podczas gdy Kay nie wyobraża sobie bez niego życia.
A romanse? Tak, pojawiły się, ale nie były najważniejszym aspektem książki. Jeden z nich skończył się radością wśród łez, drugi nie miał najmniejszych szans na szczęśliwe zakończenie. Oba przyniosły wiele radości i cierpienia, jednak nie przesłoniły tysiąca obrazów, scen i uczuć wojennych, których autorka nie skąpiła, opisując je czasami aż nazbyt brutalnie. Prawdziwie. Owa prawdziwość wspomnień wojennych wydaje się zaskakująca i stanowi największą wartość książki Teresy Messineo, mimo pojawiających się dłużyzn oraz pewnych braków warsztatowych. To świetna powieść, nieco niesprawiedliwie wciśnięta w ramy „romansu”.
Na osobną uwagę zasługuje okładka projektu Sylwii Turlejskiej z ilustracją Stephena Mulcaheya - znakomicie podkreślająca przesłanie powieści, jak i i bardzo przyjemne edytorsko wydanie Prószyńskiego i S-ki.
Źródło: fot. Prószyński i S-ka
Poznaj recenzenta
Monika KubiakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat