Outcast: Opętanie: sezon 1, odcinek 10 (finał sezonu) – recenzja
To był dobry finał. Pierwszy sezon Outcast: Opętanie kończy się solidnym odcinkiem, w którym nie obyło się bez emocji i ważnej informacji.
To był dobry finał. Pierwszy sezon Outcast: Opętanie kończy się solidnym odcinkiem, w którym nie obyło się bez emocji i ważnej informacji.
Nie jest to poziom i liczba poszlak porównywalna do tych, które dostaliśmy w ósmym odcinku. Twórcy trochę się wystrzelali zarówno z zaskakujących zwrotów akcji, jak i nowych wiadomości. Rzucają tylko małe światło na pochodzenie mocy bohatera – wciąż za małe, aby się nim ekscytować, ale wystarczające jak na finał pierwszego sezonu. Przede wszystkim można mieć nadzieję, że Outcast się rozkręci, a to, co do tej pory oglądaliśmy, było nadmiernie rozciągniętym wprowadzeniem do dalszej historii. W przeciwnym wypadku może być nudnawo – uświadczyliśmy już tego w tej serii, gdy fabuła się przeciągała, a mniej cierpliwi widzowie odpuścili sobie oglądanie.
Najważniejszą kwestią jest to, o czym ma być ten serial. Stanowczo zbyt długo twórcy koncentrowali się na życiu osobistym bohaterów i ich rozterkach zamiast na fantastycznych wątkach, czyli obecności tajemniczych sił w mieście. Finał właściwie nic nie obiecuje, nie sugeruje, że nagle zmieni się konwencja i będzie już tylko interesująco. Zarysowane zostają pewne wątki na drugi sezon (walka z demonami, śmierć syna Patricii, plan Sidneya), lecz ich liczba nie powala na kolana. Serial ostatnio poszedł w niezłym kierunku, jednak nie wygląda to na długotrwałą drogę, która pozwoli na stworzenie ciekawej kontynuacji. Potrzebne są zmiany.
This Little Light został poświęcony poszukiwaniom Megan. Udzielają się emocje, ponieważ jest to postać dobrze zaprezentowana, znana nam i mająca tragiczną przeszłość. Jej los nie pozostaje widzowi obojętny, dlatego wydarzenia ogląda się z napięciem, chociaż dążą do raczej przewidywalnego końca. Przy okazji Outcast może pokazać swój największy, trzymający przy serialu atut – mroczny klimat. Nocna pora, tajemnica i opętani pozwalają twórcom na zbudowanie odpowiedniej atmosfery. Zresztą już wcześniej pod względem reżyserii, aktorstwa oraz technicznych detali produkcja prezentowała się świetnie. Tutaj dostajemy tego potwierdzenie – parę krwawych momentów może kojarzyć się nawet z Hannibalem.
Najdziwniejsze w tym wszystkim jest pozbycie się syna Patricii. Nie będzie go żal, bo potrafił działać na nerwy, ale jego bunt i działanie z Sidneyem było mało wiarygodne. Nawet porwanie córki Kyle'a wypadło niezbyt realistycznie – dość łatwo włamał się i zabrał dziecko. Na szczęście tak naciąganych momentów nie ma wiele, bardziej przyczepiłbym się do innych aspektów. Postacie nadal nie są zajmujące, wydarzenia tym razem mnie zaangażowały, lecz wcześniej bywało różnie. Na dokładkę od zabicia Mildred Outcast ani razu nie miał naprawdę strasznej sceny.
Wydaje się, że serial będzie koncentrował się w większym stopniu na ludziach, a w przypadku demonów – na ich ludzkiej sferze. Oni wciąż są źli, jednak pamiętajmy, iż nie tak dawno zobaczyliśmy ich z pozytywnej strony. Zło może skrywać się w każdym, niekoniecznie opętanym. Tylko czy zacznie to doprowadzać do czegoś wciągającego? Trudno powiedzieć. Pierwszy sezon był dobry, lecz głównie dzięki klimatowi, a wolne tempo akcji często dawało się we znaki. Z drugiej strony nowe twarze w obsadzie są intrygujące... Może więc będzie lepiej?
Źródło: zdjęcie główne: Cinemax
Poznaj recenzenta
Krzysztof LewandowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat