Pierwsza część sagi o pomysłowym zabójcy była czymś ciekawym. Potrafiła widza nie raz zaskoczyć. Kolejne części powoli obniżały poziom. Apogeum głupoty seria osiągnęła przy siódmej odsłonie. Nie dość, że twórcy ulegli panującemu trendowi na sztuczne robienie produkcji 3D, to jeszcze braki w scenariuszu postanowili zatuszować pojawieniem się w obsadzie takich gwiazd jak Chestera Benningtona z Linkin Park czy wplątaniem w intrygę dawno zapomnianej postaci doktora Gordona, od którego wszystko się zaczęło. Piła: Dziedzictwo ma być nowym otwarciem dla serii. Bracia Spierig starają się przywrócić jej dawny blask i początkowo im się udaje. Ciekawi bohaterowie krwawego dramatu z tajemniczą przeszłością oraz wymyślne pułapki ukryte w jakiejś wielkiej szopie sprawiają, że widz czasami podskoczy ze strachu. Jednak czym jesteśmy bliżej rozwiązania zagadki, tym robi się gorzej, a sama kulminacja jest słaba i strasznie naciągana. Zabrakło tutaj zaskoczenia i zwrotu akcji, który wbiłby nas w fotel.
W Jigsaw tradycyjnie mamy dwutorowo dziejącą się akcję. Raz obserwujemy, jak pięć ofiar wybranych przez seryjnego mordercę, walczy o życie w jego chorej grze, a innym razem, jak policjanci starają się rozwiązać zagadkę. Czy mordercą jest legendarny Jigsaw?A może ktoś, kto się pod niego podszywa? Świrów nie brakuje. Dochodzenie prowadzi niejaki detektyw Halloran (Callum Keith Rennie), facet, dla którego przepisy nie istnieją. Zwłaszcza wtedy, gdy utrudniają mu pracę. W dochodzeniu pomaga mu patolog Logan (Matt Passmore) i drugi detektyw Keith (Clé Bennett). W pewnym momencie obie historie łączą się w jedną. To też jest ten moment w fabule, kiedy cały plan nakreślony przez scenarzystów zaczyna się sypać. O ile w wymyślaniu pułapek twórcy wykazali się wielką pomysłowością, o tyle samo rozwiązanie już takie pomysłowe nie jest. Mam wrażenie, że zostało zrobione na siłę.
Najmocniejszym punktem są osobne historie każdej z ofiar, ponieważ nie są one przewidywalne. Wiemy, że każdy z bohaterów ma coś na sumieniu, bo przecież Jigsaw aniołków nie wybiera. Odkrywanie ich przewinień jest bardzo ciekawe. Zwłaszcza finałowej dwójki.
Bracia Spierig bardzo się starali, by starzy fani mogli też na drugim planie znaleźć kilka nawiązań do poprzednich części. Jednym z takich punktów jest „muzeum” zrobione ku czci tytułowego mordercy, w którym znajdziemy najbardziej widowiskowe narzędzia tortur z poprzednich odsłon. Jest nawet ręczna piła z pierwszej części. Oczywiście mamy tu też sporo krwi, ale to przecież standard przy tym gatunku.
Końcówka filmu dość mocno sugeruje, że seria będzie miała swoje dalsze części. Jak rozumiem Lionsgate sprawdzi, jaki ostatecznie wynik finansowy osiągnie ten horror i pewnie co roku z okazji Halloween będzie nam serwować kolejną część. Jakoś mi to nie przeszkadza, bo lubię tę serię. Chciałbym tylko, by były ciekawiej napisane.