Pistol: sezon 1, odcinek 1 i 2 - recenzja
Data premiery w Polsce: 7 września 2022Pistol to sześcioodcinkowa produkcja skupiająca się na genezie brytyjskiej grupy punkowej, Sex Pistols. W Polsce miniserial jest już dostępny na Disney+.
Pistol to sześcioodcinkowa produkcja skupiająca się na genezie brytyjskiej grupy punkowej, Sex Pistols. W Polsce miniserial jest już dostępny na Disney+.
Pistol to miniserial poświęcony brytyjskiemu zespołowi punkowemu, który zyskał ogromną popularność w latach 70. ubiegłego wieku. Mowa oczywiście o Sex Pistols. Kapela szturmem wzięła nie tylko Londyn, ale też cały kraj. Zaskarbiła sobie względy zbuntowanego młodego pokolenia i stała się popkulturowym zjawiskiem i inspiracją dla wielu. Serial bazuje na książce Lonely Boy: Tales From a Sex Pistol, której autorem jest gitarzysta zespołu, Steve Jones. Tegoroczna produkcja składa się z sześciu odcinków, a w gronie jej twórców jest Danny Boyle, który ma na koncie filmy takie jak 28 dni później, 127 godzin czy Slumdog. Milioner z ulicy. Dynamiczny i kolorowy styl Boyle'a mocno przebija się przez kadry, faktycznie wyróżniając nowy serial na tle innych propozycji odcinkowych. Jednak jeśli chodzi o sam rys fabularny, trudno mówić tu o czymś przełomowym.
Pistol to biograficzna opowieść o powstawaniu zespołu muzycznego. Poznajemy członków kapeli, którzy dopiero próbują swoich sił na brytyjskiej scenie muzycznej. Cała historia rozpoczyna się od wspomnianego już Steve'a Jonesa – to zagubiony, mocno doświadczony przez życie chłopak, który ma już serdecznie dość opresyjnego systemu, w jakim przyszło mu żyć. Bohater skupia na sobie większość uwagi kamery, prawdopodobnie z tego prostego powodu, że to właśnie na jego książkowych wspomnieniach zbudowano tę produkcję. Serial więc w odpowiednich proporcjach zapoznaje nas z życiorysem Jonesa oraz linearnie prowadzi przez wszystko to, co w każdej rzetelnej produkcji biograficznej powinno być opowiedziane. Nie ma tu większych twistów czy zaskoczeń, nie ma odchyleń od wzorców gatunkowych, jeśli chodzi o samą budowę serialu, a historia momentami staje się monotonna – w dwóch pierwszych odcinkach wciąż niewiele jest konkretów, a sporo czczego gadania. Na szczęście twórcy postawili na mocne dopracowanie warstwy wizualnej i ostatecznie bardzo to procentuje. To właśnie kwestie techniczne są najmocniejszą siłą tego serialu.
Całą produkcję nakręcono w oldschoolowym formacie 4:3. Obraz jest zatem prawie kwadratowy – żywcem zdjęty ze starej taśmy wideo. Wizualnie wygląda to świetnie, cała produkcja sprawia wrażenie, jakby była stworzona w poprzedniej epoce, co w tym przypadku daje naprawdę dobry efekt. Na taśmie wciąż widać szumy, niekontrolowane przebłyski światła, drobne defekty. To wszystko bardzo dobrze koresponduje z tematyką serialu, ale z drugiej strony sprawia, że wydarzenia są dla nas odległe, nienamacalne. Bohaterowie wydają się wyjęci ze stron kolorowego magazynu – prezentowanie ich w dzikich barwach, w szalonym montażu przeplatanym teledyskowymi ujęciami z archiwów, może być problematyczne w odbiorze. Członkowie kapeli w większości scen przedstawiani są w świetle reflektorów, zupełnie jak na scenie. Trudno więc odczuć, że są to postaci z krwi i kości, z którymi można sympatyzować. Serial raczej nie sprawi, że ci słynni idole "zejdą na ziemię". Jednak jako laurka na cześć zbuntowanej kapeli spełnia swoją funkcję znakomicie.
Jeśli chodzi o grę, w Pistol wyróżniają się przede wszystkim Anson Boon jako Johnny Rotten oraz Thomas Brodie-Sangster jako Malcolm McLaren. Aktorzy wkładają w swoje kreacje dużo pasji i faktycznie przekonują. Za ich sprawą czuć, jak wielka idea przyświecała dzieciakom, które tworzyły tę kapelę. W drugim epizodzie na pierwszy plan wysuwa się natomiast Maisie Williams, która odważnie odgrywa postać Pameli Rooke, modelki i aktorki, ikony brytyjskiej punkrockowej epoki. O ironio, najbledszym ogniwem na ten moment jest Toby Wallace, który wciela się w głównego bohatera, Steve'a Jonesa. Aktor nie ma zbyt wiele do zagrania i nie wyróżnia się na tle kolegów z obsady.
Pistol to prawdopodobnie obowiązkowa propozycja dla wszystkich fanów tytułowego zespołu. Dla innych już niekoniecznie. Owszem, serial jest dynamiczny, mocno kolorowy, przepełniony buntem, seksem, przekleństwami i ekscentryzmem. Słowem: wiernie odwzorowujący realia, w których wykluwała się kapela. Jednak poza całą otoczką wizualną to wciąż dość poukładana, prosta historia biograficzna, która zwyczajnie toczy się koło za kołem, nie wzbudzając nawet szczególnych emocji. Z bohaterami trudno sympatyzować, ponieważ całość bardziej przypomina kolaż z punkowego magazynu, a nie emocjonalną opowieść o jednostkach wchodzących w skład zespołu. Nie sprzyja temu także fakt, że dostajemy zaledwie sześć odcinków. W tak krótkim czasie (choćby nie wiem, jak bardzo kombinowano) nie da się zbudować emocjonalnie angażującej opowieści, która byłaby przystępna dla każdego - nie tylko dla fanów grupy, mającej ich historię w małym palcu. Ostatecznie otrzymujemy więc fajerwerk, który wypala się dość efektownie, ale jednocześnie nie pozostawia po sobie większej refleksji. Ode mnie 6/10.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Michalina ŁawickaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat