Pokolenie V - sezon 1, odcinek 5 - recenzja
Pokolenie V w piątym odcinku dostarcza sporo emocji i wyjątkowo kreatywnych rozwiązań, w których nie brakuje czarnego humoru.
Pokolenie V w piątym odcinku dostarcza sporo emocji i wyjątkowo kreatywnych rozwiązań, w których nie brakuje czarnego humoru.
Poprzedni odcinek serialu Pokolenie V zakończył się dość dziwnie, ponieważ akcja nagle się urwała. Wydarzenia przeniosły się niespodziewanie do pokoju, w których zastaliśmy w łóżku Marie z Jordan. To wywołało burzę pytań. Nie tylko widzowie zastanawiali się, co się stało, bo również główni bohaterowie odkryli, że mają dziury w pamięci. Na szczęście dość szybko zaczęli układać tropy i informacje w całość – szybko doszli do wniosku, że to, co się stało, to nie rezultat frywolnej imprezy. Twórcy nie byliby sobą, gdyby nie pokazali scen nasiąkniętych superbohaterskim erotyzmem, choć tym razem nie starali się usilnie zszokować czymś nowym i szalonym.
Dochodzenie bohaterów do prawdy ciekawiło, bo zaczęło ich zbliżać do siebie. Dzielili się swoimi historiami czy emocjami, dzięki czemu my też mogliśmy ich lepiej poznać. Dynamika tych relacji jest prosta, ale rozwojowa. Nie mamy poczucia, że tracimy czas na zbędne rozmowy, bo one wzbogacają postacie i fabułę. Dlatego na przykład wątpliwości Marie i Jordan wcale nie nudzą. Przy okazji podjęto ważny temat akceptacji tego, jakim się jest (pod względem płci czy rozmiarów) i jak postrzegają to inne osoby.
Fabuła rozwijała się dość schematycznie, więc pewnie niektórzy widzowie przeczuwali rozwiązanie zagadki „urwanego filmu”. Najpierw padło podejrzenie na Rufusa, który miał za uszami niecne postępki, aby ostatecznie okazało się, że stoi za tym wszystkim Cate, będąca w zmowie z panią dziekan. Scenarzyści poprawnie zbudowali historię odcinka – stopniowo ujawniali informacje (np. te dotyczące nadajnika) i budowali napięcie aż do kulminacyjnego punktu i odkrycia bolesnej zdrady. Warto pochwalić w tej scenie Maddie Phillips, ponieważ dzięki niej zmanipulowana Cate budziła współczucie. Smutek na jej twarzy był przekonujący. Również Chance Perdomo zagrał dobrze – głębokie rozczarowanie oraz złość jego bohatera były odczuwalne.
Sam znowu znalazł się nieco na uboczu grupy, która go nie pamiętała, bo Cate wymazała im wspomnienia. Za to dostał naprawdę zaskakującą i dziką scenę – masakrę oddziału żołnierzy, ale w alternatywnej wersji muppetów. Sfiksowany umysł bohatera sprawił, że walka – choć pozbawiona tryskającej krwi – była niesamowicie drastyczna. W aktorskiej wersji poziom makabry tej sekwencji osiągnąłby najwyższy stopień, ale dzięki oryginalnem zabiegowi scena była po prostu tragikomiczna. Warto pochwalić twórców za kreatywne rozwiązanie, które nie odciągnęło uwagi od bohatera ogarniętego samotnością oraz cierpieniem z powodu utraty kontroli nad sobą.
Nowy odcinek w końcu też wyjawił kilka ważnych informacji. Poza sprawą Cate dowiedzieliśmy się, jaki rodzaj eksperymentów przeprowadza doktor Cardosa. Jest to niezwykle istotne – nie tylko dla naszych głównych bohaterów, ale też dla całego świata The Boys, jeśli rzeczywiście Vought stara się stworzyć wirus mogący kontrolować supków. Poza tym wzrasta rola Indiry Shetty, czyli pani dziekan, która potrafi wzbudzać zaufanie swoją pozorną dobrocią, ale nie zawaha się przed niczym, aby osiągnąć swoje cele. Zgodnie z przewidywaniami Uniwersytet Godolkina ma swoje mroczne sekrety, które krok po kroku odkrywamy wraz z postaciami.
Piąty epizod Pokolenia V był krótki, ale konkretny, a tempo akcji sprawne. Mocną stroną tego odcinka była obsada, bo praktycznie każdy zagrał tak dobrze, że wszystkie wątki angażowały. Można nawet mówić o lekkim niedosycie, że epizod tak szybko się skończył, bo chciałoby się pobyć z tymi bohaterami nieco dłużej. Do tego fabuła coraz bardziej intryguje. Z pewnością nie zabraknie czarnego humoru i dużej ilości krwi w tym udanym spin-offie.
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat