Piper Kerman - autorka, narratorka i zarazem bohaterka książki - opiera ją na własnych doświadczeniach z więzienia o niskim rygorze w Danbury. Została tam umieszczona po tym, jak 10 lat wcześniej przemycała narkotyki. Z uwagi na współpracę i przyznanie się do winy, dostała niski wymiar kary. Kerman prowadzi narrację pierwszoosobową, czasem wykorzystując krótkie dialogi pomiędzy nią a innymi więźniarkami. Robi to w sposób prawdziwy, emocjonujący i niezwykle wciągający. Duża w tym zasługa lekkiego pióra autorki, która nie sili się na jakieś wymyślne słownictwo, opisując wszystko luźno i z humorem.

Kerman wspomina, że chciała pokazać życie w więzieniu tak, jak wygląda naprawdę, a nie jak każdemu się wydaje. Jest to spojrzenie szczere, ciekawe i bezkompromisowe. Pisarka nie pozostawia suchej nitki na amerykańskim systemie więziennictwa, opisując sposób ich pracy i olewający tryb podejścia do wszystkich przetrzymywanych. Sama nie może zrozumieć, dlaczego wiele osób za błahe przestępstwa dostaje tak duże wyroki - często niektórzy mężczyźni za gwałty czy morderstwa dostają mniejsze kary niż kobieta za handel narkotykami. Dziewczyny z Danbury. Orange is the New Black to książka bardzo osobista, ponieważ Kerman otwiera się przed nami, wprost opisując swoje emocje, lęki, pragnienia, relacje z innymi kobietami oraz personelem. Udaje się jej osiągnąć coś niesamowitego, ponieważ to wszystko czyta się jednym tchem, a kartki praktycznie same się przewracają.

Gdy wcześniej oglądało się serial Orange is the New Black, można zauważyć, jakie podejście mieli twórcy przy adaptacji. Niektóre sceny zostały wręcz dosłownie przeniesione na ekran, ale większość ich pracy polegała na czerpaniu z charakterystyki postaci oraz kluczowych wydarzeń z życia Kerman. Wiele motywów do serialu dodano, by był on bardziej dramatyczny; trochę też zmieniono. Jednakże czytając książkę da się zauważyć, że najważniejsze elementy z pierwszej jej części zostały wiernie przeniesione, a te dalsze najprawdopodobniej staną się podstawą wątków w drugim sezonie.

Dziewczyny z Danbury przedstawiają ludzką stronę więzienia. Kerman wgryza się w emocjonalne przeżycia kobiet z zakładu karnego, udowadniając, że te wszystkie numery na liście personelu to prawdziwi, czujący i cierpiący ludzie. Pokazuje nam, że niektórzy nie mają dostępu do rzeczy, które dla wielu z nas są oczywistością; nie mają perspektyw na inne życie, a ich jedyną nadzieją na kupienie chleba jest jakiś nielegalny proceder. Wszystko to czyta się zaskakująco dobrze, ale wrażenie jest trochę inne niż przy oglądaniu serialu. Książkowy pierwowzór jest bardziej osobisty i emocjonalny, a zdecydowanie mniej dramatyczny i zabawny, mimo że humoru w nim nie brakuje.

Jeśli oglądało się najpierw serial, lektura zapewnia wielką frajdę; w niej bowiem wszystkie nazwiska postaci są inne niż w produkcji platformy Netflix, ale osobowości pozostają te same. Takie odkrywanie znanych nam bohaterek oraz wydarzeń, które już oglądaliśmy, daje sporo zabawy. Książka "samodzielnie" także powinna dostarczać pozytywnych wrażeń. Piper Kerman trafia do czytelnika szczerością, prostotą i lekkością swojej opowieści, która nieźle kontrastuje z nieraz bardzo poważnymi zdarzeniami i zapewnia lekturę wartą uwagi.  Nie sądziłem, że pozycję o więźniarkach może się czytać tak świetnie.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj