„Pozostawieni” – sezon 1, odcinek 9 – recenzja
The Leftovers wykształcili już pewnego rodzaju tradycję, aby co trzy epizody zaskakiwać nas niemal całkowitym odejściem od przyjętego na początku konceptu opowiadania historii. Gdy przyjrzymy się bliżej tym zmianom, dojdziemy do wniosku (w szczególności fani Zagubionych), że Damon Lindelof robi po prostu to, co kocha najbardziej – odcinki "centryczne" i retrospekcje. A okazuje się, że ten drugi zabieg był serialowi HBO bardzo potrzebny.
The Leftovers wykształcili już pewnego rodzaju tradycję, aby co trzy epizody zaskakiwać nas niemal całkowitym odejściem od przyjętego na początku konceptu opowiadania historii. Gdy przyjrzymy się bliżej tym zmianom, dojdziemy do wniosku (w szczególności fani Zagubionych), że Damon Lindelof robi po prostu to, co kocha najbardziej – odcinki "centryczne" i retrospekcje. A okazuje się, że ten drugi zabieg był serialowi HBO bardzo potrzebny.
The Leftovers ("The Leftovers") serwują nam w przedostatniej odsłonie serii prawdziwy powrót do przeszłości, a scenarzyści skupiają się w niej na kilkudziesięciu godzinach, które poprzedziły wielkie zniknięcie. To niezwykle ważny odcinek, gdyż ma on niesamowity wpływ na odbiór tych wyemitowanych wcześniej. Wyjaśniono wiele niewiadomych odnoszących się do motywacji i zachowania głównych bohaterów, które wzbudzały tak wiele skrajnych odczuć w początkowej fazie sezonu. "The Garveys at Their Best" skutecznie wypełnia fabularne luki poprzednich 8 epizodów i zdecydowanie rozjaśnia obraz całości.
Tytuł odcinka jest oczywiście nieco mylący, bo tak się składa, że Garveyowie już przed feralnym dniem 14 października nie byli idealną rodzinką z przedmieścia. Jasne, ich życie cechowało się względną normalnością, ale pewne pęknięcia były widoczne. Jedno zostało nawet literalnie wyróżnione na ścianie ich domu – kolejna z serii symbolicznych wskazówek, które scenarzyści tak uwielbiają przemycić tu i tam. Kevin sprzed kilku lat wpisuje się niemal idealnie w stereotyp faceta, który nie chce/nie potrafi specjalnie okazywać uczuć, a już tym bardziej o nich rozmawiać. Tłumi w sobie swoje demony, a i przed żoną wiele sekretów ukrywa. To człowiek niezadowolony z tego, jak potoczyło się jego życie – ma wspaniałą rodzinę, ale to dla niego za mało. Nawet jego własny ojciec (wtedy jeszcze zdrowy na umyśle) mówi synowi, że do większych rzeczy stworzony nie jest i to, co posiada, musi mu wystarczyć.
Nie bez przyczyny wracamy więc do motywu jelenia, który przewija się w Pozostawionych od pilota. Bardzo prawdopodobne, że zwierzę symbolizuje jego samego, o czym jego podświadomość w okresie postępującej psychozy nie omieszkuje mu co jakiś czas przypominać. Wszystko zaczęło się od tego, że biedny rogacz pakował się tam, gdzie nie jego miejsce - do zamkniętych pomieszczeń, które wzbudzały w nim ataki paniki i agresji. Był uwięziony w środowisku, do którego nie pasował. Czy zestawienie tych sekwencji z 9. odcinka z obrazem jelenia zaatakowanego przez psy w premierze nie jest odbiciem walki Kevina z samym sobą, którą obserwujemy z tygodnia na tydzień?
[video-browser playlist="633397" suggest=""]
Protagonista jeszcze przed zniknięciem 2% światowej populacji czuł, że traci cząstkę siebie. Dzień 14 października był bodźcem, który po prostu popchnął do przodu to, co powoli kiełkowało – deteriorację zdrowia psychicznego. Inaczej mają się sprawy z pozostałymi członkami rodziny Garveyów. Tommy i Jill to wręcz perfekcyjne rodzeństwo, które cechuje się miłością i bardzo bliskimi więziami. To relacja kompletnie odwrotna do tego, co widzieliśmy dotychczas. Najbardziej zaskakuje metamorfoza dziewczyny. Trudno nawet wyobrazić sobie, w jak głębokiej depresji obecnie znajduje się ta kiedyś wesoła czternastolatka z uroczym aparatem na zębach. Nie zapominajmy o Norze, która tylko "chciała mieć coś dla siebie" i znaleźć pracę, w której mogłaby się spełniać oraz by móc pierwszy raz od dawna nieco zepchnąć rodzinę na drugi plan. Ta ambicja i osobiste marzenie zamieniło się w okrutny żart, gdy została ona zupełnie sama. Nic dziwnego, że tak bardzo długo winiła siebie za taki stan rzeczy, nakręcając spiralę bólu i cierpienia. Przynajmniej aż do momentu, w którym powiedziała "dość".
Amy Brenneman w końcu miała okazję wypowiedzieć swoje pierwsze słowa w Pozostawionych i była jedną z głównych bohaterek wciskającego w fotel finału odcinka. Nie dostaliśmy do tej pory praktycznie żadnej wskazówki, gdzie była Laurie w trakcie zniknięcia, czym się zajmowała i co skłoniło ją do dołączenia do Winnych Pozostałych. Jak się okazuje, miała do tego całkiem solidne podstawy. Znów mamy do czynienia z całkowicie odwróconą dynamiką, gdy zdamy sobie sprawę, że podniszczona przez życie Patti, osoba słaba i w ciągłym stanie paranoi, jest klientką silnej i niezależnej lekarki o specjalizacji psychiatry, jaką jest właśnie pani Garvey. Terapeutyczna sesja między bohaterkami tylko potwierdziła fakt, że kult jest tworem opartym na spaczonych założeniach, których źródłem jest nic innego, tylko strach przed powrotem do dawnego, parszywego życia zmiksowany z chorobą psychiczną. To, co Laurie przeżyła 14 października, dość klarownie wyznacza początek jej wędrówki do tegoż właśnie umysłowego stanu.
Czytaj również: "Zagubieni" vs "Pozostawieni": Lindelof i jego tajemnice - wywiad
Miło było choć na jeden odcinek zajrzeć do Mapleton sprawiającego (przynajmniej powierzchownie) wrażenie miejsca iście idyllicznego. W ostatniej odsłonie 1. serii Pozostawionych wrócimy jednak do znanej nam dobrze, przygnębiającej rzeczywistości, która będzie kontynuować wydarzenia z przełomowego i szokującego 8. odcinka. Szykuje się naprawdę mocne zakończenie sezonu.
Poznaj recenzenta
Oskar RogalskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat