„Pozostawieni”: To (nie) jest nasz świat – recenzja
W 7. odcinku Pozostawieni znów wracają do głównych wątków, które skupiają się w większości na rodzinie Garveyów. Parę "zagadek" zostaje rozwiązanych, ale jeszcze więcej nowych zostaje postawionych przed widzem.
W 7. odcinku Pozostawieni znów wracają do głównych wątków, które skupiają się w większości na rodzinie Garveyów. Parę "zagadek" zostaje rozwiązanych, ale jeszcze więcej nowych zostaje postawionych przed widzem.
Poprzedni odcinek Pozostawionych, w całości skupiony na Norze, bardzo fajnie poszerzył świat po wydarzeniach z 14 października. Pokazał, że sekty, świry i ludzie, którzy kogoś stracili, to nie tylko Mapleton, ale i cały świat, więc nie bez powodu odbywają się zjazdy, które mają to wydarzenie uczcić, ale i zająć się wszystkimi aspektami nowego świata – od uregulowań prawnych po osobne biznesy, które oferują przeróżne usługi (jak choćby tworzenie figur przypominających "porwanych" ludzi, które można pochować).
Oczywiście na dłuższą metę skala makro prawie nigdy się nie sprawdza, więc szybko wracamy do Mapleton. Zresztą tam dzieje się wystarczająco dużo – głównym wątkiem odcinka "Solace for Tired Feet" jest ucieczka ojca Garveya ze szpitala psychiatrycznego. Kevin nawet nie stara się dowiedzieć, dlaczego ten uciekł – chce go po prostu dorwać i doprowadzić z powrotem do zakładu.
Czytaj również: Thandie Newton w obsadzie science fiction "Westworld" HBO
W drugim głównym wątku odcinka obserwujemy Toma Garveya, który nadal opiekuje się ciężarną Christine. O ile jego wątek wcześniej był taki sobie, teraz wreszcie zaczyna się w nim coś dziać. Powiedzmy sobie szczerze: Tom jest fatalną osobą do tej misji, dlatego że jest człowiekiem wątpiącym – nie ufa Wayne’owi, nie przyjmuje jego uścisku (który, najwyraźniej, naprawdę działa "cuda"), a to, co nim kieruje, to po prostu chęć zaopiekowania się Christine. Co więc się stanie, gdy okaże się, że takich Tomów i Christine, którzy powinni być tymi wybranymi, jest więcej? Nie sądzę, by młody Garvey długo jeszcze podążał w ślady czarnoskórego guru.
Te dwa wątki bardzo ciekawie się uzupełniają. Więź pomiędzy Kevinem a jego synem jest ciekawie zobrazowana i kupuję tę zależność, nawet jeśli ta dwójka bohaterów jeszcze nigdy się nie spotkała ani nawet nie rozmawiała. A jednak oboje negują swoje autorytety, które ich zawiodły. Stają się głosem rozsądku w tym świecie – są po trochu widzami i odzwierciedleniem ich poglądów. Nikogo nie stracili, nie potrafią zaakceptować żadnej rzeczy, która wydaje się nadprzyrodzona, i nie ufają sektom oraz kultom. Czy nie tak właśnie się zachowujemy? Dlatego tak łatwo (przynajmniej mi) przywiązać się do Kevina. Poza tym mamy dwa powiązane ze sobą wydarzenia, czyli zarówno ojciec, jak i syn zostają zranieni w lewą dłoń i oboje rozwalają telefon. Niby nic, jednak powiązanie tych dwóch postaci buduje u mnie i pewnie u wielu innych widzów iluzję głębszej więzi (dodajmy do tego sekwencje snu Kevina), która prawdopodobnie zaowocuje w którejś ze scen w ostatnim odcinku 1. sezonu (o tytule "The Prodigal Son Returns").
[video-browser playlist="633469" suggest=""]
Po raz kolejny jestem zachwycony konstrukcją odcinka. Fabularnie zaczyna się może i nieciekawie, bo znów od bandy głupich nastolatków – serio, w Mapleton albo nie ma normalnych dzieciaków, albo Jill zadaje się z półgłówkami (bliźniacy…) – ale za to dowiadujemy się, że akcja od ostatniego odcinka przeskoczyła o parę tygodni, później znikąd pojawia się dziadek Jill. Poza powiązaniem wątków ojca i syna bombowa jest sekwencja snu Kevina. Te rzeczy w serialach HBO zawsze wychodziły fenomenalnie i tym razem nie jest inaczej – to scena mocno psychodeliczna, praktycznie obrazująca wszystko to, z czym zmaga się ostatnio główny bohater, a i o Kairze słyszanym przez radio (to była jawa czy już sen?) dowiemy się więcej prawdopodobnie za tydzień. Fatalnie jednak świadczy to wydarzenie o zdrowiu głównego bohatera. Wydaje mi się, że właśnie dlatego Kevin nie ma zamiaru mieć nic wspólnego ze swoim ojcem – nie chce przyznać się do tego, że wariuje. Dopiero podczas intymnej sceny z Norą potrafi wydusić to z siebie.
We wstępie piszę o "zagadkach" umyślnie w cudzysłowie, gdyż cały czas mam wrażenie, że niepotrzebnie wielu widzów na siłę próbuje odnaleźć prawdy czy motywacje, jakie kryją się za postępowaniem bohaterów. Co stoi za planem Wayne’a, jak on "leczy" i po co mu więcej niż jeden wybraniec? Co zrobił ojciec Kevina i dlaczego wylądował w psychiatryku? I najważniejsze – co, do cholery, robi Aimee w mieszkaniu Garveyów?! Przede wszystkim, widzowie nie dowiedzą się niczego, czego nie chcą nam powiedzieć bohaterowie. Kropka. Tu nie ma fałszywych dialogów, które muszą "przypomnieć" innym bohaterom, co kto robi. Nie, tutaj jesteśmy wciągnięci w sam środek wydarzeń i sami musimy się z tym uporać – a jeszcze lepiej po prostu obserwować, bo inaczej nie uda nam się zrozumieć świata, w którym znajdują się bohaterowie. Wynika to bardzo często z elips, które fundują nam twórcy – może Aimee ma jakieś problemy w domu i przeprowadziła się do Garveyów podczas tej luki fabularnej? Jest to możliwe i bohaterowie wcale nie muszą o tym non stop rozmawiać, by wytłumaczyć widzom taki stan rzeczy. Bardziej problematyczna jest sprawa zabójstwa Gladys. Czy policja dowiedziała się, kto ją zabił? Sprawa została odebrana Kevinowi i możliwe, że jeszcze nic nie zostało rozwiązane. Albo wszystko zakończyło się w wydarzeniach nieukazanych na ekranie (lub nawet przy skremowaniu zwłok), albo może wrócimy do tego w przyszłym odcinku. Nie liczyłbym jednak na to – Winni Pozostali to ludzie niewarci jakiejkolwiek uwagi dla tamtego społeczeństwa.
Czytaj również: "Pozostawieni" - HBO zamawia 2. sezon
Najnowszy, 7. odcinek Pozostawionych nie jest może wybitny, ale prezentuje nadal to wszystko, co do tej pory pokochałem w tym serialu: porządnych, prawdziwych, nienapompowanych bohaterów, którzy stają przez zwykłymi ludzkimi problemami – jeleniami w kuchni, irytującymi członkami Winnych Pozostałych i czarnoskórymi świrami twierdzącymi, że mają specjalne moce. Co w tym zwykłego? Dla nas nic, ale to nie jest nasz świat.
Poznaj recenzenta
Jędrzej SkrzypczykDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat