Project CARS 3 - recenzja gry
Data premiery w Polsce: 26 sierpnia 2020Slightly Mad Studios to znak jakości w grach samochodowych. Niestety popełniło ono potworka, którym okazała się gra Fast & Furious Crossroads. Patrząc na ten tytuł przez pryzmat Project CARS 3, trudno uznać grę za wypadek przy pracy.
Slightly Mad Studios to znak jakości w grach samochodowych. Niestety popełniło ono potworka, którym okazała się gra Fast & Furious Crossroads. Patrząc na ten tytuł przez pryzmat Project CARS 3, trudno uznać grę za wypadek przy pracy.
Wiele cenionych producentów gier wideo ma w swoim portfolio tytuły, o których lepiej zapomnieć. Wypadki przy pracy mogą przydarzyć się każdemu, ale jeśli dwa tytuły z rzędu to gry poniżej oczekiwań, to coś może być na rzeczy. Tak właśnie stało się w przypadku Slightly Mad Studios - producenta, który przebojem wbił się na rynek samochodówek, dostarczając nam świetny stymulator Project C.A.R.S., później przyszedł czas na równie udaną (choć w mojej ocenie nieco słabszą od poprzedniczki) grę Project CARS 2. Teraz mamy Project CARS 3, który… cóż, nie jest udanym tytułem.
Odejście od symulacji
Pierwsze wzmianki dotyczące Project CARS 3 zapalały czerwoną lampkę: „Hej, to nie będzie symulator, do którego nas przyzwyczajono”. Z czasem ujawniano kolejne informacje i kolejne, a nasz zapał malał i malał. Ostatecznie okazało się, że gra jest dla niedzielnych graczy, którzy lubią pościgać się mniej na poważnie. Ok. Szanuję taką decyzję, ale przecież w poprzednich edycjach, bawiąc się suwakami ustawień i ułatwieniami, można było osiągnąć dokładnie to samo, przy czym nie zabierało się frajdy tym, którzy od wyścigów samochodowych oczekują czegoś więcej.
Tutaj jesteśmy skazani od początku do końca na zręcznościowy model rozgrywki, który mało ma wspólnego z tym, co seria przedstawiała sobą wcześniej. Autami jeździ się jak w Need for Speed, a nawet gorzej. Nie każdemu się to spodoba.
Zresztą już samo podejście do prezentacji wskazuje, że porzucono sim na rzecz innego wariantu. Tutoriale podczas ekranów ładowania gry, liczne wskazówki i podpowiedzi, tryb kariery nastawiony na grind. Można wymieniać wiele i w zasadzie większość działa na niekorzyść samej gry.
Od zera do bohatera… po sporym grindzie
System kariery mógłby wydawać się fajny, gdyby lepiej przemyślano ekonomię gry. W Project CARS 3 zaczynamy jak w większości tego typu produkcji: od stworzenia swojego wirtualnego awatara. Postaci, którą będziemy oglądali na zakończenie wyścigu, w którym przyjrzymy się także zasobom doświadczenia, jakie zdobędziemy.
Wybieramy jedną ze słabszych fur, na którą aktualnie nas stać, i możemy ruszać do boju. Walcząc o podium, zwycięstwa i wykonywanie zadań pobocznych.
Niby wszystko ok. Przynajmniej tak mi się wydawało na początku. Później jednak okazało się, że pomimo zaliczenia dobrych wyników nie jestem w stanie dobić do zawodów z lepszymi pojazdami albo wyższą rangą. Powód: główne zwalona ekonomia.
Bo jak tu inaczej tłumaczyć fakt, że posiadając wymagany poziom doświadczenia, jestem w stanie odblokować lepiej płatne - zarówno finansowo, jak i w punktach doświadczenia - zawody, skoro wystartować w nich nie mogę, bo nie posiadam odpowiedniego pojazdu. Powiecie – trzeba kupić. Że też na to nie wpadłem! A nie sorry, wpadłem. Chciałem nawet kupić, a tu pojawił się problem. Okazuje się, że kosztuje on tyle, że mnie na niego nie stać! Normalnie, wygrywając zawody z niższej klasy, nie było mnie stać na kupno wymaganego auta. I tutaj kłania się grind. W większej mierze polegający na zbieraniu szekli niżeli kolekcjonowaniu punktów doświadczenia.
Rozwiązaniem tego problemu byłyby zawody sponsorowane, gdzie można dorobić się szybciej i łatwiej. Ale wiecie co? Je też trzeba odblokować! Chory ten system.
Czar względnie dobrej zabawy prysł bezpowrotnie, kiedy okazało się, że odblokowanie kolejnych zawodów niekiedy jest możliwe dopiero wówczas, gdy wykonamy „misje” w wyścigu (sic!)
Odpicuj sobie furę
Kolejnym elementem, który zbliża PC3 do NFS, jest systemu ulepszania samochodów i ich osiągów. Możemy zmienić lakier na dowolny kolor i wybrać odpowiedni dla siebie połysk, zamontujemy felgi lub opony renomowanych marek, zabawimy się w kustomizację wyglądu karoserii poprzez kalkomanię, lecz są to jedynie kosmetyczne zmiany sprawiające, dzięki czemu nasza bryka będzie się wyróżniała na tle innych.
Oczywiście nie brakuje tutaj grzebania w silniku i zwiększania mocy i tym podobne. Z ekonomicznego punktu widzenia gry to rozwiązanie jest tańsze, niż kupno nowego auta w danej klasie od producenta.
Brzydka, jak się patrzy
Project CARS przyzwyczaił nas do tego, że jest to marka, która oprócz grywalności ma także piękną oprawę graficzną. Project CARS 3 nie ma ani pierwszego, ani drugiego. Ta gra jest brzydka jak na swoją markę.
Dość powiedzieć, że „ząbkowanie” jest tu tak częstym zjawiskiem, z jakim w grach dawno się nie spodziewałem. Śmiem nawet wysuwać twierdzenie, że jest to poziom graficzny reprezentowany przez poprzedni tytuł tego studia – „osławione” już Fast & Furious Crossroads.
Jeszcze gorzej jest w trakcie rozgrywki podczas opadów deszczu. Patrząc na nasz pojazd, mamy wrażenie, że on nie jedzie, on się unosi nad torem!
Project CARS 3 to gra, którą lepiej omijać z daleka. Tytuł rozczarował i nie sposób tego wytłumaczyć logicznie. Nowy model jazdy z pewnością nie wszystkim się spodoba. Twórcy wykonali odważny krok i zmienili profil gry na zręcznościowy. Fani symulatorów będą srogo zawiedzeni.
PLUSY:
+ rozbudowany tryb kariery;
+ system modyfikacji wizualnej i nie tylko.
MINUSY:
- oprawa graficzna;
- model jazdy;
- kiepski multiplayer;
- nieprzemyślana ekonomia gry.
Poznaj recenzenta
Michał CzubakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat