Pułapka - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 2 sierpnia 2024M. Night Shyamalan powraca z nowym projektem. Tym razem jest to thriller. Jak wyszło? Sprawdzamy.
M. Night Shyamalan powraca z nowym projektem. Tym razem jest to thriller. Jak wyszło? Sprawdzamy.
M. Night Shyamalan w swoich scenariuszach lubi skupiać się na bohaterach z jakimiś mrocznymi sekretami – takich, których widz nie rozgryzie zbyt szybko. I takim osobnikiem jest właśnie Cooper (Josh Hartnett). Na pierwszy rzut oka kochający ojciec, przykładny mąż, po prostu wspaniały człowiek, który w bardzo łatwy sposób zdobywa przychylność innych. Jest poukładany i skrupulatny. Nikt nie podejrzewa, że ma dość krwawe hobby. Mężczyzna stara się, by przestępcza działalność nie kolidowała z jego życiem rodzinnym. Dlatego z uśmiechem na ustach wybiera się wraz z córką Riley (Ariel Donoghue) na koncert jej idolki Lady Raven (Saleka Shyamalan). Wieczór na początku przebiega dość bezproblemowo, jednak Cooper zauważa podejrzanie wielu funkcjonariuszy różnych służb kręcących się po stadionie. Okazuje się, że koncert to tylko przykrywka. Na wydarzeniu ma zostać złapany seryjny morderca. Jak nietrudno się domyślić, owym poszukiwanym jest Cooper.
Shyamalan od lat zanosił się z pomysłem napisania historii o seryjnym mordercy, co przebijało się już w jego poprzednich produkcjach, takich jak Niezniszczalny czy Split. Jednak tym razem reżyser chciał opowiedzieć historię bez żadnych nadprzyrodzonych mocy czy niewyjaśnionych wydarzeń. Pułapka miała być tradycyjnym thrillerem. Trzeba przyznać, że mu się to udało. Sam punkt wyjścia jest bardzo ciekawy. Wykorzystanie koncertu i bardziej rodzinnej strony mordercy do tego, by postawić go pod ścianą, intryguje i wciąga widza. W pewnym momencie zaczynamy nawet kibicować bohaterowi, by udało mu się wydostać z zastawionej pułapki. M. Night stworzył bardzo sympatycznego bohatera. Przynajmniej na początku filmu, bo jak to w produkcjach Shyamalana bywa, fabuła nie może być prosta i liniowa. Musi mieć kilka nieoczekiwanych twistów. Bądźmy szczerzy, nie zawsze mu one wychodzą. Jednak tutaj widać, że reżyser od dawna miał wszystko przemyślane i nie udziwnił swojej historii. Stara się widza zaskoczyć, ale nie robi tego na siłę. Zwroty akcji oraz zmiana tonu filmu w ostatnim akcie wypadają na tyle interesująco, że oglądający kupuje to bez większego zastanowienia.
Pułapka w dużej mierze opiera się na kreacji aktorskiej Josha Hartnetta, który zostaje postawiony w dość niecodziennej dla siebie roli, czyli czarnego charakteru. Widać, że sprawia mu to przyjemność. Bardzo wiarygodnie wymyślił sobie Coopera z jego wszystkimi ujemnościami, mikromimiką i ciepłym uśmiechem, który w kilka sekund zmienia się w taki, który wywołuje gęsią skórkę. Cieszę się, że aktor zrewidował trochę swoje podejście do kina i nie unika już tak mocno projektów komercyjnych na rzecz mniejszych filmów niezależnych. W roli córki świetnie prezentuje się też Ariel Donoghue. Udało jej się nawiązać ekranową więź z filmowym ojcem, dzięki czemu widz wierzy w ich relacje. Cały dramat postaci Hartnetta jest budowany właśnie na ojcowskich emocjach. Mężczyzna stara się nie stracić równowagi, by nie zniszczyć jednego ze szczęśliwszych dni w życiu córki. Chce, by jego działalność pozostała sekretem.
Zaskoczony jestem tym, jak dobrym pomysłem okazało się wykorzystanie w filmie córki M. Nighta. Saleka Shyamalan bardzo wiarygodnie sprawdza się w roli gwiazdy wypełniającej na koncertach ogromne stadiony. Wiem, że dziewczyna jest piosenkarką – znakomicie potrafiła to wykorzystać w filmie ojca.
Twórczość M. Nighta Shyamalana jest bardzo nierówna. Reżyser potrafi stworzyć udaną produkcję, by kolejnym razem zaserwować nam coś zupełnie niezjadliwego. Na szczęście Pułapka zalicza się do tych produkcji, które ogląda się z przyjemnością i dużymi emocjami. Nie jest to może film, który zachęca do powtórzenia seansu (jak choćby opus magnum reżysera, czyli Szósty zmysł), ale nie będziecie mieć poczucia straconego czasu czy pieniędzy. Cieszę się, że Shyamalan ma pomysły na historie z innych gatunków niż horror czy science fiction. Dobrze też, że są one sprawnie napisane i potrafią rozbudzić w widzach jakieś emocje.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat