Riverdale: sezon 6, odcinek 6 - recenzja
Riverdale w nowym odcinku wchodzi bardzo w klimaty opowieści superbohaterskich, ale również znajdziemy w nim wątek rodem z produkcji grozy. Oceniam.
Riverdale w nowym odcinku wchodzi bardzo w klimaty opowieści superbohaterskich, ale również znajdziemy w nim wątek rodem z produkcji grozy. Oceniam.
Nie byłem świadomy tego, że kiedyś będę tęsknił za bardziej przyziemnymi sprawami w Riverdale. Od jakiegoś czasu twórcy produkcji The CW oferują nam kolejne elementy, które chcą wplatać do swojej produkcji - od opowieści gangsterskiej, przez horror, po thriller o seryjnym mordercy. Teraz jeszcze postanowili dołożyć supermoce, które zyskali Archie i Betty. Problem w tym, że to wygląda tak, jakby scenarzyści kompletnie nie mieli pomysłu na to, jak opowiedzieć historię w swoim serialu i próbują każdego sposobu lub modnego obecnie gatunku. I niestety tworzy się z tego bardzo niesmaczny koktajl, w którym żaden ze składników nie pasuje do drugiego. Najnowszy odcinek jest tego najlepszym dowodem. Mamy w nim element superbohaterski, horror, dramat, wątek gangsterski oraz kwestię związaną z molestowaniem seksualnym. I niestety brak skupienia się na jednym, konkretnym elemencie sprawia, że epizod wygląda, jakby został sklejony z kilku różnych produkcji.
Wątki Cheryl i Veroniki były w ogóle niepotrzebne w nowym odcinku. Szczególnie w przypadku pierwszej z postaci element fabularny jest przykładem słabego scenopisarstwa. Problemem, wokół którego rozwija się wątek Cheryl przez praktycznie cały odcinek, jest to, kto gasił jej świeczki, które miały odwrócić klątwę. Nie było w tym nic, co mogłoby chociaż na chwilę zatrzymać widza przed ekranem. Zero historii, zero napięcia, zero nakreślenia jakiejkolwiek relacji. A na koniec jeszcze dodano dla ratowania kwestię egzorcyzmów i opętania, która tak naprawdę pasowała jak pięść do nosa do całej fabuły.
W przypadku Veroniki obowiązywała ta sama reguła. Nie mamy pomysłu na ciekawy wątek z bohaterką, ale postać musi pojawić się w odcinku. No i wyszedł wymyślony na poczekaniu i napisany na kolanie element fabuły ze zleceniem zabójstwa Hirama przez Veronikę. Po pierwsze ani na moment nie można uwierzyć w rozterki bohaterki związane z jej wątpliwie moralnym wyborem. Ponadto umówmy się, Hiram Lodge jest za bardzo znaczącą postacią w samym serialu, żeby się go pozbyć. To sprawiło, że trudno było wciągnąć się w ciężar emocjonalny wątku, który twórcy budowali na ekranie.
W natłoku przedziwnych i niepasujących do siebie wątków kwestia Jugheada i utraty słuchu była powiewem świeżości. Była może nie jakoś wybitnie napisana, ale sprawnie nakreślona. Prosty wątek, który działał. Jest w nim potencjał na rozwój w kolejnych odcinkach, ponieważ sprawdził się on jako dramat jednostki, ale również historia rozwoju relacji bohatera z Tabithą. Niestety, twórcy postanowili więcej uwagi poświęcić supermocom nabytym przez Archiego i Betty. Zupełnie nie wiem, czemu zdecydowali, że pójdą w kierunku opowieści w stylu superbohaterskim o mścicielach. Mam wrażenie, że scenarzyści nie mieli pojęcia, jak z sensem wytłumaczyć to, że postacie przeżyły wybuch.
Nowy odcinek Riverdale to sztandarowy przykład problemów, jakie produkcja The CW ma ze scenopisarską stroną. Natłok wątków, słabo nakreślone relacje czy kiepskie pomysły fabularne - to wszystko znajdziemy w omawianym epizodzie.
Poznaj recenzenta
Norbert ZaskórskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat