„Salem”: sezon 2, odcinek 8 i 9 – recenzja
"Salem" stawia na niespodziewane rozwiązania i zaskakujące zwroty akcji. Wkradło się jednak trochę fuszerki i nielogicznych zagrań, których nie można pominąć, a choć akcja pędzi do przodu, trudno się nią cieszyć.
"Salem" stawia na niespodziewane rozwiązania i zaskakujące zwroty akcji. Wkradło się jednak trochę fuszerki i nielogicznych zagrań, których nie można pominąć, a choć akcja pędzi do przodu, trudno się nią cieszyć.
„Salem” wciąż jeszcze przygotowuje grunt pod główną akcję sezonu, która zapewne rozegra się w kilku finałowych odcinkach. Nie znaczy to jednak, że teraz nic się nie dzieje. „Dead Birds” i „Wages of Sin” to wręcz wypełnione po brzegi odcinki, przy których widzowie na pewno nie będą się nudzić. Są rozstania, powroty, intrygi, czary i zdrady. Niestety, wkradło się tu też kilka nielogicznych momentów, które zupełnie nie współgrają z wykreowanym światem, a czasami są z nim zupełnie sprzeczne. Twórcy chcą chyba tak wiele pokazać w każdym odcinku i tak zaskoczyć widza, że zapominają o szczegółach, które są istotne dla odbioru serialu.
Na Mary Sibley spadają kolejne kłopoty. Wikła się w miłosny trójkąt (który dość ostatecznie przestaje być trójkątem), dowiaduje się, że jej przeciwniczka jest potężniejsza, niż mogło się wydawać, Tituba okłamuje ją na każdym kroku, a do tego jej syn zostaje porwany. To właśnie mały John staje się centralnym punktem obu odcinków. Okazuje się że jego przeznaczeniem jest oddać swe ciało diabłu, co zaognia konflikt między hrabiną Marburg i Mary, matka bowiem nie może pogodzić się z takim losem i utratą dziecka. Widzowie dostają tu więc wiele emocji i wiele łez, mogą zobaczyć bardziej ludzkie oblicze czarownicy, która mimo wszystkich swoich czynów jest postacią tragiczną. Do tej pory zastanawiałem się, po co w ogóle mały John pojawił się w „Salem”, ponieważ od początku sezonu kręcił się bez celu. Teraz jednak muszę zwrócić honor twórcom, bo widać, że mają wszystko przemyślane i każdy wątek jest uzasadniony. Niestety jednak czasami wpadają w pułapki własnego świata. Moment uprowadzenia dziecka przez Mercy był wręcz nielogiczny. Mary, jedna z potężniejszych czarownic, słyszy, jak jej syn rozmawia z kimś, kogo nie widać, i nie wzbudza to w niej żadnych podejrzeń? Czy ona nie powinna wiedzieć, jak działają wiedźmy? Poza tym jedna z ważniejszych osób w całym miasteczku, do tego czarownica w przededniu wojny nie podejmuje żadnych środków ostrożności, a do jej domu można sobie swobodnie wejść i wyjść z niego niezauważonym? Całe szczęście John Alden w końcu jest na wolności, więc może jemu uda się trochę przypilnować porządku. Mało tego, jeszcze jedną rzeczą, która w ogóle tu nie pasuje, jest niesamowita naiwność Sibley, czego przykładem jest cały wątek z odkryciem prawdy przez Wainwrighta. Mężczyzna oznajmia, że wie o niej i jej praktykach, przedstawia niezbite dowody, które zdobyć może każdy, a Mary zamiast pozbyć się go i zniszczyć wszystkie ślady prowadzące do niej, ochoczo opowiada mu o swoich planach. Być może to tylko szczegóły, być może się czepiam - wiem, że to serial fantasy, jednak wydaje mi się, że jakaś wiarygodność powinna zostać zachowana.
[video-browser playlist="707393" suggest=""]
„Salem” bardzo ciekawie rozwija wątek Anne. Dziewczyna, z początku zrażona do magii, po rzuceniu udanego zaklęcia na Cottona zaczyna przekonywać się do dobrych stron bycia wiedźmą i powoli uczy się wszystkich niezbędnych rzeczy. Niestety, boleśnie przekonuje się również, że ma to swoją cenę, której nikt za nią nie zapłaci i nikt jej nie uratuje. Dualistyczna natura całego wątku świetnie wpasowuje się w klimat „Salem”, nic tu bowiem nie jest czarne lub białe. Anne więc, chcąca pozostać dobrą, a jednocześnie korzystać z uroków swojego dziedzictwa, to naprawdę udany pomysł, a wplecenie do tego pewnej tajemnicy, którą widzowie poznają zapewne w najbliższych odcinkach, sprawia, że całość ogląda się przyjemnie i z zaciekawieniem. Jednak i ta część historii nie jest wolna od drobnych błędów. W „Dead Birds” Hale, by odczytać księgę swojego ojca, musiała użyć do tego jego krwi - w „Wages of Sin” zostaje ona zastąpiona krwią pobratymca. Brak spójności jest nad wyraz widoczny, zwłaszcza dla osób, które stawiają na binge-watching, a choć nie ma to wpływu na fabułę, to jednak przeszkadza.
Zobacz również: Świetne łączone promo seriali stacji WGN America
„Salem” może poszczycić się opowiedzianą w przemyślany sposób, ciekawą historią oraz urzekającym klimatem, nie jest jednak wolne od drobnych błędów. I choć można na nie przymknąć oko, nie wpływają bowiem na fabułę, trudno cieszyć się serialem, kiedy myśli się o tym, co można było zrobić inaczej.
Poznaj recenzenta
Wojciech PilarzDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat