„Shameless – Niepokorni”: sezon 5, odcinek 2 – recenzja
Pokręcone pomysły, zwariowana akcja, dramaty tak absurdalne, że aż prawdziwe, i Sheila – tak można podsumować kolejny odcinek serialu "Shameless – Niepokorni".
Pokręcone pomysły, zwariowana akcja, dramaty tak absurdalne, że aż prawdziwe, i Sheila – tak można podsumować kolejny odcinek serialu "Shameless – Niepokorni".
„Shameless - Niepokorni” to serial, który zaskakuje każdym odcinkiem. Kiedy bowiem wydaje się, że twórcy pokazali już wszystko, co można było pokazać, okazuje się, że to dopiero początek ich popieprzonych pomysłów. Wciąż musimy być więc przygotowani na niespodzianki, mimo że jest to już 5. sezon.
A taką niespodzianką niewątpliwie jest Fiona, która w końcu stara się poukładać swoje życie jak przystało na dorosłą, porządną kobietę. By jej przemiana była kompletna, postanawia związać się z takim właśnie dorosłym i porządnym facetem, jakim jest Sean. Chemia między tą dwójką jest tak oczywista, że wydawało się to wyłącznie kwestią czasu. Do tej pory przecież nikomu nie udało się oprzeć wdziękom Fiony. A tutaj zaskoczenie - okazuje się, że aby go zdobyć, dziewczyna będzie musiała się bardziej postarać i faktycznie dorosnąć. Scena w klubie to dla niej zimny prysznic, dzięki któremu uświadamia sobie, że jej życie to większy chaos, niż się spodziewała, a zapanowanie nad nim wcale nie będzie proste. Słowa uznania należą się Dermotowi Mulroneyowi oraz Emmy Rossum, którzy pokazali, jak powinno się grać dramatyczno-romantyczne sceny.
Do prostych i kolorowych przestaje też należeć życie Kevina i Victorii. Wygląda na to, że będzie to mój ulubiony wątek tego sezonu, bowiem ci na ogół pozytywni bohaterowie przechodzą kryzys tak wielki, że jego zakończenie wcale nie musi być happy endem. Vi zastanawiająca się, czy jest złą matką, to postać tak realna, że mimo całej tej specyficznej, „shamelessowej” otoczki czuć jej ból i niemoc. Starania o dzieci zwieńczone sukcesem, choć miały być początkiem najszczęśliwszego okresu w życiu tej zwariowanej pary, powoli przyczyniają się do coraz większego rozłamu. Dramat ludzki w najczystszej postaci. Trzymam kciuki, żeby jednak sytuacja ta nie skończyła się w najgorszy możliwy sposób. Może to właśnie „Shameless - Niepokorni” pokażą, że jest lepszy sposób rozwiązywania problemów niż bolesny rozwód?
[video-browser playlist="652038" suggest=""]
Kłopoty zaczynają się również u Iana, którego choroba, na razie w dość wczesnym stadium, daje o sobie znać. Twórcy jednak maskują te symptomy wstawkami komediowymi, by nie zrzucać na widza zbyt dużego ciężaru poznawczego. Dostajemy więc świetną scenę z pastorem w niedwuznacznej sytuacji, która skutecznie odciąga uwagę od problemów Iana, a do tego pokazuje pomysłowy sposób radzenia sobie z homofobią - w prawdziwym życiu pewnie średnio możliwy do wykonania, ale w „Shameless - Niepokornych” to żaden problem.
No i wisienka na torcie całego „I’m the Liver” – królowa absurdu, Sheila. Jej konflikt z Sammi przybiera na sile i aż boję się pomyśleć, co scenarzyści wymyślą, by go rozstrzygnąć. Jedno jest pewne: musimy przygotować się na jazdę bez trzymanki, bowiem w przypadku tej postaci wszystko jest możliwe. Dosłownie.
W tym odcinku jednak Sheila musiała walczyć o swój tytuł. Oto bowiem pojawia się ktoś, kto zaprasza Franka na kolację z okazji Dnia Ojca. Kolejne dziecko? Jeszcze lepiej. Ta sytuacja jest tak dziwaczna, że nie chcę Wam psuć zabawy, opisując ją. Twórcy naprawdę starają się, by widz nie mógł znaleźć nigdzie serialu, który mógłby zastąpić "Shameless - Niepokornych". Na tę chwilę jest to faktycznie niemożliwe i prawdopodobnie długo tak pozostanie.
Powoli zarysowuje się też wątek, wokół którego zapewne skupi się cała akcja – inwestorzy chcą zmodernizować osiedle bohaterów i wykupić ich posesje. Nie wiadomo jeszcze, jak się to rozwinie, na razie dostajemy jedynie małe elementy układanki, ale pewne jest jedno: nie obejdzie się bez walki. A wiedząc z poprzednich sezonów, do czego zdolni są Gallagherowie i spółka, nie będziemy mogli narzekać na nudę.
Czytaj również: „Shameless” z zamówieniem kolejnego sezonu
„I’m the Liver” to „Shameless - Niepokorni” w pigułce. Jest tu wszystko, czego oczekujemy od tego serialu: trudne tematy, problemy, masa humoru, absurdalne sytuacje i dużo dobrej rozrywki. Oglądanie Gallagherów sprawia, że czujemy się całkiem normalni, bez względu na to, jak wydawało nam się, że jesteśmy pokręceni. Nie wiem, co twórcy przygotowali na następny odcinek, ale już się nie mogę doczekać.
Poznaj recenzenta
Wojciech PilarzDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat