„Shameless – Niepokorni”: sezon 5, odcinek 6 – recenzja
Stało się - "Shameless – Niepokorni" pokazali prawdopodobnie najlepszy odcinek sezonu. Akcja goni akcję, emocje sięgają zenitu, widz nawet nie ma kiedy odetchnąć. I bardzo dobrze, bo po co oddychać, kiedy na ekranie tyle się dzieje!
Stało się - "Shameless – Niepokorni" pokazali prawdopodobnie najlepszy odcinek sezonu. Akcja goni akcję, emocje sięgają zenitu, widz nawet nie ma kiedy odetchnąć. I bardzo dobrze, bo po co oddychać, kiedy na ekranie tyle się dzieje!
„Shameless – Niepokorni” („Shameless”) przygotowywali widzów na to od kilku epizodów, małymi kroczkami sygnalizując, że to tylko kwestia czasu, zanim wszystko wybuchnie (nie tak jak dom Sheili, ale równie widowiskowo). Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że „Crazy Love” to najlepszy dotychczasowy odcinek tego sezonu, choć liczę na równie dobre w przyszłości.
Widz w „Crazy Love” ma do czynienia z dwoma przewodnimi wątkami, a tytuł odcinka jest bardzo akuratny, bowiem jeden z nich związany jest z crazy, drugi zaś mocno dotyczy love. Love to oczywiście życie miłosne Fiony. Pojawienie się Jimmiego przewróciło jej świat do góry nogami. Biedna miota się między swoim obecnym i byłym partnerem i nie może się zdecydować. Ostatecznie zdaje się, że dokonała wyboru, jednak nie wydaje mi się, żeby na tym się skończyło. Jimmy jest zdeterminowany i widać, że chce odzyskać dziewczynę bez względu na przeszkody, które staną mu na drodze. Ten wątek to jeden wielki mętlik emocjonalny, który trudno rozwikłać. Napięcie jest wręcz paraliżujące, a poczynania Fiony budzą mieszane uczucia. Widz bowiem, podobnie jak ona, nie jest w stanie zdecydować, który wybór jest lepszy, gdyż żaden z bohaterów nie jest ukazany jako jednoznacznie zły czy niewłaściwy. Choć muszę przyznać, że początkowa scena, w której Fiona bije Jimmiego, przyniosła mi chwilę radości. Należało się draniowi, bez względu na wytłumaczenia.
[video-browser playlist="663391" suggest=""]
Było love, to teraz crazy, czyli Ian. Tutaj twórcy odpalili wszelkie działa i pokazali, jak straszna i niebezpieczna może być choroba dwubiegunowa. Rudzielec beztrosko przemierza kraj, nie zważając na brak pieniędzy, pieluch czy pokarmu dla porwanego dziecka. Każda scena z jego udziałem powoduje, że widz zaczyna snuć najczarniejsze scenariusze o tym, co może się zaraz stać, komu stanie się krzywda i czy „Shameless – Niepokorni” pozwolą na to, by wydarzenia posunęły się za daleko. Całe szczęście sytuacja zostaje w miarę opanowana, wszystko kończy się na tyle szczęśliwie, na ile pozwala na to wątek, a widz jest uradowany, że żadne z jego przypuszczeń nie okazało się prawdziwe. To kolejna emocjonalna bomba odcinka, bowiem oprócz trzymającej w napięciu wyprawy Iana "Shameless – Niepokorni" pokazują nam, jak na całe zdarzenie reagują osoby mu najbliższe. Zadziwia zwłaszcza Mickey, do tej pory bezwzględny i wręcz brutalny, a w „Crazy Love” bezsilny i zalany łzami. Trudno przewidzieć, jak rozwinie się ich relacja teraz, gdy Ian zgodził się na leczenie, choć mam nadzieję, że twórcy oszczędzą nam chociaż tu dramatów i bolesnych rozstań, a skupią się na zgłębianiu nowego oblicza Mickeya i pokazaniu, jak ogromnym wsparciem jest dla chorego w tych trudnych chwilach.
Zobacz również: „Odyssey” – pełny zwiastun nowego serialu NBC
Niełatwo ubrać w słowa niesamowitość, jaką prezentują "Shameless – Niepokorni", o tym trzeba się przekonać na własne oczy. „Crazy Love” to odcinek po prostu idealny, utrzymany w genialnym klimacie, dostarczający masę rozrywki i emocji, czyli spełniający najważniejsze założenia dobrego widowiska telewizyjnego. Twórcy przechodzą samych siebie i udowadniają wszystkim dookoła, że "Shameless – Niepokorni" to serial, który po prostu trzeba oglądać, gdyż mam przeczucie, że kiedyś będzie się o nim mówiło, nadając mu miano kultowego.
Poznaj recenzenta
Wojciech PilarzDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1979, kończy 45 lat