Shameless – Niepokorni: sezon 7, odcinek 3 – recenzja
Trzeci odcinek Shameless – Niepokornych sprawiał wrażenie odrobinę gorszego od poprzednich epizodów. Wciąż jednak produkcja trzyma wysoki poziom, a zakończenie sugeruje wielkie zmiany u rodzeństwa Gallagherów. Chciałoby się powiedzieć – najwyższy czas.
Trzeci odcinek Shameless – Niepokornych sprawiał wrażenie odrobinę gorszego od poprzednich epizodów. Wciąż jednak produkcja trzyma wysoki poziom, a zakończenie sugeruje wielkie zmiany u rodzeństwa Gallagherów. Chciałoby się powiedzieć – najwyższy czas.
Home Sweet Homeless Shelter to odcinek inny niż dwa wcześniejsze. Oglądając go, ma się wrażenie, że niektórzy bohaterowie stoją w miejscu i nie ma dla nich perspektywy na ruch do przodu. Na szczęście wydaje się (choć na ocenę ich pracy trzeba będzie poczekać do następnego odcinka), iż scenarzyści wiedzą, co robią. Przynajmniej tak można pomyśleć, gdy ten epizod obejrzy się do końca.
Postacią, która najwięcej miesza w Home Sweet Homeless Shelter jest bez zaskoczenia Frank. Jednak tym razem jego wątek jest dość średni i dopiero w drugiej połowie odcinka zyskuje. Wszystko ze względu na nową rodzinę, którą sobie formuje. Trochę mi to nie pasuje do tego bohatera. Zawsze miał rodzinę za nic i interesował się nią tylko, gdy widział w tym zysk. Teraz następuje nagła zmiana i zaczynają obchodzić go, że obcy ludzie, nazywani przez niego rodziną (i to imionami jego dzieci oraz ich matki), nie mają, co jeść ani gdzie spać. Wątek poprawia się, gdy w interakcję z głową rodziny Gallagherów wchodzą mieszkańcy schroniska, które ma być niedługo zamknięte. Przemowa Franka do bezdomnych, a potem jego rozmowa z funkcjonariuszami policji to kwintesencja tego, za co pokochaliśmy tę postać.
Wciąż wielkim pozytywem siódmego sezonu Shameless jest Carl. Nie spodziewałem się, że jego relacja z Dominique potoczy się tak, jak zostało ukazane to w serialu. Ojciec dziewczyny to świetna postać. Każdą scenę z policjantem ogląda się z wielką przyjemnością. To jest po prostu bardzo rozsądna postać (chociaż to pewnie śmiesznie brzmi, biorąc pod uwagę nalot na akademik). Zamieszanie związane z Dominique prawdopodobnie sprawi, że mężczyzna w końcu polubi Carla. W każdym razie to ciekawe, jak skończy się całe zamieszanie i co dalej czeka chłopaka. Jego przygody w tym sezonie są o wiele lepsze od tych, z zeszłej serii.
Tego samego nie mogę powiedzieć o postaci Iana, ale z zupełnie innego względu – jego wątek ma o wiele poważniejszy ton niż przygody reszty bohaterów. Może i scenarzyści poszli po linii najmniejszego oporu, wymyślając nawrót choroby u chłopaka, ale zostało to dobrze uargumentowane (przynajmniej słownie, bo wciąż nie wierzę, że Caleba i Iana łączyła miłość). Wydaje się, że ta postać ma najbardziej pod górkę z całego rodzeństwa, ale to zrozumiałe, biorąc pod uwagę, z czym musi się zmagać. Liczę na to, by scenarzyści poprowadzili wątek choroby tak, aby widzowie nie odczuli deja vu z poprzednich sezonów. W tym odcinku niby miałem uczucie wtórności, lecz nie można tego potraktować jako wadę – każda choroba ma swoje symptomy, których trzeba się trzymać. Gdyby Ian zachowywał się zupełnie inaczej, a wciąż wszyscy uważaliby, że musi się zobaczyć z lekarzem w sprawie swoich leków, bo ma nawrót schorzenia – to byłoby dopiero niedopatrzenie.
U tria Kevin, Veronica, Svetlana tym razem nie tak ciekawie. Bohaterowie dostali w tym odcinku mniej czasu na ekranie, choć i tak jedyny facet w tym związku zdążył rozśmieszyć. Kreatywność twórców mnie zachwyciła – myślałem, że biznes z pokojówkami okaże się sukcesem, ale to przestawianie nieprzyzwoicie pomalowanego pojazdu jest bardziej dochodowe. W końcu u nich pojawia się też poważniejszy problem – chociaż nie wiem, czy można w tym wypadku pisać o problemie – Svetlanę odwiedził ojciec. Nie sprawia dobrego pierwszego wrażenia, szczególnie że jego przywitanie z córką było, mówiąc łagodnie, niezbyt ciepłe. To się może jeszcze zmienić tylko trzeba będzie dać temu bohaterowi więcej czasu ekranowego. Mam nadzieję, że rodzic, który wychował tak uzdolnione dziecko, będzie miał ciekawą osobowość.
Na początku recenzji wspominałem o zastoju wśród niektórych bohaterów – tymi bohaterami są Lip i Debbie. Starszy z rodzeństwa przebył w tym odcinku drogę od „ta praca mnie poniża” do „akceptuję swój los, bo wysłuchałem motywacyjnej przemowy”. Słabo, liczyłem na coś więcej. Młodsza siostra za to spędziła cały epizod w sklepie z ubraniami, starając się ukraść jak najwięcej. Została złapana i cudem uniknęła kary, więc może wróci jej rozsądek do głowy. Sceny z Debbie były chyba najgorsze w Home Sweet Homeless Shelter. Znów wróciła ta denerwująca dziewczyna z zeszłego sezonu.
Drugą centralną postacią trzeciego epizodu – poza Frankiem – była Fiona. Dziewczyna musiała nie tylko radzić sobie z problemami we własnej pracy, ale również z niesfornym rodzeństwem. Cieszy mnie na razie zminimalizowanie roli Tindera w jej życiu i skupieniu się na czymś innym. Cały odcinek widzowie obserwowali męczarnie dziewczyny, aż w końcu ta poszła po rozum do głowy. Nie zdawałem sobie sprawy, że wszystkie wydarzenia, w które była zamieszana Fiona, miały przygotować oglądających na finał, który był niespodziewany, ale bardzo potrzebny. Może się wydawać, że metody najstarszej z rodzeństwa są za ostre, ale tak naprawdę – potrzebne. Oby to był krok ku (jeszcze) lepszemu dla Shameless.
Mimo że Home Sweet Homeless Shelter w pewnych momentach wydawał się nudny, okazał się odcinkiem bardzo potrzebnym. To jeden z tych epizodów, który docenia się dopiero po obejrzeniu całości. Więc może faktycznie można odnieść wrażenie, że było gorzej niż tydzień albo dwa temu, ale liczę, że kolejne odsłony będą tylko lepsze.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Mateusz TutkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat