Sing Sing – recenzja filmu
Sing Sing jest filmem mocno humanistycznym, w którym twórca zadaje pytanie o istotę resocjalizacji. Czy reżyser zdołał wnieść coś ciekawego do dyskusji na ten temat?
Sing Sing jest filmem mocno humanistycznym, w którym twórca zadaje pytanie o istotę resocjalizacji. Czy reżyser zdołał wnieść coś ciekawego do dyskusji na ten temat?

Sing Sing w reżyserii Grega Kwedara spotyka się bardzo często z zarzutem, że jest filmem mocno moralizatorskim, wręcz o charakterze dydaktycznym. Musielibyśmy zastanowić się, czy to w ogóle musi oznaczać wadę? Jasne, czasami Kwedar unika subtelności, ale czy w więzieniu jest w ogóle sposobność ku temu, by wszystko odbywało się za pomocą metafor?
W filmie śledzimy losy Johna "Divine G" Whitfielda (znakomity Colman Domingo), który trafia do więzienia Sing Sing za zbrodnię, której nie popełnił. Jest to historia oparta na prawdziwych wydarzeniach. Zarówno w życiu, jak i w filmie Divine G nie poddaje się i mimo niesprawiedliwości odnajduje siłę w aktorstwie i wystawianiu sztuki. To nie tylko forma terapeutyczna, ale też okazja do szukania nadziei oraz rozbudzenia pasji.
Być może ktoś zastanawia się, czy wystawianie sztuk w więzieniu jest w ogóle możliwe. Otóż RTA (Rehabilitation Through Art), czyli program resocjalizacji więźniów, pozwala im na realizowanie treści artystycznych. Na koniec filmu mamy wstawki dokumentalne, dzięki którym możemy zobaczyć, jak wygląda to w praktyce. Nie jestem ekspertem od więziennictwa, a tym bardziej od resocjalizacji, ale film Kwedara pozwala spojrzeć zupełnie inaczej na te kwestie. Gdy słuchamy jednego z więźniów, tłumaczącego na swój prosty sposób, dlaczego zachwycił go Król Lear Williama Shakespeare’a, czujemy, jak zanikają podziały i pękają wszelkie mury myślowe, sugerujące, że są rodzaje sztuki niedostępne dla pewnych grup. I mimo wspomnianych przeze mnie dydaktycznych skłonności reżysera to wypada szczerze i naturalnie, również dzięki grze aktorów.
W filmie nie brakuje trudnych momentów. I chociaż czasami brakowało mi ukazania surowości więzienia, to empatyczne i podparte humorem podejście mocno zyskało w moich oczach. Jednak zestawienie nieoczywistego, trudnego środowiska z pięknem sztuki mogło zostać lepiej skontrastowane. Więźniowie – jak to więźniowie! – mają swoje zasady, reguły i różne temperamenty (pod tym względem nie ma się do czego doczepić). Niestety Sing Sing wydaje się momentami sielankowe. Gdyby twórca pokazał brutalniejszą stronę więzienia, lepiej wybrzmiałby kontrast sztuki i osadzonych z głupkowatych kostiumach
Czytanie twórczości słynnego na całym świecie poety to tylko wierzchołek góry lodowej. Sing Sing całkiem sprawnie opowiada też o tym, jak sztuka realizowana we wspólnotowym wymiarze staje się okazją do rozwoju i poprawy samego siebie. Kruszy pierwotne i negatywne postawy, sprowadza temperament do parteru i daje poczuć zapach wolności. To w filmie Kwedara jest najmocniejszą stroną, która daje poczucie sensu resocjalizacji. Pytanie, czy to ma odzwierciedlenie w rzeczywistości? Film nie ma w sobie fałszu i dlatego jest skuteczny w tym, co chce opowiedzieć.
Niektórzy o takich filmach mówią: brakuje tylko tego, żeby wszyscy wstali, zaczęli klaskać i śpiewać. Powtórzę więc jeszcze raz swój zarzut – czasami jest zbyt cukierkowo. Znakomity Domingo ma tak naprawdę jedną scenę, w której wrze w nim wulkan emocji. Chciałoby się tego więcej! Jest też kilka spięć między współwięźniami – jeden z nich w trakcie próby łamie pewną zasadę – ale czuję niedosyt. Świetnie wypadł Paul Raci, ale jego postać nie jest szczególnie zniuansowana. Jako Brent Buell, reżyser i dramaturg pracujący z więźniami, mógłby czymś zaskoczyć widzów (zwłaszcza tych, którzy znają jego wcześniejsze kreacje). Ta rola nie odbiega od tego, co robił wcześniej.
Jeśli miałbym się jeszcze do czegoś przyczepić – chciałbym, żeby ukazano szersze spektrum doświadczeń, biorąc pod uwagę trudną przeszłość skazanych. Tak jak to zrobiono w scenie, gdy osadzony opowiada dość zabawną, ale jednocześnie brutalną anegdotę. Podkreśla tym samym, że przez pewne błędy można zmarnować sobie życie. Twórcy nie uciekają od faktu, że wielu więźniów ma okropne rzeczy na sumieniu. I chociaż prezentują ich ludzką stronę, to nie czynią z nich wyłącznie ofiar systemu. I to jest w sposób interesujący zestawione z głównym bohaterem, który przecież trafił za kraty za morderstwo, którego nie popełnił. Mężczyzna jednak pokazał siłę ducha. Dzięki niemu Sing Sing, mimo drobnych problemów narracyjnych i tonalnych, gwarantuje emocje i rodzi potrzebną wszystkim nadzieję.
Poznaj recenzenta
Michał Kujawiński


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1992, kończy 33 lat
ur. 1966, kończy 59 lat
ur. 1979, kończy 46 lat
ur. 1977, kończy 48 lat
ur. 1981, kończy 44 lat

