

"Skazane" nadal mają wyraźny plus w postaci Pauliny Gałązki i Moniki Krzywkowskiej. Są to jedyne bohaterki tego serialu, które w kolejnych odcinkach są w stanie w jakikolwiek sposób zainteresować i wzbudzić sympatię. Ich przemyślenia, dylematy, decyzje i przede wszystkim emocje wyglądają prawdziwie, dzięki czemu perypetie postaci można oglądać z zainteresowaniem.
Opowiadana historia jest bardziej różnorodna - nie ma się już wrażenia, że całość opowiadana jest z perspektywy Marty Janisz. Teraz każda bohaterka dostaje swoje 5 minut, ale wyraźnie pod względem formy każdy odcinek mocniej skupia się na jednej postaci. W pilocie była to Marta, w 2. odcinku jest to Sylwia Miller, a w 3. odcinku - nowa bohaterka, Anna Kowalska. Pomysł nawet niezły, bo powinno to przełożyć się na lepsze poznanie postaci, ale nie działa odpowiednio.
Niestety to, co dzieje się w obu odcinkach, woła o pomstę do nieba. Nagle z czegoś sprawiającego w miarę realistyczne i prawdziwe wrażenie zaczyna się robić coś przypominającego parodię. Niektóre sceny są niesamowicie sztuczne i kiczowate, inne są absurdalnie idiotyczne, bo nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, a sama forma dramaturgiczna potrafi przyprawić o ból głowy lub szaleńczy śmiech. Postać Oli Kowalczyk (Olga Bołądź) bryluje w tych aspektach - jej dialogi to tragedia, a drewniane, pozbawione krzty naturalności zachowanie może jedynie wzbudzić politowanie. Niestety tym razem Bołądź nie sprawdza się jako kobieta z problemami, a jej granie twardej babki z jajami jest nieprzekonujące i często wręcz siermiężne - głównie przez to dostajemy wiele sztucznych scen, jak chociażby te w szkole i więzieniu czy nawet rozmowa z Martą Janisz. To wszystko jest strasznie drewniane i sprawia złe wrażenie.
[video-browser playlist="744150" suggest=""]
Problem w tym jest taki, że wszystkie wyżej wymienione wady to dopiero wierzchołek góry lodowej. "Skazane" zostają pogrążone przez wprowadzenie postaci Anny Kowalskiej (Beata Ścibakówna), czyli najstarszej z tytułowych skazanych. Trudno powiedzieć, czy tak samo tragicznie wyglądało to w oryginale, ale tutaj przypomina to programy z cyklu scripted docu w stylu "Trudne sprawy". Ckliwość, sztuczność, skrajne przerysowanie postaci, tani dramatyzm i beznadziejnie zagrana bohaterka na poziomie wspominanych seriali to coś, co wywołuje nadzwyczajnie negatywne wrażenie. Tego się praktycznie nie da oglądać, bo ciąg scen wywołujących zażenowanie, z których wylewa się kicz, nie ma żadnego ładunku emocjonalnego. Są też momenty strasznie wymuszone, nieprawdziwe - to wszystko przypomina jakąś abstrakcję z serialu pokroju "M jak miłość", a nie produkcji aspirującej do miana poważnego serialu dramatycznego.
"Skazane" w 2. i 3. odcinku są przepełnione żenującymi, nieprawdziwymi i sztucznymi scenami, które psują dobre wrażenie z pilota. Kilka postaci i niektóre wątki nadal dają radę i ciekawią, ale cała reszta zostaje pogrzebana przez tragiczne zabiegi fabularne. To nie tak powinno wyglądać.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można go znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/


