„Skazane”: sezon 1, odcinek 2 i 3 – recenzja
"Skazane" po 1. odcinku zapowiadały się całkiem przyzwoicie - pomimo wyraźnej kalki brytyjskiej produkcji wszystko należycie się zazębiało, tworząc niezły efekt. Kolejne odcinki totalnie psują dobre wrażenie.
"Skazane" po 1. odcinku zapowiadały się całkiem przyzwoicie - pomimo wyraźnej kalki brytyjskiej produkcji wszystko należycie się zazębiało, tworząc niezły efekt. Kolejne odcinki totalnie psują dobre wrażenie.
"Skazane" nadal mają wyraźny plus w postaci Pauliny Gałązki i Moniki Krzywkowskiej. Są to jedyne bohaterki tego serialu, które w kolejnych odcinkach są w stanie w jakikolwiek sposób zainteresować i wzbudzić sympatię. Ich przemyślenia, dylematy, decyzje i przede wszystkim emocje wyglądają prawdziwie, dzięki czemu perypetie postaci można oglądać z zainteresowaniem.
Opowiadana historia jest bardziej różnorodna - nie ma się już wrażenia, że całość opowiadana jest z perspektywy Marty Janisz. Teraz każda bohaterka dostaje swoje 5 minut, ale wyraźnie pod względem formy każdy odcinek mocniej skupia się na jednej postaci. W pilocie była to Marta, w 2. odcinku jest to Sylwia Miller, a w 3. odcinku - nowa bohaterka, Anna Kowalska. Pomysł nawet niezły, bo powinno to przełożyć się na lepsze poznanie postaci, ale nie działa odpowiednio.
Niestety to, co dzieje się w obu odcinkach, woła o pomstę do nieba. Nagle z czegoś sprawiającego w miarę realistyczne i prawdziwe wrażenie zaczyna się robić coś przypominającego parodię. Niektóre sceny są niesamowicie sztuczne i kiczowate, inne są absurdalnie idiotyczne, bo nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, a sama forma dramaturgiczna potrafi przyprawić o ból głowy lub szaleńczy śmiech. Postać Oli Kowalczyk (Olga Bołądź) bryluje w tych aspektach - jej dialogi to tragedia, a drewniane, pozbawione krzty naturalności zachowanie może jedynie wzbudzić politowanie. Niestety tym razem Bołądź nie sprawdza się jako kobieta z problemami, a jej granie twardej babki z jajami jest nieprzekonujące i często wręcz siermiężne - głównie przez to dostajemy wiele sztucznych scen, jak chociażby te w szkole i więzieniu czy nawet rozmowa z Martą Janisz. To wszystko jest strasznie drewniane i sprawia złe wrażenie.
[video-browser playlist="744150" suggest=""]
Problem w tym jest taki, że wszystkie wyżej wymienione wady to dopiero wierzchołek góry lodowej. "Skazane" zostają pogrążone przez wprowadzenie postaci Anny Kowalskiej (Beata Ścibakówna), czyli najstarszej z tytułowych skazanych. Trudno powiedzieć, czy tak samo tragicznie wyglądało to w oryginale, ale tutaj przypomina to programy z cyklu scripted docu w stylu "Trudne sprawy". Ckliwość, sztuczność, skrajne przerysowanie postaci, tani dramatyzm i beznadziejnie zagrana bohaterka na poziomie wspominanych seriali to coś, co wywołuje nadzwyczajnie negatywne wrażenie. Tego się praktycznie nie da oglądać, bo ciąg scen wywołujących zażenowanie, z których wylewa się kicz, nie ma żadnego ładunku emocjonalnego. Są też momenty strasznie wymuszone, nieprawdziwe - to wszystko przypomina jakąś abstrakcję z serialu pokroju "M jak miłość", a nie produkcji aspirującej do miana poważnego serialu dramatycznego.
"Skazane" w 2. i 3. odcinku są przepełnione żenującymi, nieprawdziwymi i sztucznymi scenami, które psują dobre wrażenie z pilota. Kilka postaci i niektóre wątki nadal dają radę i ciekawią, ale cała reszta zostaje pogrzebana przez tragiczne zabiegi fabularne. To nie tak powinno wyglądać.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat