Son of Zorn: Sezon 1, odcinek 4 – recenzja
The Weekend Warrior jest dla Zorna kolejnym krokiem w poprawianiu swoich relacji z byłą żoną i synem. Problematyka znowu nie jest specjalnie wyszukana, ale za to urozmaicona przez animowaną część tego świata.
The Weekend Warrior jest dla Zorna kolejnym krokiem w poprawianiu swoich relacji z byłą żoną i synem. Problematyka znowu nie jest specjalnie wyszukana, ale za to urozmaicona przez animowaną część tego świata.
Ten odcinek pokazał również, że nie warto zmuszać Zorna do bycia bardziej powściągliwym i przestrzegania zasad, których sam nigdy by nie ustanowił. Największą zaletą tej postaci jest tworzenie chaosu wszędzie, gdzie tylko się pojawi, zabieranie mu tej przyjemności mija się z celem. Powinno być jak w pierwszych minutach odcinka, gdzie w supermarkecie postanowił niczym dziecko pojeździć na sklepowym wózku i rozwalić przy okazji stojące mu na drodze produkty.
Zasad oczywiście musi też przestrzegać Son of Zorn, Alan. Edie jest stanowcza w swoich postulatach i to nic, że jej dziecko ma już 17 lat. Pozwala jednak, żeby Alan spędził weekend z Zornem w jego mieszkaniu, bo sama ma spędzić ten czas ze znajomymi i swoim partnerem. Zapowiadało się kapitalnie, bo Zorn mógł mieć syna w swoich sidłach i próbować swoich ojcowskich, szalonych pomysłów. Jak tu sprawić, żeby syn w pełni mnie zaakceptował? Naprawdę można było liczyć na puszczenie hamulców, ale niestety, tak jak wspomniałem na początku, Zorn musiał i przestrzegał zasad, które Edie narzuciła obu chłopcom.
Kompletnie odrzucił je za to Alan i postanowił zaimponować dużo bardziej popularnemu koledze, który oczywiście nie należał do najgrzeczniejszych w szkole. Ignorując wszystkich, wychodzi z mieszkania i zabiera ze sobą strzelający lawą karabin. Mamy zatem do bólu utarty motyw z przeciętny dzieckiem, chcący zaimponować wątpliwej jakości znajomym. Urozmaicone zostało to przez animowany karabin napełniony kreskówkową substancją, mogącą wyrządzić olbrzymie szkody i jest to duży plus. The Weekend Warrior ma naprawdę kilka ciekawych momentów, ale w ogólnym rozrachunku za dużo rzeczy zaczyna szwankować. Przede wszystkim Zorn zmienia się w ojca bardziej przejętego losem syna. Wydaje się, że wcześniej na wiadomość o tym, że jego syn podkradł mu karabin z lawą, oszalałby z dumy. Tym razem bardzo się przejął, a nawet przytulając syna, wyraził mu swoje uczucia i obawy.
W oczy zaczyna rzucać się kiepskie aktorstwo, płaskie żarty i udawany patos, który na pewno nie będzie pożądany przez nikogo oglądającego ten serial. Na plus na pewno wypada ocenić bardzo dobrze zrealizowane sceny interakcji świata animowanego z tym bardziej realnym. Wózek w hipermarkecie i lawa na parkingu to duży fun i takie właśnie akcje powinny być przez większą część ekranowego czasu.
Nie zrozumcie mnie źle. To wciąż dobra zabawa, która na pewno nie trafi we wszystkie gusta. Dalej jest to ciekawy pomysł i wypada mieć nadzieję, że z oryginalnego podejścia, zarysuje się nam pełnokrwisty serial z bardzo charyzmatycznym bohaterem z animowanej krainy.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Michał KujawińskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat