Star Wars Rebelianci: sezon 2, odcinek 9 i 10 – recenzja
Star Wars Rebelianci w obu recenzowanych odcinkach mają swoje momenty. Oferują ważny rozwój fabuły i bohaterów. Jest w tym wszystkim jednak też pewien zgrzyt, który nie pozwala odczuć pełnej satysfakcji.
Star Wars Rebelianci w obu recenzowanych odcinkach mają swoje momenty. Oferują ważny rozwój fabuły i bohaterów. Jest w tym wszystkim jednak też pewien zgrzyt, który nie pozwala odczuć pełnej satysfakcji.
Pomysł na zbieranie dzieci podatnych na Moc przez Inkwizytorów Imperium nie jest jakiś nowatorski, bo podobny motyw przewijał się już w Wojnach Klonów. Problem tej historii polega na tym, że gdy już bohaterowie docierają na miejsce i ratują jednego z dzieciaków, absurdalnie głupie sceny gonią kolejne. Tego typu motywy sprawiają, że trudno odbierać serial Star Wars Rebels jako Gwiezdne Wojny, bo dostajemy banał, głupie zachowania bohaterów (kłótnia w pokoju, która doprowadziła do płaczu dziecka) i nierozważne decyzje. W tych fragmentach 9. odcinka ginie klimat, który działał silniej na początku sezonu.
Zastanawiam się, czym są spowodowane tak dziwaczne decyzje fabularne. Nieporozumieniem jest mówienie na głos przez Ezrę, dokąd się udaje, gdy gdzieś mogą czyhać droidy Inkwizytorów. Właśnie tego typu idiotyczne zabiegi sprawiają, że Rebelianci nie mogą rozwinąć skrzydeł. To serial animowany i można mu wiele wybaczyć, bo konwencja jednak jest istotna, a nikt tutaj nie mówi, że jest to serial tylko dla dorosłych, jednakże przez wiele bardzo infantylnych zabiegów 9. odcinek staje się trudny w odbiorze dla dorosłego widza, bo jest sprzeczny z uniwersalnością idei Gwiezdnych Wojen. Twórcy w tego typu opowieściach zaczynają iść w skrajność, kierując opowieść do młodszych, a nie do wszystkich, tak jak oznajmiali w zapowiedziach.
Jedynym momentem, który wychodzi perfekcyjnie, jest wejście Ahsoki Tano. Pokazanie widzom, jak bardzo zmieniła się od czasów Wojen Klonów i jak stała się potężniejsza, okazuje się bardzo efektowne i klimatyczne. Twórcy pokazali pod koniec serialu Wojny Klonów, że stać ich na to, by opowiadać historię tak uniwersalną, na jaką animowane Gwiezdne Wojny zasługują. Motyw z Ahsoką idealnie to udowadnia.
Odcinek 10. jest zdecydowanie lepszy i przede wszystkim ciekawszy. Dostajemy przede wszystkim mniej infantylnych nieporozumień, a więcej akcji, rozwoju bohaterów (głównie Ezry) i potrzebnego klimatu. Dobre rozwinięcie wątku rodziców Ezry pozwala temu bohaterowi postawić krok w stronę dojrzałości. Tutaj nawet jego narwane zachowanie jest usprawiedliwione, gdy wręcz fanatycznie rzuca się do walki przeciwko żołnierzom Imperium. Przymykając oko na rzeczy wynikające z konwencji serialu animowanego, wygląda to nieźle i w końcu oferuje coś więcej.
Mimo wszystko Legacy ma braki, które są nie do zaakceptowania. Początek sezonu pokazał klimat, poważniejszy ton, niezłą akcję i ważny rozwój, a ostatecznie gdzieś to zniknęło w dalszych odcinkach - momentami jest gorzej niż w 1. sezonie pod względem oferowania uniwersalnej opowieści dla widza w różnym wieku. Odcinki z klonami pokazały, że twórcy wiedzą, jak zrobić to dobrze, ale chyba nie wystarczyło im werwy na więcej niż kilka tygodni. Tutaj nadal jest sporo do poprawy. Na razie ten brak sprawia, że nie mogę odczuć pełnej satysfakcji.
Star Wars Rebels dobrze się ogląda, ale na tle dotąd wyemitowanych odcinków dwa najnowsze są zaledwie przeciętne. W obu sezonach było sporo lepszych, ważniejszych, ciekawszych i bardziej klimatycznych epizodów. Tutaj wiele zabrakło.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat