Star Wars Rebelianci: sezon 3, odcinek 1 i 2 – recenzja przedpremierowa
Pierwsze dwa odcinki 3. sezonu Star Wars Rebeliantów obejrzałem podczas Star Wars Celebration Europe w Londynie. Czy warto czekać na premierę 24 września? Recenzja nie zawiera dużych spoilerów.
Pierwsze dwa odcinki 3. sezonu Star Wars Rebeliantów obejrzałem podczas Star Wars Celebration Europe w Londynie. Czy warto czekać na premierę 24 września? Recenzja nie zawiera dużych spoilerów.
3. sezon serialu Star Wars Rebels będzie mieć rozbitą na dwa odcinki premierę, która opowie jedną, większą historię. Akcja rozgrywa się jakiś czas po wydarzeniach z finału poprzedniej odsłony serii, co pozwala twórcom zmienić wygląd wszystkich nowych bohaterów, poza Herą. W przypadku Zeba i Sabine są to zmiany kosmetyczne, które delikatnie poprawiają odbiór tych postaci, ale tak naprawdę nie mają większego znaczenia. Inaczej jest w przypadku Kanana i Ezry, ponieważ ma to ścisły związek z rozwojem tych bohaterów. Obaj wyglądają lepiej, dojrzalej i przez to też patrzy się na nich z innej perspektywy. Interesująca zmiana.
Najpozytywniejszym zaskoczeniem tych odcinków jest Ezra Bridger. Nowy, poważniejszy wygląd jest połączony ze zmianami zachodzącymi w jego zachowaniu, podejściu do życia, walki i Mocy. Nie jest to już dzieciak raczący nas czerstwymi żartami. Wykazuje cechy lidera, a zarazem jego kontakt z holokronem Sithów, którego otworzył w finale, go zmienia. W nowych odcinkach Ezra Bridger po raz pierwszy nie tylko staje się ciekawszym bohaterem, ale zarazem więcej w nim sprzeczności, dwuznaczności i mroku. Czuć to w walce z wojskami imperialnymi, gdzie nie przebiera w środkach i jest wręcz szaleńczo pewny siebie. To doprowadza nas do wniosku, że mamy do czynienia z innym bohaterem, który przez kontakt z holokronem ma w sobie więcej Ciemnej Strony, niż można było oczekiwać. Tak naprawdę Ezra w 3. sezonie znajduje się w swoistym zawieszeniu pomiędzy Jasną a Ciemną Stroną Mocy. I to jest coś, co może nadać wyjątkowej wagi fabule tej odsłony serii.
Kanan to też inny bohater. Pozbawienie wzroku kompletnie go zmienia, jak również jego relację z całą załogą. Jest kimś w rodzaju ślepego samuraja, który musi nauczyć się kontrolować swoje zmysły i Moc, by znów stać się przydatny w walce z Imperium. Ten wątek nadaje większej wagi samej postaci i jej rozwojowi. Twórcom udaje się wprowadzić ciekawy motyw z tajemniczym Bendu (świetna praca głosem Toma Bakera z Doktora Who), który jest zupełnie nowym zabiegiem nie tylko w serialu, ale także w całym kanonie Gwiezdnych Wojen. Każda postać wrażliwa na Moc, która nie opowiada się po Jasnej lub Ciemnej Stronie, jest kimś z wielkim potencjałem, kto może wpłynąć pozytywnie na rozwój fabuły. Bendu jest szalenie intrygujący, a sceny z nim utrzymane są w ciekawej konwencji. Powstaje pytanie: jaką tak naprawdę odegra rolę w 3. sezonie? Wydaje się, że nie jest to jednorazowy występ. Dobry i ciekawy pomysł na urozmaicenie serialu.
Ku mojemu zaskoczeniu, to właśnie w tych odcinkach debiutuje Wielki Admirał Thrawn, czyli postać ze starego kanonu Gwiezdnych Wojen, która zostaje przeniesiona do obecnie budowanego uniwersum. Z jednej strony mamy do czynienia z charyzmatycznym złoczyńcą, który z pewnością pokrzyżuje plany bohaterom Rebelii. Z drugiej strony twórcy we współpracy z samym Timothym Zahnem przenieśli na ekrany Thrawna takiego, jakiego fani znają i lubią. To jest ta sama postać, którą doskonale pamiętamy: obdarzona dokładnie tymi samymi, wyjątkowymi cechami oraz charyzmą. Dzięki głosowi Larsa Mikkelsena sceny z jego udziałem wywołują wielkie wrażenie, a decyzje Thrawna są takie, jakie być powinny - analityczne, bezwzględne i odmienne od absurdalnego zachowania Imperialnych z poprzednich sezonów. Nawet to jedno zdanie ze zwiastuna: "Będę niszczyć Rebeliantów kawałek po kawałku. Będą architektami własnego zniszczenia" jest kwintesencją tego, kim jest Wielki Admirał Thrawn. Jest to wykonanie nader satysfakcjonujące.
Problemem tych dwóch odcinków staje się sama ich końcówka, której puenta jest zbyt prosta. Mamy do czynienia wręcz ze skrótem, wynikającym z konwencji serialu animowanego. Bynajmniej nie chodzi mi o jakieś infantylne rozwiązanie fabularne, ale raczej zapowiedź zbytniego przyspieszenia w ukazywaniu pewnych zachowań bohaterów. Mam nadzieję, że to tylko sugestia i nie będzie to tak oczywiste w kolejnych odcinkach, jak może się wydawać.
recenzja oryginalnie opublikowana 4 września 2016 roku
Źródło: zdjęcie główne: Disney XD
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat