„Stitchers”: sezon 1, odcinek 10 (finał) – recenzja
"Stitchers" z czasem stał się naprawdę przyjemnym serialem, który bardzo różni się od tego, co pokazano na samym początku. Finał w pewnym sensie to udowadnia, ale zarazem nadal pokazuje niewykorzystany potencjał.
"Stitchers" z czasem stał się naprawdę przyjemnym serialem, który bardzo różni się od tego, co pokazano na samym początku. Finał w pewnym sensie to udowadnia, ale zarazem nadal pokazuje niewykorzystany potencjał.
"Stitchers" w finale nie idzie do końca dobrą ścieżką, bo nie oferuje tak naprawdę kompletnie żadnych rozwiązań i jednocześnie nie potrafi adekwatnie pobudzić ciekawości. Po prostu zamiast rozbudować tę całą historię, za bardzo skupiono się na oferowaniu skrawków informacji, które w obliczu całej tajemnicy nie są w stanie zachęcić widza do poznania odpowiedzi na stawiane pytania.
Sama historia finału jest kompletnie inna, niż w całym sezonie. Niby obserwujemy zwyczajną rozmowę przyjaciół przy piwie i nic nie zapowiadało tragedii. Wokół postrzelenia bohatera kręci się cały finał i pozostaje pytanie, kto wydał rozkaz? Pierwszą myślą jest oczywiście szef wszystkich szefów, bo w końcu początkowe sceny z Fisherem są bardzo sugestywne. Jednak podczas wspomnień słychać wyraźnie, że rozkazy wydaje głos Maggie. I to jest koncepcja dość interesująca, bo można w 2. sezonie pokazać tę postać z ciekawszej perspektywy. Jestem zaintrygowany.
[video-browser playlist="735565" suggest=""]
O dziwo, problemem finału jest Cameron i cały motyw jego dobrowolnego zawieszenia pomiędzy życiem, a śmiercią. W zasadzie przypomina to banalną fanowską historyjkę wymyśloną przez nastolatkę. Dramatyzmu w tym praktycznie nie ma, ckliwość jest zbyt duża, a oczywistość rozwiązania aż razi. I dlatego też cały cliffhanger z Cameronem nie budzi takich emocji, bo można było przewidzieć, że to pójdzie takim prostym torem. Szkoda, bo potencjał całego wątku jest o wiele większy.
W jednej z recenzji spekulowałem, że może się okazać, iż przypadłość Kirsten nie jest wrodzona. Dlatego też jakoś szczególnie nie byłem zaskoczony, gdy pokazano niezłe sceny retrospekcji z tym związane. W sumie to nawet jest skuteczna metoda do rozwoju tej postaci, która przeszła długą drogę od irytującej kobiety, do kogoś, z kim można nawet sympatyzować. Problem mamy tylko z ckliwą scenką poznania młodego Camerona, która wywodzi się z jego wątku. Czy naprawdę trzeba było atakować widza aż taką sztampą?
"Stitchers" na początku było serialem co najwyżej przeciętnym, polegającym za bardzo na schematach i kiepskich bohaterach. Przez cały sezon trochę to dorosło i stało się ciekawsze. Jest szansa, że potencjał niezłego pomysłu zostanie wykorzystany w kolejnej serii.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat