Superintelligence – recenzja filmu
Superintelligence z Mellisą McCarthy i Jamesem Cordenem to lekka amerykańska komedia, która zadebiutowała w 2020 roku. Czy warto obejrzeć?
Superintelligence z Mellisą McCarthy i Jamesem Cordenem to lekka amerykańska komedia, która zadebiutowała w 2020 roku. Czy warto obejrzeć?
Superintelligence opowiada o Carol Peters, do bólu przeciętnej Amerykance, która jest singielką, chwyta się prac dorywczych i nagminnie popełnia wtopy w towarzystwie ludzi. Pewnego dnia, z bliżej nieokreślonego powodu, kobieta zostaje wybrana na królika doświadczalnego sztucznej inteligencji – zaczynają się z nią kontaktować maszynki do kawy, odbiorniki radiowe i telewizory, kontrolowane przez jeden i ten sam "mózg". Uzurpując sobie prawdo do decydowania o wszystkim i wszystkich, tytułowa superinteligencja zamierza wpłynąć na przyszłość naszego gatunku na Ziemi, tylko zastanawia się jeszcze nad tym, w jaki sposób to zrobić – czy człowieka lepiej ocalić, czy może raz na zawsze zniszczyć? Kilka dni spędzonych w towarzystwie przeciętnej przedstawicielki homo sapiens ma sprawić, że dowie się o ludziach czegoś więcej i dopiero wtedy ostatecznie postanowi, co z nimi zrobić.
Scenariusz filmu jest przedziwny i w tej swojej dziwności całkiem ciekawy - jednak produkcja szybko daje do zrozumienia, że nie jest niczym więcej jak głupiutką, lekką komedią do obejrzenia w wolny wieczór. Od pierwszych minut Melissa McCarthy otrzymuje praktycznie sto procent czasu ekranowego, wypełniając go humorem słownym (rzadziej sytuacyjnym). Jej dialogi z inteligencją bywają szalone i nieprzewidywalne – obserwujemy tu kontrast między jednostką bardzo wysoko i bardzo mało zaawansowaną; między wirtualnym bytem z internetu a przyziemną osobą z krwi i kości. Pierwsza połowa filmu rozegrana jest dość zabawnie, czasem można się nawet pośmiać – twórcy, chcąc prawdopodobnie dodać filmowi jeszcze większego komizmu, wyposażyli superinteligencję w twarz i głos Jamesa Cordena, co trudno skomentować inaczej niż właśnie śmiechem. Choć to McCarthy częściej pojawia się na ekranie fizycznie, jako duet aktorzy uzupełniają się naprawdę dobrze – dywagacji na przeróżne tematy jest tu mnóstwo, a fakt, że bohaterowie pochodzą z zupełnie innych światów, dodaje dialogom dodatkowych rumieńców.
Potem jednak robi się już gorzej - tempo produkcji znacznie spowalnia w dalszej części, kiedy to na pierwszy plan wysuwa się wątek romantyczny, a Carol zaczyna ponownie interesować się swoim byłym chłopakiem (w tej roli nijaki Bobby Cannavale). Luźne i uniwersalne żarty z AI ustępują miejsca kliszom z komedii romantycznych – film wpada w typowy schemat fabularny pod tytułem „najpierw jest dobrze, potem źle, a na końcu znowu dobrze” i zaczyna się tu robić po prostu do bólu przewidywalnie. Trochę szkoda, bo pozytywny absurd scenariusza pozwalał twórcom tak naprawdę na wprowadzenie wszystkiego, o czym tylko mogli zamarzyć – zamiast pójść w bardziej nieoczywistą, szaloną stronę, którą sugerowali od początku, postanowili skierować film na tory typowego love story. Jak łatwo się domyślić, owocuje to nudą i utratą zainteresowania widza mniej więcej od połowy produkcji. Żeby tego było mało, na sam koniec proponuje nam się patetyczny i dość nachalny morał i wyciągnięty na szybko z rękawa happy ending, co sprawia, że ostatecznie odbieramy film po prostu jako przeciętniaka.
Superintelligence to trochę zmarnowany potencjał – temat pozwalał na dużo więcej, niż na końcu otrzymaliśmy. Film ma jednak swoje dobre momenty, dzięki którym nie oceniam go negatywnie – to po prostu zwykła komedia jakich wiele, nadająca się do wieczornego pochrupania przekąsek lub jako tło do prac domowych. Przez prawie cały czas trwania ekran należy do McCarthy, która – co widać – dobrze bawiła się podczas realizacji, wkładając w produkcję swoje serce. Za charyzmę, widoczne starania aktorki, parę celnych żartów słownych, kilka śmiesznych gagów i tego wyskakującego z lodówki Jamesa Cordena daję 6/10 – nie ma się co jednak łudzić, że zostanie w pamięci na dłużej.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Michalina ŁawickaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat