Szkoła zabójców: sezon 1, odcinek 2 – recenzja
Szkoła zabójców powróciła z nowym odcinkiem i niestety epizod nie należy do tych, które ogląda się z przyjemnością. Oceniam.
Szkoła zabójców powróciła z nowym odcinkiem i niestety epizod nie należy do tych, które ogląda się z przyjemnością. Oceniam.
W Szkole zabójców przyszedł czas na kolejne, mordercze wyzwanie dla adeptów sztuki pozbywania życia. Tym razem wiąże się ono z niewykonaniem przez grupę Marcusa pracy domowej, która polegała na zabiciu szkodliwej społecznie osoby. Trud zadania, które prawie okazało się zabójcze dla uczniów, sprawia, że Marcus i spółka postanawiają zorganizować imprezę w domu szkolnego outsidera, Shabnama. Dobra zabawa przeradza się w festiwal odkrywania wzajemnych animozji, uczuć i żółci, która siedzi w bohaterach.
W tym odcinku gdzieś ulotnił się ciekawy pomysł na fabułę, w którym młodzieżowy koncept łączy się z akcją i trochę przerysowanym thrillerem. Jednak tutaj to, co mogło decydować o sile produkcji, niestety ustępuje miejsca słabej opowieści obyczajowej dla nastolatków. Poza właściwie jedną sekwencją szkolnego zadania na początku odcinka, która mogła się podobać, reszta epizodu to tania historia z gatunku young adult jakich wiele dzisiaj na ekranach. W tym wypadku dostajemy zlepek słabym scen, w których wszelkie animozje i relacje między poszczególnymi postaciami są zarysowane z subtelnością walca drogowego. Wątek romantyczny między Sayą a Marcusem, który twórcy starają się nam przedstawić od początku, tutaj kompletnie nie wychodzi a chemia w więzi tych postaci jest na bardzo niskim poziomie emocjonalnym. Postać Williego w tym epizodzie irytuje w każdym momencie, gdy się pojawia. Ma to związek z tym, że praktycznie przez cały epizod powtarza ten sam monolog bez ładu i składu. Mam wrażenie, że twórcy nie do końca mają pomysł na tę postać.
Inne postacie oferują nam kaskadę przerysowanych zachowań, będących kliszą wielu młodzieżowych produkcji, nie bawiąc się przy tym w żaden sposób z tą konwencją. Mamy zatem między innymi nieszczęśliwie zakochanego wesołka, outsidera, który stara się wpasować w grupę, i osiłka, który nie grzeszy inteligencją. Ta plejada stereotypowych postaci niestety nie wniosła niczego ciekawego do opowieści, po prostu stanowili tylko mało interesujące tło dla opowieści. Najbardziej jednak irytował mnie motyw z dążeniem Marcusa do sprzeczki z każdym obecnym na imprezie prosząc się o śmierć. Tak naprawdę motywacja bohatera nie została w ogóle nakreślona i całość jego zachowania jest mało wiarygodna i momentami zupełnie głupia. Jeszcze scena, w której sprzecza się z Willie'm ma swoje podłoże związane z pracą domową, która razem wykonywali, ale już starcie młodego adepta zabójczej sztuki z Brandy i Lexem nie ma jakiegoś fabularnego sensu. Wątek głównego bohatera w tym odcinku niestety stanowił jeden ze słabszych punktów całości.
Aspekt fabularny związany z Chico i Marią również nie był do końca tym, na co liczyłem, ale reprezentował pewien poziom. Obydwoje nie są jakimiś świetnie napisanymi postaciami, mają wiele słabych stron w swoim rysie psychologicznym. Szczególnie Chico póki co nie ma jakiejś wielkiej głębi w sobie. Jednak tutaj bohater udowodnił, że nie jest tylko jakimś osiłkiem, który potrafi rzucać tylko groźby na około i groźnie spoglądać spode łba. Scena, w której zabija przyjaciela rodziny, udowadniając Marii, że nie warto mu się przeciwstawiać świadczy, że może on być kimś w rodzaju ciekawego, niejednowymiarowego antagonisty. Zobaczymy. Ponadto twórcy zastosowali ciekawy cliffhanger, w którym Lin dowiaduje się, że to nie Marcus odpowiada za masakrę w sierocińcu, a my poznajemy znaną z komiksów postać Snake Pita. To może świadczyć, że produkcja wejdzie w końcu na odpowiednie tory. Oby.
Nowy odcinek serialu Deadly Class niestety nie reprezentował dobrego poziomu. Słabo rozpisane wątki i rozwiązania fabularne sprawiają, że ten epizod nie oglądało się z przyjemnością.
Źródło: zdjęcie główne: Syfy
Poznaj recenzenta
Norbert ZaskórskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat