Alexandrze Graysonie, gdzie kończy się twoja chciwość? Byłoby to dobre pytanie dla naszego głównego wampira. Alexander popada w coraz większą obsesję na punkcie Miny. Jego fascynacja nie przechodzi niezauważona. Duże wątpliwości co do faktycznych intencji Graysona zaczyna mieć Lady Jayne i Harker, co prowadzi do mniej lub bardziej przewidywalnych akcji. Ósmy odcinek w głównej mierze skupia się na uczuciach bohaterów. Zdrada lub choćby jej możliwość jest zawsze głośnym tematem w serialach, więc nie mogło jej zabraknąć w produkcji, w której jednym z głównych wątków jest miłość wampira do swojej dawno zamordowanej ukochanej.

Jak wspomniałem, odcinek koncentruje się na uczuciach bohaterów. Na pierwszy plan wychodzi średniawa Lucy. Mam wrażenie, że postać ta często jest traktowana jako zapychacz lub materiał na skok w bok, a to pierwszy epizod, w którym odgrywa większą rolę niż zazwyczaj. Dziewczyna podkochuję się w Harkerze, o czym on oczywiście nie wie. Wychodzi z tego całkiem niezłe romansidło. Jayne pomaga jej w tym w dość ciekawy (szczególnie dla męskiej części publiczności) sposób. Jestem rad z nauk, jakie wykłada główna łowczyni. Dobra scena, choć nawet ona nie do końca ratuje postać przed ogólną przeciętnością.

Będąc przy temacie Lady Jayne, warto napisać kilka zdań o jej udziale. Łowczyni jest kreowana na silną i uwodzicielską kobietę. Jeśli chodzi o tę drugą cechę, to nie mam zarzutów. Aktorka gra w te karty całkiem nieźle. Problem pojawia się dopiero, gdy dochodzi do walki. Na pewno znajdzie się garść fanów, którym podobają się występy Victorii Smurfit, jednak ja zdecydowanie nie należę do tego grona. Mordobicia z jej udziałem wieją sztucznością i przeczą wszelkim kanonom walki wampirów z ludźmi. Może i trochę się czepiam, ale nawet sama budowa ciała aktorki kłóci się z jej popisami. Nie jest to zresztą odosobniony przypadek. Sceny walki Drakuli są mocno przerysowane, a przez to wieją kiczem, który nie powinien mieć miejsca. Serial, przynajmniej w moim odczuciu, stara się być uznawany za produkcję poważną, a tymczasem dostajemy np. sceny, w których nierzadko ręce i nogi fruwają po ścianach. W dodatku moment, gdy następuje dekapitacja, wygląda kiczowato i nierealnie. Szczerze nie przepadam za stylem walk w Draculi.

[video-browser playlist="634476" suggest=""]

O wiele lepszym elementem są za to intrygi, które uważam za mocny punkt serialu. Drakula prowadzi naprawdę ciekawe gry i nieraz czułem się zaskoczony w momencie zdradzenia, co tak naprawdę zaszło.

Sporo dzieje się w życiu Miny - najpiękniejsza twarz serialu zostaje porwana przez złych bandziorów! Na pomoc może przyjść nie kto inny, jak Alexander. W tym miejscu chciałbym zaznaczyć mój podziw dla wampira za jego nadprzyrodzoną zdolność odszukiwania dziewczyny w tarapatach. Zamiast produkcji alternatywnych źródeł energii, powinien skupić się na opatentowaniu kamer, którymi monitoruje swój obiekt westchnień. Nie mam czasem słów na to, co wyprawiają scenarzyści, bo dla mnie ten motyw zupełnie nie trzyma się kupy. Niby jak Grayson wyczuł, że dziewczyna jest w tarapatach? Usłyszał jej podwyższony puls czy może zaswędziało go ucho? Można twierdzić, że wszystko było zaplanowane, ale i to byłoby spore naciągnięcie.

"Come to Die" to epizod zdecydowanie średni. Jego największą zaletą jest intryga prowadzona przez Alexandra, a wadą - właściwe większość odcinka. O ile gra aktorska Jessiki De Gouw uległa poprawie, to pozostali aktorzy (może prócz Katie McGrath) grali sztywno i sucho, a sceny były tak przewidywalne, że kilkakrotnie miałem ochotę skończyć seans. Mam szczerą nadzieję, że następny odcinek poprawi poziom serialu, bo w tym momencie wygląda to nie do końca tak, jak powinno.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj