Tacy jesteśmy: sezon 4, odcinek 14 - recenzja
Dawno nie było takiego odcinka Tacy jesteśmy, w którym przeżywalibyśmy tak szeroką gamę emocji. Dzięki doskonałemu scenariuszowi można z przekonaniem stwierdzić, że to jeden z najlepszych epizodów czwartego sezonu.
Dawno nie było takiego odcinka Tacy jesteśmy, w którym przeżywalibyśmy tak szeroką gamę emocji. Dzięki doskonałemu scenariuszowi można z przekonaniem stwierdzić, że to jeden z najlepszych epizodów czwartego sezonu.
Czternasty odcinek This is Us to kwintesencja tego serialu, w który twórcy do napisania scenariusza włożyli całe swoje serce i kreatywność, aby znowu wzruszyć i zachwycić widzów. Najbardziej pod tym względem imponuje to, jak wspaniale korespondowały między sobą wątki z przeszłości oraz teraźniejszości. Mowa tu o kapsule czasu i jej zawartości, która fantastycznie definiowała każdego bohatera. O ile zdjęcie Kevina z Sophie oraz dość tajemniczy list Kate raczej można było przyjąć ze zrozumieniem i uśmiechem, tak pozostałe „skarby” wzbudzały spore emocje. Puzzel, który Randall włożył do woreczka za sprawą brata podkreślił ich braterską miłość i wzajemne wsparcie. Przy okazji było to też bardzo pomysłowe i nieco żartobliwe, że zabrali „kawałek” ojca. W rezultacie sympatycznie połączyło się to z układaniem przez Randalla puzzli w teraźniejszości. Gest Rebecci, która wyjęła szkic z kosza i umieściła w swoim woreczku, również ocieplał atmosferę. Ale mistrzem wzruszeń pozostał Jack, który nagrał się na taśmę magnetofonową. Spoglądając z perspektywy czasu i dramatycznych wydarzeń, które spotkały Pearsonów, ta pozostawiona wiadomość dla rodziny nabrała poruszającego wydźwięku. A do tego ballada w wykonaniu Patricka Watsona intensyfikowała te uczucia.
Nagranie Jacka, jak i zawartość kapsuły nie tylko mają wartość emocjonalną, ale również symboliczną. Można powiedzieć, że w ten sposób przekazuje pałeczkę Rebecce, na której zapewne skupi się historia. I słusznie, ponieważ wątek Jacka został już mocno wyeksploatowany, a twórcy coraz częściej kładą większy akcent na przeszłość tej bohaterki. Co prawda raczej nie możemy się spodziewać, żeby była ona aż tak spektakularna jak Pearsona, ale znając ten serial, nie będzie pozbawiona wzlotów i upadków. Warto również dodać, że to dzięki Rebecce historia zatacza kolejne kręgi. Za jej sprawą szkic o wymarzonym domu Jacka trafił do rąk jego dzieci, który został wybudowany w przyszłości i gdzie przebywa ta postać na starość. Choć ta futurospekcja nie przyniosła nam żadnych istotnych informacji to w znakomity sposób spełniła swoje zadanie, aby wszystkich rozczulić i tak pięknie zakończyć odcinek, widząc oprawiony rysunek na ścianie. Nawet, jeśli historia wybrzmiewa zbyt idealistycznymi tonami, to w ogóle to nie przeszkadza. Scenarzyści stworzyli nam zachwycający i pełny obraz złożony z wielu fabularnych puzzli. Należy docenić ich niezwykłą pracę.
Nie można też zapomnieć, że w teraźniejszości poza odkopywaniem kapsuły czasu nasze rodzeństwo musiało stawić czoła kilku ukrywanym tajemnicom, które wyszły na jaw. Sekret Kevina nie wywołał większej burzy między rodzeństwem, ale prawda o chorobie ich matki już podniosła poziom napięcia. Jednak te rewelacje nie przyniosły żadnych destrukcyjnych konsekwencji w relacji między bohaterami. A nawet Kevin wsparł Randalla, który rozważa wizytę u terapeuty. To jeszcze nie jest czas na rozłam w rodzinie, ale chyba spodziewaliśmy się bardziej zażartych kłótni.
Z kolei nieco oderwany od całej historii wydawał się wątek Toby’ego, który zajmował się małym Jackiem. Trzeba przyznać, że scena, gdy dziecko zakrztusiło się jedzeniem, wyglądała naprawdę przerażająco i całkiem realistycznie. Oczywiście montaż nie ukrył tego, że chwilami Chris Sullivan trzymał w rękach lalkę, ale sytuacja stawała się tak dramatyczna, że aż ciarki przechodziły po plecach. Teraz możemy sobie tylko wyobrażać, jak negatywnie to wydarzenie wpłynie na popadającego w depresję Toby’ego. Z drugiej strony, pokrzepiająca końcówka odcinka daje nadzieję, że los będzie łaskawszy i mimo wszystko zainteresuje syna swoimi pasjami. Poza tym to były odważne i trudne do nakręcenia sceny, które wypadły znakomicie. A przy okazji widać tu też edukacyjny aspekt serialu, rodzic doskonale poradził sobie w tej ekstremalnie stresującej sytuacji, ponieważ miał wiedzę, co należy zrobić. To jest godne uwagi.
Poza retrospekcjami z czasów dziecięcych Pearsonów oglądaliśmy również zakończenie historii z nastoletnią Kate, która wraz z Marciem dojechała do chatki. I tutaj Austin Abrams pokazał już w pełni, jak dobrze potrafi zagrać postać, którą można z miejsca znienawidzić (w podobnej roli można go było zobaczyć choćby w The Walking Dead). Poza tym cały ten wątek ukazuje toksyczny związek w pigułce. W tym odcinku zobaczyliśmy dodatkowo, jak Kate ukrywa ranę na dłoni i kłamie w obronie Marca, który się nad nią znęca. Tak naprawdę w tej historii najciekawsza była konfrontacja z Marciem, gdzie matka dziewczyny bezwzględnie wyrzuciła go z chatki. Koniec końców najważniejsza w tym wątku okazała się właśnie Rebecca, która stała się cichą bohaterką całego epizodu. Teraz tak naprawdę bardziej nas interesują konsekwencje tego nieprzyjemnego wydarzenia, które najprawdopodobniej wiążą się bezpośrednio z przybraniem na wadze i otyłością Kate. Oby tylko to nie okazało się takie proste!
Najnowszy odcinek This is Us był znakomity i pełen emocji: od wzruszenia i ciepła po wzburzenie i strach. Takiej mieszanki dawno nie oglądaliśmy w tym serialu. Ale to bardzo dobrze, bo nawet jeśli czasem historia spowalnia tempo i tapla się w swoim słodko-mdłym uczuciowym sosiku to potem taki epizod sprawia, że warto poświęcać czas śledząc losy rodziny Pearsonów. Miejmy nadzieję, że to nie był ostatni tak wspaniały odcinek w tym sezonie, który wzbudzi tyle emocji!
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat